miał być planowany epilog, ale wyszedłby za długo i za dużo by się w nim działo, więc stwierdziłam, że wstawię jeszcze ostatni rozdział. następny to już naprawdę epilog, więc cieszcie się ostatnim! miłego czytania<33
Brandon's POV
Dwadzieścia minut wcześniej...
Rozpakowywałem zakupy na curry, które miałem w planach zrobić dzisiaj z Maddie, gdy do mnie przyjdzie i w międzyczasie rozmawiałem z Naomi przez telefon.
W pewnym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi, przez co na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech, gdy pomyślałem, że to prawdopodobnie Madison.
Mógł to być też kurier, bo akurat czekałem na paczkę. Wolałem jednak, żeby to była ta pierwsza opcja.
— Naomi, potem do ciebie oddzwonię, dobra? — powiedziałem do siostry.
— Dobra, elo.
Zakończyłem połączenie i ruszyłem do holu. Przekręciłem zamek i otworzyłem drzwi. Z mojej twarzy od razu zniknął uśmiech, a zastąpiło go zirytowanie.
Gdy zobaczyłem, że to wcale nie była Maddie, a pieprzona Olivia, w pierwszej chwili chciałem zamknąć jej drzwi przed nosem. Ale, gdy zobaczyłem, że jej oczy są wypełnione łzami, zmarszczyłem brwi zdezorientowany.
— Co tu robisz? — zapytałem.
— Mogę wejść? — blondynka pociągnęła nosem.
— Nie. Powiedz, po co tu przyszłaś. — powiedziałem zirytowany.
— Mój tata trafił do szpitala i nie mam się komu wygadać. Mogę wejść? Proszę. Nie zajmę ci dużo czasu, a na pewno poczuję się lepiej. — spojrzała na mnie błagalnie, a jej oczy ponownie zaszły łzami.
Przez chwile patrzyłem na nią sceptycznie nastawiony, aż w końcu skinąłem głową. Wygada mi się i sobie pójdzie, a ja nie poczuje się źle, że zostawiłem ją w takiej sytuacji. Wiedziałem jak chujowym uczuciem jest, gdy dzieje się coś któremuś z twoich rodziców.
Przysunąłem się na bok, aby dziewczyna mogła wejść do mojego mieszkania. Od razu ruszyła do salonu, a ja zamknąłem drzwi. Nie chciałem udawać, że cieszy mnie, że tu przyszła, bo było zupełnie odwrotnie. Chciałem, żeby już sobie poszła, ale wiedziałem, że powinienem chociaż pozwolić jej się wygadać.
Ruszyłem za nią do salonu i usiadłem na kanapie, a Forest chwyciła za chusteczki leżące na stole i otarła swoje mokre policzki. Patrzyłem na nią z wyczekiwaniem, nie czując się ani trochę komfortowo z tym, że tu jest.
— Więc...? — zacząłem, gdy przez dłuższą chwilę milczała.
Chciałem już mieć to za sobą i zadzwonić do Maddie, aby do mnie przyszła. Z nią czułem się komfortowo i to jej towarzystwo kochałem.
— Mogłabym się czegoś napić? — zapytała cicho.
Przymknąłem oczy, nabierając powietrza do płuc, aby się uspokoić. Denerwowało mnie to, że owijała w bawełnę, zamiast po prostu powiedzieć co stało się z jej ojcem.
— Tak.
Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni. Wyjąłem z szafki szklankę i nalałem do niej soku pomarańczowego. Wróciłem z powrotem do salonu, podając blondynce picie.
— Dzięki. — mruknęła, powoli sobie pijąc.
— Olivia, zaczniesz mówić? Nie mam za wiele czasu. — powiedziałem, próbując ukryć to jak bardzo zirytowany w tej chwili jestem.