Obudziłam się sama. Nigdzie nie było Lucasa. Pewnie był już na dole, on rzadko pozwalał sobie na długi sen. Wstałam obolała po całej nocy i poszłam się ubrać. Wybrałam białe spodenki ze złotymi guzikami, do tego błękitny top i marynarkę. Zastanawiałam się nad obuwiem, ale w końcu wybrałam beżowe szpilki ze spiczastym przodem. Włosy związałam w luźnego koka i zeszłam na dół. W jadalni siedziała tylko moja mama z przyjaciółką i Lucasa mamą.
- Gdzie reszta? – zapytałam, przez co spojrzały na mnie.
- Mieli coś do załatwienia. Ale Lucas prosił, żebyś się spakowała, bo dzisiaj wracacie do Chicago.- odpowiedziała jakoś dziwnie Libi, nie patrząc mi w oczy. Pokiwałam tylko głową i zajęłam się jedzeniem. Później zabrałam się do pakowania rzeczy. Zajęło mi to trochę czasu, a go dalej nie było. Gdy już miałam sięgać po telefon, drzwi się otworzyły. Ujrzałam w nich mojego męża z bukietem kwiatów. Piękny widok. Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Co to za okazja? – zapytałam.
- Muszę mieć okazję dać żonie kwiaty? – zapytał całując mnie delikatnie w usta i podając mi kwiaty. Pachniały pięknie.
- Oczywiście, że możesz. Dziękuję. – pocałowałam go.
- Spakowana? .
- Tak.
Zeszliśmy na dół i nadszedł czas na pożegnanie z moją rodziną. Wyściskałam mamę i tatę, szeptając mu do ucha.
- Dziękuję Tato za wszystko. – uśmiechnął się delikatnie.
- Wierzę, że z nim będziesz szczęśliwa.
Następnie podeszłam do brata i mocno wtuliłam.
- Odwiedzaj mnie często.
- Wiesz, że teraz będę miał mnie czasu, ale zrobię co w mojej mocy.
No tak zapomniałam, że tata przekazał mu władze. Mój kochany braciszek. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy w stronę lotniska. Nie odzywałam się całą drogę. Miałam podły humor. Lucas chyba to zauważył, bo dał mi przestrzeń. Poszliśmy się położyć do kabiny i cały lot przespaliśmy w swoich ramionach.
Dni mijały, a ja już się zadomowiłam w rezydencji. Nic więcej niepokojącego się nie działo. Mogłam już wychodzić, oczywiście z milionową ochroną, ale zawsze coś. Dzisiaj chciałam zrobić mężowi niespodziankę, więc zabrałam się za robienie kolacji. Kupiłam na tą okazję nową bieliznę. Nagle drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Lucas. Spojrzałam na niego był jakiś smutny, ale jednocześnie wkurwiony. Coś się stało. Podszedł do mnie i pocałował w kark, a później w szyję i owinął ramiona wokół mojego brzucha, żeby się mocno przytulić.
- Zmęczony?
- Jak cholera. – mruknął.
- Chodź, zrobiłam twojego ulubionego steka.
- Wiesz jak mi poprawić dzień.
- Dopiero go poprawie. – uśmiechnęłam się zalotnie. Spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami.
- Poprawisz powiadasz? – zaczął się powoli do mnie zbliżać. Pokiwałam głową. Złapał moje pośladki i posadził na blat. – Specjalnie założyłaś sukienkę?
- Tak. – odpowiedziałam pewnie i przygryzłam dolną wargę.
Rozszerzył mi nogi i usadowił się między nimi ściągając sukienkę. Przyjrzał mi się i uśmiechnął szeroko, oblizując usta. Podobało mu się to co widział. Wcale się mu nie dziwiłam. Miałam na sobie piękna, koronkową, czerwoną bieliznę z paskami między piersiami i na brzuchu.
- Jezu kobieto wykończysz mnie – zaśmiał się i zaczął szaleńczo całować.
Wszedł we mnie brutalnie. Poruszał się we mnie chaotycznie i pocierał szybko łechtaczkę. Cała płonęłam pod jego dotykiem. Oboje doszliśmy w tym samym czasie. Przytuliłam się do niego
Po jakimś czasie zabraliśmy się znowu do jedzenia. Napiłam się wina i znowu spojrzałam na męża, był rozkojarzony.
- Powiesz co się dzieje? – spojrzał mi w oczy i zmarszczył brwi.
- Nie wiem o co Ci chodzi. Nic się nie dzieje.
- Przestań mnie zbywać. Lucas nie jestem ślepa.
- Skarbie. Nic się nie dzieje. Mam problemy z przerzutami i to wszystko. – uciął, a ja mu nie wierzyłam nawet przez chwilę. Może i był problem z przemytem, ale to nie było jego jedyne zmartwienie. Wiedziałam, że niedługo się dowiem i jakiś powód jest tego, że nie chce mi powiedzieć. Po skończonej kolacji poszliśmy do sypialni. Poszłam się wykąpać, a jak wróciłam Lucas już spał. Był zmęczony. Weszłam do łóżka i przytuliłam się do niego. Sen pochłonął mnie szybko.
Rano obudziłam się pierwsza, więc poszłam do garderoby, żeby się ubrać. Wybrałam różową bluzkę koszulową, spodenki jeansowe i białe adidasy. Zeszłam na dół, żeby zrobić śniadanie. Dzisiaj miałam jakieś dziwne uczucie i wrażenie, że coś się stanie. Coś złego. Odgoniłam złe myśli i przerzuciłam naleśniki na patelni. Poczułam na sobie wzrok i wiedziałam, że Lucas już wstał.
- Usiądź, zaraz będzie jedzenie. – powiedziałam nagle i odwróciłam się do niego. Stał oparty o framugę i się uśmiechał.
- No tak zapomniałem, że moja piękna żona ma oczy dookoła głowy. Muszę uważać. – podeszła i pocałował mnie w usta.
Zabraliśmy się za jedzenie. .
- Muszę jechać.
- Co dzisiaj masz do pracy ciekawego?
- Jadę do firmy, a później mam spotkanie na mieście z kontrahentami.
- Może pojechałabym z Tobą? Pomogła? – poderwał głowę i zmrużył oczy.
- Nie ma mowy. Odpoczywaj w domu.
- Chciałam Ci tylko pomóc. Nudzę się. Chciałabym wrócić do pracy.
- Porozmawiamy o tym jak wrócę.
- Dobrze. – pokiwałam głową. – A o której wrócisz? – podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
- Nie wiem kochanie.
Wstałam i przytuliłam się do niego. Ten zaczął mnie szaleńczo całować, a po chwili był znowu we mnie. Poruszał się w moim wnętrzu, niemal boleśnie powoli. Zaczęłam się poruszać szybciej, ale on mnie zatrzymał w miejscu, przytrzymując za ramiona. Spojrzałam mu w oczy, a on pokręcił przecząco głową. Zgodziłam się, a on położył mi drugą dłoń na łechtaczce i zaczął pocierać. Pożerał moje usta. Doszłam z głośnym krzykiem, a on zaraz po mnie.
- Lucas.
- Layla.
Po wszystkim wysunął się ze mnie powoli i ostatni raz pocałował, po czym wyszedł. Uśmiechając się do siebie, udałam pod prysznic.
Godziny mijały, a ja nie miałam kontaktu z mężem. Było już po północy i dalej nic. Wiedziałam, że coś się stało. Próbowałam dodzwonić się do Ethana i Pana Anthonego, ale bez skutku. Mieli wyłączone telefony. Musiałam przyznać, bo obudziły mnie hałasy z korytarza. Wstałam szybko i wyszłam na przeciw Ethanowi.
- Telefon się odbiera. – zaczęłam z wyrzutem, ale wtedy jego twarz oświetliły mi lampy. Miał łzy w oczach i był smutny. Zakryłam usta dłonią. – Co się stało i gdzie jest Lucas?
- Nie wiem nawet od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.
- Jechaliśmy właśnie ze spotkania. Lucas tradycyjnie swoim i ja swoim, a za nami ochrona. Jechaliśmy akurat w tunelu. – przerwał na chwilę, a mi zrobiło się gorąco. – Lucasowi w samochodzie, przestały działać hamulce. Nagle uderzył w mur i samochód stanął w płomieniach, po czym wybuchnął. Nie dałem rady go uratować. Nic nie mogłem zrobić. – po jego słowach zamarłam. Nie rozumiałam nic.
- Co ty chcesz mi powiedzieć? – wyszeptałam i zmarszczyłam brwi.
- Layla, on nie żyje.
- Kto? – szok, owładnął całe moje ciało. Zrobiło mi się gorąco i zimno jednocześnie.
- Lucas. Lucas nie żyje. – wtedy przestałam oddychać. Zaczęłam się trząść, krzyczeć, płakać, aż w końcu pochłonęła mnie ciemność i zemdlałam.

CZYTASZ
Bound by promise.
RomanceLayla Vitalle (Santini). Przez tragiczne wspomnienia, znika z mafijnego półświatku i działa od tej pory, jako płatny zabójca. Nikt nie zna jej tożsamości. Kobieta widmo, uznawana za zaginioną. Pewnego dnia, postanawia wyjechać do Chicago i zaczyna p...