Rozdział 11.

17.4K 509 23
                                    

Pod posiadłością byłam po godzinie. Wzięłam swoją czarną torebkę i wysiadłam z samochodu, uprzednio płacąc taksówkarzowi. Oczywiście zostałam wpuszczona i nie obyło się bez spojrzeń. Libi stała w progu i czekała za mną. Zagwizdała na mój widok i uśmiechając się szeroko, wpuszczając do środka. Sama wyglądała zajebiście. Czarna bluzka z długim rękawem i bordowa krótka spódniczka oraz czarne rajstopy, idealnie wyglądały ze związanymi włosami w kok i bordowymi ustami.

- No muszę powiedzieć, że wyglądasz cudownie. – odezwałam się pierwsza, na co uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Oj ty również.

Weszłam do środka i udaliśmy się do kuchni. Zagrałyśmy wino i jedzenie, po czym poszłyśmy do jej pokoju. Rozłożyłyśmy się przy stoliku i zaczęłyśmy pić.

- Co ty taka smutna? – usłyszałam zmartwiony głos przyjaciółki.

- Przespałam się z Twoim bratem. – wystrzeliłam z siebie bez ostrzeżenia, ona na moje słowa wypluła całe wino, które miała w ustach. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami i ustami. .

- Pierdolisz? – spojrzała na mnie, a ja pokręciłam delikatnie głową.. – Jezu ty nie żartujesz. – zakryła usta dłonią.

- No nie. To nie temat do żartów.

- Jak było? – jej entuzjazm, aż palił w oczy. Zmienił się dosłownie diametralnie. Zaśmiałam się tylko i pokręciłam głową.

- Serio chcesz wiedzieć.? – przytaknęła. – Było cudownie. Czułam się chciana, piękna i doceniona. Traktował mnie jakbym była boginią. Jedyną, a wiem, że tak nie jest. Skupił się tylko i wyłącznie na moich potrzebach, czerpiąc trochę przyjemności dla siebie. Potem wszystko zepsułam.

- Co zrobiłaś?

- Uciekłam. - otworzyła szeroko oczy i zakryła usta dłonią na moje słowa.

- O kurwa. Faktycznie kicha.

- Ta.

- A czemu uciekłaś?

- Nie możemy być razem. Nie mogę być z nikim.

- Dlaczego.? - teraz zmarszczyła brwi.

- Kiedyś się dowiesz. Obiecuje, ale na razie zmieńmy temat. Zresztą on też nie może być z nikim.

- Fakt. Tata już załatwił mu żonę. Podobno jak miał dwanaście lat.

- Nie wiadomo z kim? - nie ukrywałam już swojej ciekawości. Musiałam korzystać z okazji, może czegoś się dowiem.

- Nie. Tata nie chce powiedzieć. Podobno tylko moja mama wie, a no i ojciec tej dziewczyny. Była lata temu, spisana jakaś umowa, łącząca tą dwójkę. Niedługo ma się wszystko wyjaśnić.

- Ciekawe.

- Dokładnie.

- Dobrze. Teraz zmieńmy już temat. - powiedziałam i nalałam nam wina do kieliszków.

Takim sposobem znalazłyśmy się na tarasie dobudowanym do jej pokoju.

- Skoro rozmawiałyśmy o mnie. – zaczęłam – A Ciebie coś łączy z Ethanem? – spojrzała na mnie znad kieliszka i widziałam jak rumienią jej się policzki.

- Nic nas nie łączy. – odpowiedziała cicho.

- Może i tak, ale byś chciała. – pokiwała głową. – Czemu mu nic nie powiesz?

- Zwariowałaś? Lucas by mnie zabił, a o nim lepiej nie mówić. Zresztą Ethan nie jest mną zainteresowany.  – zaśmiałam się na jej słowa.

- Oczywiście, że jest. Otwórz oczy dziewczyno.

- Co masz na myśli? - widziałam w jej oczach nadzieję.

- Wystarczy jak patrzy na Ciebie. Nie może oderwać wzroku.

- Tak jak Lucas od Ciebie. - odcięła się, a ja zaśmiałam się.

- Lucas patrzy na mnie z pożądaniem, a Ethan na Ciebie z miłością. Drobna różnica. Zresztą sama zobaczysz, a Lucasem się nie przejmuj.

- Niestety, teraz już on musi wydać na to pozwolenie.

- Skąd wiesz czy Twój tata nie obiecał Cię już mu? - właśnie zaśmiałam ziarnko niewiedzy w jej głowie. Kochałam ją jak siostrę, którą zawsze chciałam mieć.

Śmiałyśmy się w najlepsze i tańczyłyśmy. Wino weszło na prawdę mocno. Właśnie drzwi się otworzyły i wszedł do środka Pan Anthony z tacą, pełną jedzenia i jeszcze wina, oraz lodów.. Już nam ślinka cieknie.

- Macie tutaj jeszcze parę rzeczy. Zostawię was. Miłej zabawy.

- Ty to wiesz jak uszczęśliwić kobiety, tatko. – rozpromieniła się i podbiegła do stołu, na którym postawił wszystko. Wzięła po kubełku lodów i podała mi jeden i napełniła kieliszek winem. Rozsiadłyśmy się i włączyłyśmy kolejne romansidło.  Miałyśmy bardzo dobry humor i już prawie zapomniałam o tym co się stało, aż usłyszałyśmy krzyki. Zerwaliśmy się szybko i wyłączyłyśmy film i z Libi nasłuchiwałyśmy co się dzieje.

- Gdzie jest ta kurwa! – usłyszałam dobrze mi znany głos, po chwili jego właściciel pojawił się w ogrodzie z pistoletem w ręce. Oznaczało to kłopoty i to cholerne.

- Kogo on szuka? – Libi wyszeptała przy moim uchu. Była wystraszona, co oznaczało również, że Lucas nie był często w takim stanie.

- Nie mam pojęcia, ale ktokolwiek to jest, ma przejebane. Ostatni raz widziałam go takiego jak Nathan został postrzelony. Co prawda nie biegał wtedy z bronią.

- Wszyscy wyłazić! – dalej krzyczał, wyszłyśmy powoli na raz i schowaliśmy się za murek. - Powybijam jak kaczki.

Gdy już cała ochrona się pokazała, zaczął się armagedon o nazwie Evans.

- Powiem raz.l Szef Ochrony. – na jego słowa z szeregu wyszedł czarnoskóry mężczyzna, ten sam co przyniósł mi ostatnio tabletki. – Kamery w biurze. – kolejny, tym razem blondyn, a ja już w ogóle nie wiedziałam o co chodzi. – ochroniarz od działu technicznego. – następny, tym razem wyglądał na Włocha.

Lucas zaczął koło nich krążyć jak jastrząb. Nagle ustał przy czarnoskórym i przystawił mu pistolet do skroni. Widziałam jak chłopak się spina.

- Connor wiesz doskonale, że jeśli się nie dowiesz kto to zrobił, ty również jesteś martwy? . – chłopak przełknął ślinę i pokiwał głową. – odpowiadaj

- Tak szefie.

Lucas odszedł od niego i podszedł do następnego

- Declan, miałem Cię za zaufanego człowieka. Proszę, a tu takie zaskoczenie.– teraz był Cholernie spokojny, a ja byłam coraz bardziej ciekawa, co się tutaj dzieje. Zeszłyśmy po cichu do ogrodu i schowaliśmy za drzewem.

- Szefie. Wiem, że zjebałem, ale to nie ja. Zostawiłem wyłączone kamery tak jak szef kazał. Wyszedłem zjeść jakieś śniadanie i zamknąłem drzwi. Nie mam pojęcia.

Lucas wyglądał jakby się zastanawiał, a po chwili twarz chłopaka spotkała się z jego pięścią.. Zaczął go okładać. Na szczęście Ethan go odciągnął. Wyglądał jak wściekły byk.

- Powiedz mi teraz ty, jaką bajkę mi wkręcisz? – zwrócił się do ostatniego mężczyzny, ocierając zakrwawione ręce w białą koszulę. Miał istny obłęd w oczach.

- Poszedłem z nim szefie. Wszystko było zamknięte. Nie mam pojęcia jak ktoś mógł się tam dostać. – zmarszczyłam brwi, może ktoś mu coś ukradł.

- Wy sobie nie zdajecie sprawy z powagi sytuacji. – zaciekawiłam się i nawet nie zdałam sobie sprawy gdy nogi wyprowadziły mnie z kryjówki, a on kontynuował. – To nie jest zwykły, nic nie znaczący filmik, tylko mój seks z Laylą do jasnej cholery. Każdą dziwkę miałbym gdzieś, ale nie ją do kurwy. Jej należy się szacunek. Ktokolwiek go ma, jest niebezpieczny i może dużo namieszać.

Teraz już stałam i czułam jak świat mi się wali. Pierwszy zauważył mnie Ethan i otworzył szeroko oczy.

- Layla? – moje imię w jego ustach brzmiało jakoś obco, wszystko było jakieś obce. Na jego słowa odwrócił się Lucas i spojrzał na mnie. Jego twarz wyrażała ból. Łzy spływały po mojej twarzy.

- Skarbie. Dowiem się. – więcej już nie dotarło do mnie, bo świat zaczął mi wirować i już miałam upaść, ale silne ramiona Lucasa złapały mnie w odpowiednim momencie. Zemdlałam.

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz