— Dobra, Mia, spotkamy się przed kinem, elo. — powiedziałam do telefonu.
— Nara.
Zakończyłam połączenie, a następnie sprawdziłam godzinę w telefonie. Była 21:43, a seans miał zaczynać się za ponad pół godziny. Wybierałyśmy się z Mią na horror, o którym ciagle rozmawiałyśmy i chciałyśmy na niego iść, więc dzisiaj w końcu nadszedł ten dzień.
Zbiegłam po schodach na dół i zmarszczyłam brwi, gdy dobiegły do mnie krzyki moich rodziców. Weszłam do salonu, patrząc na mamę i tatę. Ten drugi aż kipiał ze złości.
— Co się stało? — zapytałam zdezorientowana, bo naprawdę rzadko się kłócili.
— Chcesz wiedzieć co? — uniósł brew. — Twoja matka mnie zdradziła! — wyrzucił ręce w powietrze.
Zastygłam w miejscu, wpatrując się w nich sparaliżowana.
— C-co? — rozchyliłam usta, a mój żołądek zacisnął się w supeł.
Patrzyłam na nich, czując, że lada chwila i zacznę płakać. Przecież byli w sobie tak zakochani.
Miałam nadzieję, że się przesłyszałam, więc spojrzałam na kobietę.
— Kochanie, nie możesz tak mowić, bo ograłam cię w grze, w której byłeś najlepszy. — westchnęła.
— Co?! Boże, już myślałam, że naprawdę cię zdradziła! — powiedziałam z niedowierzaniem, jednocześnie wzdychając z ulgą.
— Ty nie wygrałaś, Grace! — oburzył się. — Widziałem jak oszukujesz! Zdradziłaś mnie!
— Richard, uspokój się. —moja mama zaśmiała się, już nie wytrzymując.
— Nie wytrzymam z wami. — pokręciłam głową i skierowałam się do holu, słuchając jak mężczyzna wciąż coś do niej mówi.
Założyłam buty, a następnie chwyciłam za klucze do domu, ponieważ wrócę późno.
— Wychodzę! — krzyknęłam na odchodne.
— Madison, poczekaj! Powiedz swojej matce, że to ja mam rację i powinna się przyznać, że oszukiwała! — do holu wszedł mój tata, a za nim mama, która patrzyła na niego z rozbawieniem.
— Ja się w to nie mieszam. — uniosłam dłonie i wyszłam z domu.
Wsiadłam do ubera, który czekał na podjeździe i podałam mu adres galerii handlowej. W międzyczasie zaczęłam wymieniać się wiadomościami z Brandonem, który pytał co robię.
Ja: idę z Mią do kina na jakiś horror, a ty?
Brandon: Mama jest u mnie, bo gorzej się czuję po tej chemii, więc zostaje na noc.
Brandon: Jeżeli nie będziesz miała czym wrócić to dzwoń.
Brandon: Miłego seansu, Maddie. Nie posikaj się ze strachu.
Ja: zabawne. Pozdrów ode mnie Megan.
Brandon: ok, elo.
Po kilkunastu minutach dojechałam na miejsce i podałam Uberowi banknot, a następnie wysiadłam. Zobaczyłam z daleka machającą do mnie Mię, więc od razu do niej podeszłam.
— No siema, lambadziaro! — wyszczerzyła się, całując mnie szybko w policzek.
— Ciszej! Ludzie się na ciebie patrzą. — skarciłam ją, gdy kilka osób odwróciło swoje głowy w naszą stronę.