Trzy miesiące później..
W końcu nadszedł mój wymarzony dzień, dorosłego życia. Zawsze byłam ambitna, jeśli sobie coś wymarzyłam, wspinałam się po szczeblach, żeby to osiągnąć. Właśnie stałam przed lustrem i kończyłam malować rzęsy. Nie potrzebowałam dużo czasu poświęcać swojemu wyglądowi, na szczęście odziedziczyłam cerę po mamie i nie miała skazy. Dzisiaj postawiłam na rozpuszczone i lekkie fale w stylu Hollywood. Gdy skończyłam, rzuciłam jeszcze okiem na całą stylizację. Czarne garniturowe spodnie, idealnie przylegały do mojego ciała, a włożona w nie biała koszula dodawała elegancji. Całą robotę robiły czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Zadowolona z całości, założyłam jeszcze pasującą marynarkę i wzięłam czarnego shoppera z szafki, oraz mój ukochany łańcuszek z turkusowym kamieniem. Spryskałam się perfumami i gotowa zeszłam do auta. Moja czarna strzała już na mnie czekała. Wsiadłam i szybko odjechałam. Kolejny warunek mojego tata, chociaż bardzo przyjemny. Szybkie, ale bezpieczne auto. Było w nim tyle elektroniki i zabezpieczeń, że kiedyś się śmiałam do taty, jaki mam guzik nacisnąć, żeby zrobił się z niego samolot. Pamiętam jego śmiech, taki beztroski.
Pod firmą byłam dość szybko, zważając na brak korków panujących o tej godzinie. Zawsze lubiłam być wszędzie szybciej. Tata zawsze mi powtarzał, jak jesteś na czas to już jesteś spóźniona. Zaparkowałam samochód, na parkingu podziemnym. Budynek był dosłownie ogromny, znajdował się w samym centrum. Ciekawa byłam, dlaczego w papierach nie było dołączone zdjęcie, mojego nowego szefa. Każdego razu, gdy zadałam pytanie tacie, zawsze mnie zbywał. Wiedziałam, że coś ukrywa, zresztą zachowanie mojego brata, żebym uważała na siebie też było dziwne. Ciekawe co z tego wyniknie.
Weszłam do środka i udałam się do recepcji, za którą siedział około dziewiętnastoletni młody chłopak.
- Dzień Dobry. - jego głowa szybko podskoczyła do góry, a oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
- Dziiień Ddoobry. - zakłopotanie było tak widoczne na jego twarzy, że aż mi się zrobiło go żal.
- Nazywam się Layla Vitalle. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień na stanowisku sekretarki pana prezesa.
- Prezesa? - w tym właśnie momencie zaczęłam się zastanawiać po co ten człowiek tutaj siedzi..
- Tak Pana Lukasa Evansa. - zaczęłam się powoli irytować. Cały czas mierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Nagle usłyszałam kroki i potężny męski głos..
- Chłopcze, wytrzyj sobie tą ślinę z brody i zajmij się swoją pracą. - Chłopak się zmieszał, a ja odwróciłam się i ujrzałam bardzo przystojnego starszego, ale już siwego pana. Nienagannie ubrany w trzyczęściowym granatowym garniturze stał blisko mnie. Uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął masywną dłoń w moją stronę. - Przepraszam serdecznie za tego młodego człowieka, dopiero się uczy, moja żona uparła się, żeby go przyjąć. Zawsze jej mówiłem, że ma za dobre serce. - zaśmiał się cicho, a ja przyjęłam wyciągniętą rękę. - Anthony Evans. Ojciec Lucasa. Miło mi. - wtedy mnie olśniło.
- Dzień Dobry. Layla Vitalle. To Pan. – powiedziałam bardziej do siebie niż do niego, ale musiał to usłyszeć bo się tylko odwrócił i puścił mi oczko.
- Zapraszam za mną, wszystko pani pokażę. - wskazał mi dłonią długi korytarz. Ruszyłam za nim.
- Proszę mi mówić po imieniu, żadna ze mnie pani. - znów delikatnie się uśmiechnął.
- Piękna po mamie, ale charakter za ojcem. Będzie ciekawie.
- Nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi, bo faktycznie tak było.
- Niebawem wszystko zrozumiesz. - odpowiedział tajemniczo i wpuścił mnie do windy.
Ustaliśmy pod wielkimi drzwiami, na których napisane było “Lukas Evans Prezes International Cars” Przeszły mnie ciarki na samą myśl, że mam tam wejść. Przy biurku koło drzwi siedziała piękna blondynka, która na nasz widok wstała i wtedy zobaczyłam lekko zaokrąglony brzuszek. Wiedziałam, że to jej miejsce będę musiała zająć. Uśmiechnęła się do nas promiennie i ruszyła w naszą stronę.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry dziecko. Jak się czujesz? - zapytał pan Anthony.
- Bardzo dobrze. Dzisiaj ostatni dzień, będę miała dużo czasu na odpoczynek. - po tych zapewnieniach spojrzała się na mnie i wyciągnęła szczupłą dłoń. - Charlotte Miles. Miło mi.
- Layla Vitalle. Mi również.
- Szef ma teraz ważne spotkanie. Powinien nie długo skończyć, ale pomyślałam, że w tym czasie pokażę wszystko Layli.
- Świetny pomysł. Będę u siebie. - zgodził się z nami mężczyzna i udał się w przeciwną stronę.
- Super. Wszystko Ci pokażę, niestety od jutra będziesz już sama, ale w razie pytań czy problemów, pisz lub dzwoń śmiało.
Przez najbliższe trzy godziny opowiadała mi o wszystkim, oprowadzała i przedstawiała wszystkim. Okazała się przemiłą dziewczyną i cały mój stres wyparował. Poznałam każdego w firmie oprócz dyrektora finansów i prezesa, którzy mieli akurat spotkanie. W całej firmie panowała przecudowna i ciepła atmosfera, ciekawa byłam czy to tylko na pokaz, czy faktycznie tak było. Właśnie skończyłyśmy omawiać wszystkie papiery, gdy drzwi gabinetu się otworzyły i wyszedł przystojny czarnoskóry mężczyzna. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się szeroko i podszedł z wyciągniętą dłonią.
- Ethan Lauza. Dyrektor Finansów oraz przyjaciel Lucasa. - wskazał drugą dłonią kierunek biura, z którego dopiero wyszedł.
- Layla Vitalle.
- Nowa asystentka? - pokiwałam głową. - Jedna piękna kobieta odchodzi, żeby kolejna ją zastąpiła. Lukas to wielki szczęściarz. - na jego słowa się wszyscy zaśmialiśmy.
- W czym jestem szczęściarzem? - usłyszawszy ten głos przepełniony męskością, przeszły mnie ciarki.
CZYTASZ
Bound by promise.
RomanceLayla Vitalle (Santini). Przez tragiczne wspomnienia, znika z mafijnego półświatku i działa od tej pory, jako płatny zabójca. Nikt nie zna jej tożsamości. Kobieta widmo, uznawana za zaginioną. Pewnego dnia, postanawia wyjechać do Chicago i zaczyna p...