— Cześć, mamo. — powiedziałam, uśmiechając się sztucznie.
— Gdzie byliście? — zapytała podejrzliwie, patrząc na nas ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
— Um...podlewaliśmy trawę w ogródku. — palnęłam bez zastanowienia. Usłyszałam jak Brandon wzdycha głośno za moimi plecami.
— Nigdy nie umiałaś kłamać. — prychnęła kobieta.
Spojrzała najpierw na Brandona, a następnie na mnie. Jej brwi uniosły się wysoko, a usta rozchyliły.
— Madison, zabierz swoje włosy na lewy bok. — powiedziała, podchodząc do mnie.
Zmarszczyłam brwi i po chwili wykonałam jej polecenie. Kobieta stanęła przede mną i dotknęła opuszkami palców mojej szyi, a następnie ponownie spojrzała na Wood'a.
— Co to za malinki? — uniosła brew, a ja niemal zachłysnęłam się powietrzem.
— Komary nas pogryzły. — palnęłam. — No wiesz...robi się ciepło i wszędzie latają. — zaśmiałam się nerwowo.
Odwróciłam głowę na bok i nawiązałam kontakt wzrokowy z brunetem, który wyglądał jakby był załamany moimi kłamstwami.
— Powiedzcie prawdę. — odparła, a ja zacisnęłam usta.
— Boże, no całowaliśmy się. Ona zrobiła mi malinkę, ja jej i tyle. — odezwał się Brandon, wzruszając ramionami.
Rozszerzyłam oczy i natychmiast przeniosłam na niego wzrok, posyłając mu mordercze spojrzenie.
— No i na taką odpowiedź właśnie czekałam! — mama wskazała dłonią na czarnookiego, który uśmiechnął się łobuzersko.
— Czekaj...nie będziesz na nas krzyczeć? — zapytałam zdziwiona, a kobieta uśmiechnęła się rozbawiona.
— No co ty, kochanie. Od dawna domyślałam się, że coś między wami jest. — powiedziała.
— I nie jesteś zła?
— Nie jestem. Tak naprawdę to się cieszę. Spełnia się marzenie moje i Megan, gdy rozmawialiśmy o tym, że chciałybyśmy abyście kiedyś skończyli razem. — uśmiechnęła się ze wzruszeniem, a w jej oczach stanęły łzy.
— Och, my nie-
Już chciałam zaprzeczyć i powiedzieć, że my nigdy nie będziemy razem, gdy Brandon pokręcił głową, pokazując mi, abym nic nie mówiła.
— Powinnaś się położyć, Grace. Na pewno jesteś zmęczona. Następnym razem będziemy wchodzić ciszej, żeby nikogo nie obudzić. — uśmiechnął się w jej stronę brunet, a moja mama pokiwała od razu głową, mając szkliste oczy.
— Dobranoc, dzieciaki. Cieszę się waszym szczęściem. Jestem pewna, że Megan też by to robiła. — powiedziała cicho, uśmiechając się smutno.
Uchyliłam usta, czując jak moje ciało zalewa fala smutku. Nienawidziłam, gdy mamie było smutno, a już tym bardziej, gdy płakała.
— Dobranoc — odpowiedzieliśmy z Brandonem równocześnie, a kobieta weszła po schodach na górę.
Poczekałam, aż zniknie nam z oczu, a następnie odwróciłam się w stronę Brandona, chcąc aby wyjaśnił mi dlaczego, nie chciał, abym zaprzeczyła słowom mamy.
— Dlaczego mi przerwałeś? A co, jeżeli ona teraz myśli, że jesteśmy w związku? — zapytałam wkurzona, a chłopak przewrócił oczami.
— Nie widziałaś jaka była szczęśliwa? Cieszyła się, ponieważ powiedziała, że w końcu zaczęło spełniać się coś o czym rozmawiała kiedyś z moją matką. Nie chciałem, żebyś psuła jej tę chwilę. — powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.