Nawet nie wiecie jaki mam ubaw z jego bezsilnej miny. Wygląda jak dziecko na placu zabaw, na którym wszystkie atrakcje są zajęte. Oczywiście specjalnie założyłam taką krótką spódniczkę. Postanowiłam wrócić z nim do domu, ale nie będzie tak cudownie. Pokaże mu jak wygląda wkurwiona kobieta, a że mój charakter nie jest za spokojny to urządzę armagedon. Weszliśmy do domu i od razu udałam się do sypialni, spakować ciuchy. Oczywiście wszedł za mną i przystanął w progu.
- Co ty robisz? - spojrzał na moje dłonie i zmarszczył brwi.
- Przenoszę się do innej sypialni. Chyba nie myślałeś, że będziemy teraz cudowną rodzinką i tak po prostu Ci wybaczę i odpuszczę. - zaśmiałam się, ale po jego poważniej minie stwierdziłam, że właśnie tak twierdził. Cóż, jego problem. Pokręciłam głową i wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia.
- Dobra zostaw to. - wyrwał mi bluzkę z dłoni. - Ja się wyniosę.
- Nie ma takiej potrzeby. Już nawet wiem w jakim pokoju będę spać.
- Jakim?
- Naprzeciwko. Więc nie uciekam za daleko. Lepszy tam jest widok. - wzruszyłam ramionami i zabrałam swoje rzeczy, po czym udałam się do wskazanego pomieszczenia. Sypialnia była trochę mniejsza od poprzedniej, ale miała piękny widok, łazienkę i garderobę. Niczego więcej mi nie było trzeba. Odświeżyłam się i przebrałam w ulubiony sportowy, bordowy set oraz buty. Zeszłam zadowolona z siebie do siłowni. Oczywiście nie byłam tutaj sama. Znajdowali się tutaj ochroniarze, Ethan, Nathan i sam pan i władca. Przedstawienie czas zacząć. Podniosłam wysoko głowę i zaczęłam swoją rozgrzewkę, uprzednio zakładając słuchawki z włączoną muzyką. Cały czas czułam na sobie palący wzrok. Nie zwracając na niego uwagi, weszłam na bieżnię. Po skończonym dystansie, udałam się do mojego ukochanego punktu, zaraz po strzelnicy oczywiście, na którą zaraz się wybiorę. Założyłam ochraniacze i zaczęłam uderzać w worek. Musiałam spuścić trochę emocji z siebie. Natłok ostatnich wydarzeń dał mi porządnie w kość. Tak bardzo mi z jednej strony brakuje Lucasa, ale z drugiej chce dać mu nauczkę. Nawet nie wiem, kiedy skończyłam trening, a gdy wróciłam do rzeczywistości zauważyłam, że zostałam sama. Ładnie musiałam odlecieć. Przeszłam na strzelnice i wtedy dowiedziałam się, gdzie są moi towarzysze z siłowni. Wybrałam sobie moją ulubioną broń i zajęłam stanowisko. Czułam cały czas na sobie więcej par oczu. Oddałam strzał, kolejny i następny. Cały magazynek opróżniłam z prędkością światła. Miałam ochotę krzyczeć, bić, a najlepiej kogoś zabić. Dokładnie. To był dobry pomysł. Odłożyłam broń na miejsce i ruszyłam do wyjścia, zwracając się jeszcze do Lucasa.
- Poczekam w gabinecie. - wyszłam z pomieszczenia i usłyszałam kroki męża za mną.
- Co się stało? - zapytał jak już byliśmy u niego w biurze.
- Daj mi jakieś zlecenie. - spojrzał na mnie jak na idiotkę, a ja miałam mu ochotę zajebać.
- Chyba sobie żartujesz. - prychnął.
- Czy wyglądam jakbym żartowała? Serio Lucas?
- Nie.
- Nie wkurwiaj mnie.
- Layla nie. Jesteś moją żoną i koniec z zabijaniem. Nikt nie może Cię z tym połączyć. Dałaś wystarczający popis na siłowni i strzelnicy. Nie chce, żeby ktoś wiedział do czego jesteś zdolna. Szczególnie moi ludzie.
- Nie rozumiem Cię. Na pewno nie pozwolę Ci mnie ograniczać. Nie chcesz dać mi zlecenia, okej. Zaraz zadzwonię do brata i jeszcze dzisiaj wylatuje, albo mam jeszcze Jurijego. - oznajmiłam i ruszyłam do wyjścia.
- Co Ci tak na tym zależy?
- Nie mam zamiaru Ci się tłumaczyć.
- Dalej jesteś obrażona? - zapytał ze zmarszczonymi brwiami.
- Obrażona?! - krzyknęłam obrażona? - Ja jestem na Ciebie cholernie wkurwiona.
- Jeszcze Ci nie przeszło? Co ja mam jeszcze zrobić, żebyś mi wybaczyła?
- Myślisz, że tak łatwo pójdzie? To się kurwa pomyliłeś.
- Uwierz we mnie, w nas. - wyszeptał, zbliżając się do mnie.
- Nie zbliżaj się do mnie. - wyciągnęłam dłonie przed siebie, cofając się. - Gdybyś wiedział jaką czułam pustkę, gdy się dowiedziałam, że nie żyjesz. Nie dawałam sobie rady. Każdy dzień był jakiś niejaki. Chciałam dołączyć do Ciebie i przestać czuć ten jebany ból. Chciałam usłyszeć, zobaczyć Cię znów. Chciałam wtulić się znów w Twoje ramiona, w których czułam się tak bezpiecznie. Powtarzali mi, że czas leczy rany, ale ze mną było jeszcze gorzej. Wcale nie czułam się lepiej. - poczułam łzy, które płynęły ciurkiem po moich policzkach. - Codziennie nosiłam twoje ubrania, które w końcu nie pachniały już Tobą. Godzinami siedziałam w Twoim biurze i czując Ciebie byłam spokojniejsza. Dlatego wcale nie jestem obrażona. Ja tylko w spokoju przeżywam moją nienawiść do Twojej osoby. - otarłam wierzchem dłoni policzki. Lucas stał zamurowany i patrzył się smutnymi oczami w moje. Nagle się ruszył i rzucił tylko nma szybko.
- Zejdź do piwnicy. Carter będzie na Ciebie czekał. Wyciągnij coś od niego. Chłopaki Ci pomogą. - oznajmił i wybiegł z gabinetu. Dałabym sobie ściąć nawet głowę, że miał łzy w oczach.
Ruszyłam do sypialni, żeby doprowadzić się do porządku. Nie chciałam, żeby widzieli mnie w takim stanie. Na takie coś mogłam pozwolić tylko Lucasowi. Przecież był w końcu moim mężem. Założyłam czarny koronkowy top, skórzane spodnie i kurtkę i wojskowe buty. Włosy rozwiązałam i usta pomalowałam czerwoną pomadką. Zeszłam na dół i faktycznie czekał już na mnie Carter przywiązany do krzesła. Pod ścianą stał już Ethan i Nathan, ale to w rogu na krześle w idealnie skrojonym garniturze, białej koszuli i czerwonym krawacie, siedział Lucas. Uwielbiałam go w takim zestawie.
- Proszę żono. - wskazał na zdrajcę, który spojrzał na mnie z rozbawieniem. Nie wyglądał za dobrze, ale musieli mu dawać coś na wzmocnienie. Codziennie miał przesłuchania, a do przyjemnych nie należą.
- Serio szefie? - usłyszałam szept jednego z ludzi, ale został od razu uciszony podniesieniem ręki.
- Proszę. Kto mnie odwiedził. Już wybaczyłaś mężusiowi? - zadrwił ten śmieć. Podeszłam szybko i wymierzyłam mu szybkiego i mocnego prawego, sierpowego. Jego głowa, aż odskoczyła w drugą stronę.
- Nie Twój pierdolony interes. - wysyczałam.
- Jeszcze masz coś do powiedzenia? - znowu usłyszałam szept, tym razem Lucasa do chłopaka, który pokiwał w odpowiedzi przecząco głową. Wyglądał na przestraszonego, a ja się dopiero rozkręcałam. Podszedł do mnie Ethan.
- Jestem do Twojej dyspozycji droga Pani. - oznajmił z uśmiechem, który odwzajemniłam. Podeszłam do stołu ze sprzętem i wybrałam sobie ulubiony nóż.
- Przykujcie go do sufitu, uprzednio rozbierając, ale zostawcie mu gacie, bo nie chce się zrzygać. - wszyscy się zaśmiali. Oczywiście oprócz tego, o kim mowa. Tradycyjnie był protest, ale udało im się i sobie wisiał. Nogi i ręce miał przywiązane na kształt litery x, a usta miał zaklejone.
Podeszłam do niego i przyłożyłam koniec noża do jego boku. Delikatnie nacięłam, ale nie wyrządzając dużej krzywdy. Musiał być świadomy. Próbował się ruszyć, ale niestety nie było mu to dane. Zrobiłam delikatne nacięcie. Skończyłam na sześciu. Odłożyłam nóż i zerwałam taśmę z jego ust.
- Jesteś psychopatką. - wycharczał.
- Wolę kobieta z wyobraźnią. - specjalnie to powiedział. Kątem oka widziałam, że Lucas i Ethan się uśmiechnęli. Zdali sobie sprawę, że słyszałam kiedyś ich rozmowę. - Dobra masz dwa wyjścia. Pierwsze, mówisz mi wszystko, a ja w zamian, funduje Ci szybką śmierć. Drugie trochę się zabawimy.
- Nic mi nie zrobisz, a ja Ci nic nie powiem suko. - Widziałam, jakiś cień. Po chwili Lucas złamał mu nos.
- Jeszcze raz obrazisz moją żonę, a urządzę Ci piekło. - Wysyczał, a ja uśmiechnęłam, się pod nosem.
- Dobrze w takim razie, wybrałeś, że się zabawimy. - Luke zajął swoje miejsce, a zabrałam sól z półki. Słyszałam, jak mężczyźni wciągają powietrze. Nabrałam szczyptę w palce i posypałam pierwszą z ran. Krzyk rozniósł się po pomieszczeniu. - Gdzie jest matka Mii, a Twoja bratowa.
- Nie żyje.
- Oboje doskonale wiemy, że tak nie jest.
- Nie wiem o czym mówisz. - wycharczał. Pokiwałam głową i wzięłam kolejną porcję soli i posypałam kolejną ranę. Znowu zaczął krzyczeć, a ja spojrzałam na niego znudzona.
- Gdzie jest Kate? - cisza. Więc znowu powtórzyłam czynność. - To jak?
- Polska. - wyszeptał.
- Graba ?! - krzyknął Lucas.
- Tak.
- Coś mi się tutaj nie zgadza. - zmrużyłam oczy. - Ignacy nie ma, żadnego zatargu z Lucasem. Po śmierci Wilka Polska, Rosja i Chicago mają zgodę. Odbudowali swoje kontakty i za dużo mają do stracenia.
- Ostrzegali mnie kurwa przed Tobą.
- Kto?
- Javier i Miguel.
- Javier? - spytałam.
- Diaz. Meksykański boss.
Widziałam tylko jak Lucas biegnie w moją stronę, a przed moimi oczami zrobiło się ciemno. Zemdlałam.
CZYTASZ
Bound by promise.
RomansaLayla Vitalle (Santini). Przez tragiczne wspomnienia, znika z mafijnego półświatku i działa od tej pory, jako płatny zabójca. Nikt nie zna jej tożsamości. Kobieta widmo, uznawana za zaginioną. Pewnego dnia, postanawia wyjechać do Chicago i zaczyna p...