Rozdział 28.

13.9K 374 27
                                    

Podjechałam pod dom. List dosłownie ciążył mi w torebce. Weszłam szybko do sypialni i szybko otworzyłam kopertę. Zobaczyłam odręczne pismo mojego męża. Łzy stanęły mi w oczach. Zaczęłam czytać.

    Moja ukochana żono.

Jeśli to czytasz, już mnie nie ma. Pewnie jest Ci ciężko i płaczesz. Nie rób tego i tak to nic nie da. Zawsze będę obok Ciebie. Nie dam Ci spokoju, nawet po śmierci, obiecuje Ci. Zawsze będę nad Tobą czuwał. Zostawiłem Ci też firmę, bo wiem, że ty zajmiesz się nią najlepiej. Mam w głowie jak dałem Ci szansę wykazać się przed zarządem i nie żałuję tego ani trochę. Dasz sobie radę ze wszystkim. Proszę Cię, żebyś jeździła z kierowcą, który będzie też Twoim ochroniarzem. Dostaniesz najlepszego, któremu zaufałem. Będzie to człowiek Twojego ojca. Proszę Cię, żebyś się słuchała.. Rezydencja też zostaje w twoich rękach, tam są nasze wspomnienia i tylko ty masz do nich prawo. Pewnie niedługo się dowiesz, albo już wiesz. Ktoś mnie zdradził. Owen nie był jedyny, a może nawet jest ich więcej. Ktoś odważył się mnie zabić, dlatego proszę Cię tylko o jedno skarbie. Nie wtrącaj się w to. Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał. Przepraszam za wszystko, a przede wszystkim za to co się stanie niedługo.

Kocham Cię.          Lucas.


Łzy ciepły mi jak szalone. Tak bardzo mi go brakuje, ale ma rację, dam radę. Dla niego. Znajdę tą kanalie, a raczej sama wystawi mi się na tacy. Nie miałam zamiaru odpuścić i on doskonale o tym wiedział. Ubrałam się w ukochany bordowy komplet sportowy i udałam się na dół. Musiałam trochę poćwiczyć. Siłownia była prawie pusta. Przed workiem znalazłam Nathana. Bił w niego z taką mocą, jak karabin maszynowy. Był bardzo podobny do Lucasa. Owinęłam ręce taśmą i zaczęłam wyprowadzać ciosy w powietrzu. Następnie przerzuciłam się na worek, a wtedy jakiegoś napadu szału. Uderzałam z ogromną siłą, nie panowałam nad sobą. Łzy zaczęły mi spływać, nie czułam już bólu. Nagle zostałam przyciśnięta do podłogi. Otworzyłam oczy, zauważyłam Nathana i dopiero teraz zrozumiałam, że miałam cały czas je zamknięte. Łzy mi ciekły po policzkach i wydałam z siebie niemy szloch. Zostałam poderwana z ziemi i mocno objęta ramionami. Tak bardzo brakowało mi Lucasa. Nie mogłam się pozbierać. Gdy już się uspokoiłam, puścił mnie.

- Wiecie kto to zrobił? – zadałam nurtujące mnie pytanie.

- Jeszcze nie, ale ktokolwiek jest kretem dowiem się.

- Ja się dowiem.

- Nie ma takiej opcji. Ty nie będziesz się w to wtrącać.

- Doskonale wiesz, że jak mi nie pozwolisz, to zrobię to na własną rękę. – oznajmiłam patrząc mu głęboko w oczy.

- Lucas nie chciał, żebyś się w to wtrącała.- pokręcił głową.

- Skąd wiesz? - zmrużyłam oczy.

- Rozmawialiśmy o tym.

- Super, ale i tak to zrobię. Teraz wybacz muszę skończyć trening. – oznajmiłam i weszłam na bieżnię. Słyszałam jak przeklina i wychodzi z pomieszczenia.
Cudownie. Sama się zajmę, odkryciem prawdy. Będzie mi potrzebny najlepszy haker na świecie potrzebny. Niestety, ale zajmę się tym jutro. Dzisiaj musiałam już iść spać. Jutro czeka mnie ciekawy dzień.

Właśnie stałam przed lustrem gotowa do wyjścia. Miałam na sobie dzisiaj białą koszulę, czarne spodnie garniturowe, cieliste szpilki, złoty zegarek i marynarkę pasującą do spodni. Włosy rozpuściłam, a usta pomalowałam czerwoną pomadką. Wszystko dopełniłam perfumami i z czarną dużą torebką wyszłam przed dom. Postanowiłam nie robić problemów. Przy samochodzie czekał już na mnie Vito. Uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja oczywiście odwzajemniłam. Podeszłam do niego i przytuliłam.

- Dobrze Cię widzieć. – wyszeptałam.

- Ciebie też księżniczko. Ciebie też. – odpowiedział.

Po chwili byliśmy już w drodze. Podjechaliśmy pod firmę i oboje weszliśmy do środka. Przy biurku sekretarki, kiedyś moim siedziała bardzo młoda dziewczyna. Mogła mieć z dziewiętnaście lat. Ciekawe. Gdy mnie zobaczyła, szybko wstała.

- Dzień dobry szefowo. – tak strasznie to brzmiało. Lucas był szefem i to on powinien tutaj być, a ja na jej miejscu. Trudno. Spojrzałam na nią

- Dzień dobry. Layla Evans, ale to pewnie wiesz. – wyciągnęłam w jej kierunku dłoń, którą przyjęła.

- Tak. Ja jestem Mia Farrow.

- Miło mi. Mój mąż Cię zatrudnił?

- Nie. Pan Ethan. – spuściła głowę, a ja swoją pokiwałam.

- Dobrze. Poproś go, żeby do mnie przyszedł. – po tych słowach weszłam do swojego gabinetu, a ochroniarz został na zewnątrz. Długo nie musiałam czekać na Ethana. Zapukał i czekał.

- Wejdź. – krzyknęłam. Drzwi się otworzyły i wszedł do środka. – Nie musisz pukać. Wchodź jak do siebie. Tak jak robiłeś, gdy siedział tutaj Lucas. – uśmiechnęłam się delikatnie. Jego twarz była strasznie zmęczona.

- Skoro tak chcesz, to dobrze. – oznajmił.- Jak się trzymasz?

- W ogóle. – mruknęłam i wstałam, po czym podeszłam do okna.- A jak Libi? No i ty.

- Ciężko. Zawsze był dla niej najważniejszy. – westchnął. – Co do mnie, to dam radę. – pokiwałam głową i odwróciłam się do niego.

- Słyszałam, że zatrudniłeś Mię.

- Tak. Została mi polecona przez Cartera, bo pewnie o to chcesz spytać. – uśmiechnął się lekko.

- Dokładnie. Wiesz skąd ją w ogóle zna?

- Podobno jego bratanica.

- Podobno?

- Tak. Bo o ile wiadomo nie mówił nigdy o bracie, ale to Lucas znał go najlepiej. – nie podobał mi się jego ton głosu, jakby nie wierzył mu.

- Okej. Dziękuję Ci. – podszedł do mnie.

- Zawsze możesz na mnie liczyć. Mam nadzieję, że wybaczysz mi wszystko, co stanie się niedługo.

Po tych słowach wyszedł. Kurwa, to samo napisał mi Lucas w liście. O co tutaj chodzi. Wiedziałam, że coś się potężnie nie zgadza i nawet jak będę go wypytywać, to przypuszczam, że to nic nie da. Niedługo się dowiem jak to określił. Resztę pracy, zajęłam się papierami.

Gdy wychodziłam z firmy, widziałam jak Mia kłóci się z kimś przez telefon. Była mega zdenerwowana. Gdy mnie zobaczyła, szybko zakończyła rozmowę i uśmiechnęła do mnie. Odwzajemniłam i wsiadłam do samochodu. Zwróciłam się od razu do kierowcy.

- Vito. Potrzebuje o niej wszystko. – wskazałam brodą na kobietę. – Mia Farrow. Moja sekretarka. Podobno bratanica, Cartera, prawnika Lucasa. Potrzebuje o niej informacji.

- Podobno? – spojrzał na mnie we wstecznym lusterku.

- Tak samo zareagowałam. Ethan twierdzi, że nie wiedział o bracie, a teraz pojawia się bratanica. Jak to mówią. Przezorny zawsze ubezpieczony.

- Sam Cię tego nauczyłem. – uśmiechnął się dumny.

- Widzisz, zagwarantowałeś sobie pracę.– zaśmiałam się, a on do mnie dołączył.

- Załatwione mądralo.

Zawsze traktowałam go jak drugiego ojca. Właśnie to on nauczył mnie strzelać i to on mnie szkolił na zabójcę. Weszłam do domu i udałam się od razu pod prysznic.

Wykąpana, poszłam do kuchni, zrobić jakąś kolację. Postawiłam na zapiekankę warzywną. Musiałam zacząć jeść, bo gdy zobaczyłam swoje ciało w lustrze, przeraziłam się. Zawsze byłam chuda, ale tym razem przesadziłam. Widziałam każde, żebro. Zaczęłam jeść, wtedy dzwonek zadzwonił i po chwili usłyszałam doskonale znane pukanie.

- Wejdź! – krzyknęłam. Drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich Vito. W dzieciństwie jak nie chciałam z nikim rozmawiać, utworzyliśmy taki tajny kod. Dlatego zawsze wiedziałam, że to on.

- Mam informacje. – pomachał mi teczką.- Czy to Twoja słynna zapiekanka?- zajrzał mi w talerz.

- Masz ochotę? – zapytałam, uśmiechając się szeroko.

- Oczywiście. Uwielbiam ją. – odpowiedział i usiadł przy stole. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i nałożyłam mężczyźnie porcje. Zabrał się za jedzenie, uprzednio podając teczkę.
Otworzyłam ją i zaczęłam czytać. Wtedy dopiero nie wierzyłam własnym oczom. Okazało się, że mówił prawdę. Była córką Enzo Farrow, który był przybranym bratem Cartera. Mieli tą samą matkę, która nie żyje, jak i sam Enzo. Jak udało się dowiedzieć Vito, Enzo zginął od postrzału, na środku ulicy. Dziwne. Nic nie jest napisane o Matce Mii.

- Nic nie wiemy o jej Matce?

- Nie. Ona jakby nie istniała. Nie wiem o co tutaj chodzi. Mam wrażenie, że Lucas zaczął coś podejrzewać i po prostu trzeba było się go pozbyć.

- Niestety, ale możesz mieć rację, a ja się dowiem o co tutaj chodzi. – spojrzał na mnie groźnie.

- Nie mieszaj się w to.

-Vito, doskonale wiesz, że i tak to zrobię. Jestem zabójcą. – warknęłam. Pokręcił tylko głową.

- Dziękuję. Jak zawsze było pyszne. Proszę Cię tylko, żebyś uważała na siebie. Wiesz doskonale, że jesteś dla mnie jak córka. – pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu. Zostałam sama, więc otworzyłam sobie wino. Coś mi nie pasowało. Wypiłam całą butelkę i położyłam się do łóżka. Zawsze jak wracałam do naszej sypialni, czułam jego zapach. Tak bardzo mi go brakowało. Właśnie z tą myślą usnęłam.

__________________________________________

Hej kochani ♥️
Wybaczcie, że tylko mnie nie było.
Nie mogę się ostatnio coś skupić.
Miłego Wieczoru. ❤️

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz