Zbiegłam po schodach, gdy usłyszałam jak ktoś dzwoni dzwonkiem do drzwi. Byłam sama w domu, bo Brandon gdzieś pojechał, a Nick jeszcze nie wrócił.
Przekręciłam zamek w drzwiach, a następnie je otworzyłam, widząc ciocię Elizabeth trzymającą na rękach Isabel, a za jej plecami Lucasa, który miał w ręku dziecięcy plecaczek.
— Cześć, kochanie. — kobieta uśmiechnęła się w moją stronę, a następnie pocałowała mnie w policzek.
— Cześć wam. — odsunęłam się w bok, aby mogli wejść do domu.
Lucas wszedł do domu, uśmiechając się szeroko, a następnie składając szybki pocałunek na moim policzku.
— Powodzenia z opiekowaniem się tym diabłem. — poczochrał moje włosy, a ja przewróciłam oczami.
— Madison! — Isabel wystawiła ręce w moją stronę, abym wzięła ją na ręce.
Uśmiechnęłam się i wzięłam ją z rąk cioci, a dziewczynka złapała za moje oba policzki i dała mi buziaka w usta.
— Będziesz grzeczna dzisiaj ze mną? — zapytałam, a ona pokiwała wesoła głową.
— Kochanie, tutaj masz jej zabawki. — powiedziała ciocia, podając mi mały plecak.
Pokiwałam głową i odłożyłam go na podłogę. Skrzywiłam się, gdy Isabel pociągnęła za moje włosy, śmiejąc się.
— Wejdziecie? — zapytałam ich, gdy ciocia poprawiała warkoczyki swojej córce.
— Nie, słoneczko. Musimy się zbierać, bo ciotka Joseline wymyśliła sobie, że chcę abyśmy zawieźli ją do jej firmy i coś pomogli. No pierdolnięta. —pokręciła głową Elizabeth. Joseline to właśnie ta ciotka, której nikt nie lubi.
— Współczuje. — zacisnęłam usta w wąską linię, a ciocia westchnęła.
— Tak, my sobie też. — mruknęła pod nosem. — Jakby coś się działo to dzwoń. Powodzenia! — krzyknęła kobieta na odchodne, a następnie pocałowała szybko w czoło Isabel i wyszła z domu.
— Luke! — trzylatka wydęła wargę, gdy zobaczyła, że jej starszy brat wychodzi.
— Niedługo będziemy, księżniczko. Przez ten czas, gdy nas nie będzie pobawisz się grzecznie z Madison, dobrze? — podszedł do niej, gdy ona wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać.
W końcu pokiwała głową, a on pocałował ją w głowę, a następnie mnie w policzek i wyszedł z domu.
— Chcesz coś obejrzeć, Isabel? — zapytałam ją, gdy wchodziłam do salonu, trzymając ją za rączkę.
— Nie! — tupnęła nogą, a po chwili wybuchnęła głośnym płaczem.
To będzie długi dzień.
***
— Isabel, proszę przestań. — jęknęłam męczeńsko, gdy ciągnęła za moje włosy już od dwudziestu minut.
— Ale ja chcę do Luke'a! — krzyknęła, ponownie pociągając za moje włosy.
— Nie mam już do ciebie siły. — pokręciłam głową, gdy czułam jakbym lada chwila miała rozpłakać się z bezsilności.
Isabel dzisiaj jest nie do zniesienia. Opiekuje się nią od godziny i przez cały ten czas płacze, ciągnie mi za włosy i robi wszystko, żeby mnie wkurzyć.
— Możesz przestać ciagnąć mnie za włosy? — spojrzałam na nią błagalnie.
— Lubię się nimi bawić. — zmarszczyła zła brwi.