Rozdział 2

19.8K 517 22
                                    

Kolejne dni wcale nie wyglądały inaczej. Wstałam po piątej i poszłam pobiegać. Tradycyjnie ochrona w bezpiecznej odległości trzymała się za mną. Uwielbiałam tą porę dnia, akurat w tym mieści. Cisza i spokój, ludzie jeszcze nie wstali. Włożyłam słuchawki i biegłam przed siebie.

Przebiegłam park chyba z cztery razy i już powoli nie czułam nóg, uwielbiałam to najbardziej. Postanowiłam wracać już do domu. Przy wyjściu z parku, wpadłam na coś twardego, a raczej na kogoś. Podniosłam powoli głowę i zaniemówiłam.

- Pan Evans.

- Witam panno Vitalle. Miła niespodzianka z samego rana.

- Dzień Dobry szefie. - boże akurat musiałam na niego trafić. Zawsze mam takie szczęście. - Niestety muszę już iść. Do zobaczenia w biurze. - tak szybko jak powiedziała, tak szybko uciekłam, nie dając mu możliwości odpowiedzi. Nie mógł jej mieć. Jezu to było takie niezręczne. On przyglądał mi się z szerokim uśmiechem, a ja jak idiotka spanikowałam. Dzisiaj wyglądał inaczej, może to przez dresy i bluzę, ale włosy miał w totalnym nieładzie. Wyglądał zabójczo. Dziwne, że tak przystojny mężczyzna nie miał, żadnej kobiety, na stałe. Pewnie uwielbiał się bawić, wcale się nie dziwiłam.

Przestałam o tym myśleć, bo to nie była moja sprawa. Lucas Evans, był dla mnie nieosiągalny, ojciec już mi wybrał męża i musiałam się do tego dostosować. Miałam go poznać w dzień moich dwudziestych piątych urodzin.
Weszłam szybko do domu i wzięłam błyskawiczny prysznic. Dzisiaj postawiłam na elegancję, bo mamy ważne spotkanie. Wyciągnęłam z szafy beżowy top, idealnie przylegający bez ramiączek. Zdjęłam z wieszaka jeszcze biały garnitur. Spodnie były dość obcisłe, a nogawki w kant. Otworzyłam szufladę w przedpokoju i wyciągnęłam beżowe wysokie szpilki, oraz torebkę na złotym łańcuszku. Włosy rozpuściłam i lekko skręciłam końce. Tradycyjnie pomalowałam powieki złotym cieniem i usta nudziakową pomadką. Spryskałam się perfumami i założyłam marynarkę. Gotowa zamknęłam mieszkanie i wskoczyłam do samochodu. Pamiętam szok Evansa, gdy zobaczył mój samochód, a bardziej kto go prowadzi. Zastanawiał się pewnie skąd miałam na niego. Cóż oficjalnie miałam duży spadek po rodzicach, musi mu to na razie wystarczyć.

Znowu droga, upłynęła mi bardzo szybko tylko tym razem na rozmyślaniu. Musiałam się skupić i w końcu wykazać. Lubiłam tą pracę i musiałam pokazać co umiem. Chociażby dla samej siebie.
Weszłam do budynku i od razu na recepcji zauważyłam starszego Evansa. Gdy odwrócił się w moją stronę, uśmiechnął się promiennie i przede wszystkim szczerze. Stał w obecności jakiejś starszej kobiety, Lucasa i Ethana. Podeszłam do nich z zamiarem przywitania, ale pan Anthony mnie ubiegł.

- Kochanie. Poznaj tą cudowną kobietę, przy której nasz syn potrafi się zamknąć.– Więc to Pani Evans. Kobieta podeszła do mnie, nie spuszczając ze mnie wzroku, oczywiście nie zostałam jej dłużna.

- Elizabeth Evans. – wtedy dopiero uśmiechnęła się promiennie. Boże ona mogła mieć z sześćdziesiąt lat, a wyglądała na czterdzieści. Elegancko ubrana w granatową garsonkę i Jezu szpilki.

- Layla Vitalle. Miło mi.

- Piękna. – wyglądała na zamyśloną i tylko kiwała głową z uznaniem.

- Dziękuję.

- Dobra już dosyć tych czułości. My nie jesteśmy na emeryturze, żeby sobie pozwolić na pogaduchy. Do pracy. Layla pozwól do mojego gabinetu. – odezwał się groźnym tonem szef. Był jakiś nie w humorze, ciekawe co się stało. Nie czekając na moją odpowiedź, ani potwierdzenie udał się do gabinetu. Doskonale wiedział, że zaraz przyjdę, przecież nic innego mi nie pozostało.

- Nie martw się on tak zawsze. Dzisiaj po prostu coś go ugryzło. – wyjaśnił Ethan, gdy tylko Lucas zniknął z pola widzenia.

- Chyba powinna iść, bo jeszcze mi się dostanie, a lubię swoją pracę. – uśmiechnęłam się szeroko i udałam w ślad za szefem. Weszłam na piętro i odłożyłam torebkę, a później odpaliłam komputer. Zalogowałam się i udałam do gabinetu grozy. Zapukałam dwa razy i gdy usłyszałam pozwolenie, weszłam. Szef stał odwrócony tyłem przy oknie. Zawsze tak robił jak był zły. Ciekawe. Ręce miał w swoich granatowych, garniturowych spodniach. Przez białą koszulę, było widać liczne tatuaże. Ten człowiek był ucieleśnieniem, mokrych snów każdej kobiety. Włosy znowu miał na żel, nie tak jak rano w totalnym nieładzie. Pan elegancki.

- Chciał mnie Pan widzieć. – musiałam przerwać tą ciszę, bo zaczynałam wariować i się ślinić. Jezu, przecież ja taka nie jestem.

- Usiądź. Musimy porozmawiać. – nawet nie raczył się do mnie odwrócić. Kurde, psu się poświęca więcej uwagi. Cóż, usiadłam. Dopiero wtedy odwrócił się w moją stronę, no dzięki Ci Panie. – Jutro muszę lecieć do Rosji, do mojego przyjaciela w interesach. – Do Jurijego, o kurde. – Oczywiście lecisz ze mną. Mam nadzieję, że to nie problem. – spojrzał na mnie i uśmiechnął krzywo, czekał na mój fałszywy ruch. Nie doczekanie. Interesy z szefem w Rosji lepiej brzmią, niż samotne wieczory z winem.

- Oczywiście, że nie. Proszę mi powiedzieć tylko o której mam być gotowa i na jak długo.

- Będę po Ciebie o czwartej rano, ubierz się wygodnie, najlepiej w jakiś dres. Będzie to długa podróż. Lecimy na cztery dni. Będziesz miała możliwość poznania moich przyjaciół.

- Nie ma potrzeby, mogę sama przyjechać na lotnisko.

- Będę o czwartej. Wyślij mi adres. Możesz wracać do pracy. – odpowiedział stanowczo.

Cudownie. Nie chciałam, żeby wiedział gdzie mieszkam, ale też bardzo cieszyłam się na spotkanie z Bianką i Jurijem. Wstałam z uniesiona głową i ruszyłam do drzwi. Gdy naciskałam na klamkę, usłyszałam jeszcze głos szefa.

- Zapomniałbym. Zabierz jeszcze jakaś elegancją suknie.

- Elegancką suknie? Po co? – zmarszczyłem brwi, bo nie podobało mi się to.

- Wybieramy się na charytatywny bal maskowy.

- Oczywiście. – Trochę lepiej mi się zrobiło, gdy usłyszałam, że będę miała maskę. Nie chce, żeby mnie ktoś rozpoznał. Niby jestem zaginioną księżniczka podziemia, ale ktoś może mnie rozpoznać. Ojciec ukrył mnie w wieku szesnastu lat, wtedy rzekomo zaginęłam i trop się urwał. Wiedzieliśmy, że gdy przeprowadzę się do Chicago, ktoś może mnie faktycznie porwać. Przez taki przekręt byłam bezpieczna. Wszystko wiedzieli moi rodzice, brat, właśnie Jurij i Bianka, która jest moją ukochaną kuzynką. Widać, że chyba też Pan Anthony i jego żona. Wiedziałam jedno moja tajemnica puki co jest bezpieczna. Udałam się do pracy, a później do domu pakować i zadzwonić do kuzynki, żeby mnie kryli.

Lucas.

Nie wiem co ta kobieta w sobie takiego miała. Przyciągała mnie do siebie jak magnes. Przecież ja się tak nigdy nie zachowywałem. Codziennie przychodziła Bre i codziennie, po wszystkim kazałem jej spierdalać. Każdego pieprzonego razu widziałem piękną brunetkę, którą pieprzę do utraty tchu. Dzisiaj jak ją zobaczyłem, to prawie spuściłem się w spodnie, jak pierdolony nastolatek. Kurwa. Musiałem ją po prostu zaliczyć i mi na pewno przejdzie. Dokładnie. Wiedziałem też, że ona coś ukrywa, dowiem się z czasem co.

Musiałem zabrać ją ze sobą do Rosji. Była dobra w tym co robi i gdy ja będę robił interesy, ona odwróci uwagę sobą. Jest piękna, a ja to wykorzystam.. Niestety takie jest życie. Zabij, albo Ciebie zabiją. Włączyłem odpowiednie okienko i video czat z moim przyjacielem się pokazał.

- Evans przyjacielu.

- Iwanienko. Przyjacielu.

- Przylatujesz jutro?

- Tak. Będę z moją sekretarką. Jest mi potrzebna, więc zabieram ją ze sobą.

- Potrzebna? – wiedziałem doskonale o co chodziło tego idiocie.

- Nie do tego co myślisz. Żoną się zajmij.

- Oczywiście. Moja ukochaną dochodzi do siebie po drugim porodzie i nie mam zamiaru jej do niczego wykorzystywać, ale już niedługo. – usłyszałem ten jego potężny śmiech. Fakt urodziła im się niedawno córeczka.

- Dobra dobra. Jak tam transport? – postanowiłem zmienić temat.

- Poszedł. Osobiście wszystkiego dopilnowałem, powinien być u Ciebie dzisiaj w nocy.

- Cudownie.

Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a później dokończyłem pracę. Wyszedłem z biura około ósmej, gdy już nikogo nie było. Szybki prysznic i musiałam się przespać, żeby o czwartej być po księżniczkę. Dostałem oczywiście adres, tak jak prosiłem.

O trzeciej zadzwonił budzik, więc wstałem i udałem się pod prysznic, żeby się lekko obudzić. Po wszystkim ubrałem się w zwykły szary dres i adidasy. Gotowy wziąłem torbę i zszedłem do samochodu.

Podjechałem pod jej blok idealnie o 4, a ona stała na chodniku i czekała. Cudownie. Zatrzymałem się centralnie przy niej i już miałem wysiąść, żeby otworzyć jej drzwi, ale księżniczka oczywiście mnie ubiegła. Sama otworzyła sobie tylne drzwi, wrzuciła walizkę i usiadła.

- Nie wygłupiaj się. Chodź do przodu.

- Dziękuję, tutaj mi dobrze.- miała lekko zaspany i zachrypnięty głos. Wyglądała seksownie w tym beżowym dopasowanym dresie i białych adidasach. O dziwo włosy związała w coś na kształt koka. Nie miała na twarzy, też ani grama makijażu, ale nie był jej potrzebny. Z natury była piękną kobietą.

- Layla. Proszę. – kurwa nie wiedziałem, że znam takie słowa. Chyba to na nią podziałało, bo spojrzała się na mnie i bez słowa przesiadła do przodu. Zadowolony z siebie ruszyłem na lotnisko. Całą drogę przebyliśmy w ciszy, ale pewnie tego potrzebowała. Niestety, ale czwarta nad ranem to nie była wyśmienita godzina do rozmów.

Podjechałem dość szybko na płytę lotniska. Wysiedliśmy z samochodu i wyciągnąłem bagaże. Oczywiście na szarpałem się z tym uparciuchem, o jej walizkę. Wygrałem. Wysiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca. Czekał w środku na nas Ethan i mój tata. Przywitaliśmy się i zwróciłem się do sekretarki.

- Przed nami przeszło dziesięć godzin drogi, prześpij się.

- Dziesięć godzin? – oczy miała jak spodki, przez co się zaśmialiśmy.

- Tak. Niestety to kawał drogi.

Zamknęła się w jednej z kajut, a ja postanowiłem zrobić to samo i ruszyłem do następnej. Same zalety prywatnego samolotu. Ściągnąłem buty i położyłem się na mikroskopijnym łóżku. Szybko zapadłem w sen. Ostatnim co pamiętam, to śnieżnobiały uśmiech z dodatkiem aparatu ortodontycznego i czarne jak węgiel oczy..  znowu.
___________________________________________

Hej kochani ❤️
Znowu do was wracam.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział wam przypadł do gustu.
Zdradzę wam mały sekret.  Zabawa się dopiero zaczyna 😈🔥😂

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz