Rozdział 8.

17.7K 488 2
                                    

Całą niedzielę spędziłam pod kocem, z wyłączonym telefonem. Wcale nie unikałam szefa, nie prawda. Boże, tak to prawda. Samej siebie, nawet nie potrafiłam oszukać. Cały czas miałam wyłączony telefon, dziwne było, że nie przyjechał sprawdzić. Chociaż może dawał mi czas. Widział jak się speszyłam.

Niestety poniedziałek nadszedł zdecydowanie za szybko. Właśnie weszłam do firmy i zajęłam się swoją pracą. Dzisiaj szef miał spotkanie z bardzo ważnym klientem i miałam mu w tym towarzyszyć. Zaczęłam się przygotowywać, gdy pojawił się mój pracodawca, ze swoim ojcem. Oboje spojrzeli na mnie, ale to ten pierwszy miał dzikie spojrzenie.

- Dzień dobry. – powiedziałam pewna siebie, musiałam zacząć go olewać, ale to wcale nie było takie proste.

- Dzień dobry kochanie. Jak się czujesz? – zapytał pan Anthony z szerokim uśmiechem, który od razu odwzajemniłam.

- Dziękuję, dobrze, a pan?

- Wyśmienicie.

- Cudownie. Przyniosę za chwilę kawę.

- Nie kłopocz się kochanie. Ja idę do siebie, zaraz macie spotkanie, nie będę przeszkadzał. – pokiwałam głową, a mężczyzna się oddalił. Zostałam sama z szefem, który właśnie wwiercał we mnie spojrzenie. Podszedł do mnie powoli i oparł obiema dłońmi o blat. Spojrzałam mu w oczy, a ja widziałam w nich rozczarowanie. Po chwili wysyczał

- Nienawidzę być ignorowany. Zapamiętaj to sobie. – był mega wkurzony, bo czym dalej kontynuował. – Chcesz to będziemy tak grać. – ustał prosto i udał się do swojego gabinetu, ale usłyszałam jeszcze jak krzyknął, przez ramię. – Masz dwadzieścia minut i widzę Cię u mnie w gabinecie.

Dupek. Kurwa. Ten człowiek zachowuje się jak dziecko czasami. Rozumiem, że nie powinnam go olewać, ale on nie powinien przekraczać granic. Serio lubię swoją pracę. Spojrzałam na złoty zegarek na mojej ręce i już czas. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i udałam się do szefa. Zapukałam i po uzyskaniu pozwolenia weszłam do środka. Stał odwrócony tyłem do drzwi, tak jak zawsze, gdy miałam przyjść. Podeszłam do stołu, położyłam kawę oraz szklanki i udałam się po swoje notatki i potrzebne papiery. Lucas odwrócił się dopiero, gdy zabrzmiało pukanie. Podeszłam i otworzyłam drzwi, zapraszając gości do środka i wszystko się zaczęło.

Lucas.

Byłem na nią taki wkurzony. Wydzwaniałem do niej cały dzień, a księżniczka wyłączyła telefon. Nie powinienem być o to zły, bo była po pracy, ale kurwa mać byłem zły. Nienawidziłem, gdy mnie ktoś olewa.
Gdy ją dzisiaj zobaczyłem zaniemówiłem. Wyglądała wspaniale w białej eleganckiej bluzce z długim rękawem. Tylko gdy się odwróciła dostałem zawału. Kremowa spódniczka przed kolano idealnie podkreślała jej cudowny tyłek, a złote szpilki wydłużały i tak długie nogi. Mój wzrok zatrzymał się na tym naszyjniku, który ma każdego dnia. Ciekawe co on dla niej znaczy.
Moje rozmyślania przerwało pukanie. Layla podeszła i otworzyła, a ja zobaczyłem w nich ulubionego kontrahenta. Saburo Tabaka. Właściciel części samochodowych w Japonii, ale i Boss Japońskiego oddziału. Przywitaliśmy się, po czym postanowiłem przedstawić kobietę.

- Saburo. Chciałbym przedstawić Ci moją sekretarkę. Layla Vitalle.

Mężczyzna ukłonił się jej, a ona zrobiła to samo.

- Piękna z Ciebie kobieta. – odezwał się w swoim ojczystym języku. Czy on kiedyś przestanie sprawdzać ludzi, a ona kobiety to się uwzioł..

- Dziękuję. Wiele takie słowa dla mnie znaczą. – odwróciłam się na dźwięk cichych, ale stanowczych słów w tym samym języku.

- Proszę. Proszę. Kolejne zaskoczenie. – odezwał się patrząc przenikliwie.

- Znam trochę języków. – patrzyła mu prosto w oczy i wcale się nie bała. Założyłem ręce na piersi i przyglądałem się im. Cały czas rozmawiali po japońsku.

– Moi rodzice jak jeszcze żyli, bardzo naciskali, żebym umiała się chociaż porozumieć w najważniejszych językach świata. – zaciekawiła mnie, ale nie tylko mnie jak widać. Doskonale rozumiałem o czym rozmawiają, bo mi ojciec wpajał tą samą zasadę. Tylko dla mnie najważniejszymi językami były mafijne, a dla niej?

- Jakie języki jeszcze znasz? – odezwałem się, a oni odwrócili do mnie. Layla wyglądała jakby właśnie sobie o mnie przypomniała, ale odpowiedziała.

- Hiszpański, Angielski, Włoski wiadomo, Chiński, Japoński bo się lekko różnią, Polski i Rosyjski. Jeszcze lekko umiem mówić po niemiecku. Szefie. – jej głos brzmiał nieobecnie, dziwnie. Pokiwaliśmy głowami z uznaniem. Języki mafijne. Kim była ta kobieta. Musiałem się tego dowiedzieć.

Usiedliśmy na miejscach i resztę spotkania przebiegło po mojej myśli, więc byłem zadowolony. Goście się pożegnali i wtedy zostałem znowu sam z Laylą.

- Przygotuj mi raport ze spotkania i będziesz wolna. – odezwałem się, ale myślami już byłem przy innej rozmowie.

- Oczywiście, już się za to biorę. – oznajmiła i wyszła, a ja odprowadziłem wzrokiem jej tyłek. Boże. Wariowałem. Gdy kobieta zamknęła drzwi, złapałem telefon i wykręciłem odpowiedni numer.

- Halo. – odezwał się po dwóch sygnałach.

- Natan. Potrzebuje informacji. Wszystko rozumiesz? Wykop z każdej dziury, wiem, że potrafisz. – tak właśnie było. Nie znałem lepszego hakera jak mój młodszy brat. Był najlepszy z moich ludzi i wiedziałem, że da radę.

- Spoko, a o kim?

- Layla Vitalle. Moja sekretarka. Sprawdź każdy trop.

- Wszystko dobrze? Czemu mam ją sprawdzić? – w jego głosie czuć było niepewność, faktycznie sprawdzałem tylko ludzi, których serio nie byłem pewien.

- Tak. Jak coś będziesz miał, daj znać. – Oznajmiłem i się rozłączyłem. Coś mi w tej dziewczynie nie pasowało, ale nie mogłem jej atakować bez dowodów. Wiedziałem jedno, że niedługo prawda wyjdzie na jaw, ale wtedy nie wiedziałem jak mnie ona zaboli.

Layla.

Wróciłam szybko do domu, bo miałam źle przeczucia. Widziałam wzrok Lucasa i to nic dobrego nie oznaczało. Przebrałam się w ukochany bordowy dres, wpakowałam się pod koc z lampką wina. Odblokowałam telefon i napisałam szybkiego smsa. Po chwili miałam już wideo konferencje. Ujrzał twarze brata i taty, po czym uśmiechnęłam szeroko.

- Stało się coś siostra?

- Lucas chyba zaczyna coś podejrzewać.

- Czyli to jednak on. – usłyszałam wkurzony głos brata i po chwili już stał odwrócony.

- O czym ty mówisz? – zmarszczyłam brwi. Oboje spojrzeli po sobie, ale to tata zaczął mówić.

- Przed chwilą ktoś chciał odblokować wszystkie twoje dane. Zaczął szperać w Twojej przeszłości. – zamarłam. Zakryłam usta dłonią

- Spokojnie siostra. Wszystko jest dalej nie ruszone. Nikt się nie dowie. Osobiście wszystkiego pilnuje. Nikt nie złamie moich zabezpieczeń.

- Dokładnie córcia. Wszystko jest ukryte. Nic nie znajdzie.

- Muszę mu o wszystkim powiedzieć. – wyszeptałam.

- Layla nie. Jeszcze trochę. Będzie okazja obiecuje. Na razie nic mu nie mów. Nikt nic nie znajdzie, więc zachowuj się jakby nic się nie stało.

- Dobrze tato. – mruknełam.

- Stało się coś, że zaczął podejrzewać? – pytanie brata.

- Dzisiaj miał spotkanie biznesowe z Panem Saburo Tanaka. Zaczął do mnie mówić po japońsku, a ja odpowiedziałam i tak się zaczęło. Lucas cały czas patrzył na mnie z przymrużonymi oczami.

- Nie martw się niczego się nie dowie.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę po czym, rozłączyłam i położyłam spać. Miałam dość tego dnia. Przebudziłam się na dźwięk smsa. Odczytałam i obudziłam się od razu. To było od Lucasa.

Szef: Nic nie znalazłem, ale wiem, że coś ukrywasz i to mi się nie spodoba. Nienawidzę kłamców i oszustów.

Uspokoił mnie fakt, że nic nie znalazł. Domyślacie się jak wyglądał moja dalsza noc? Wino i brak snu. Zajebiście rano będę wyglądać jak trup.

Lucas.

Chodziłem jak nawiedzony, od dłuższego czasu nie miałem od brata jakiejkolwiek  wiadomości. Nalałem sobie whisky i wypiłem jednym haustem. Po którejś z kolei szklaneczce, usłyszałem pukanie i do środka wszedł młody, z moim ojcem.

- W końcu kurwa. – wysyczałem. Właśnie wychodził ze mnie wariat. – Obstawę potrzebujesz? – zakpiłem

- Nic nie znalazłem. Laska jest czysta jak łza. Wszystko się zgadza, z jej wersją. Nic na nią nie mam. – oznajmił, zupełnie ignorując mój docinek, a we mnie wezbrała się złość. Rzuciłem szklanką w ścianę, która rozprysnęła się w drobny mak.

- Kurwa!. Ona coś ukrywa! – darłem się i widziałem dosłownie na czerwono.

- Synu. Ona jest czysta. Popadasz w paranoję.

- Ja w paranoję?

- Tak. Każdy ma prawo do uczenia się języków.

- Dobrze, ale sama powiedziała mi, że coś ukrywa

- Owszem, ale to nie musi być nic złego. Po prostu jakieś złe doświadczenia, ale złamane serce. Nie każdy jest złym człowiekiem. Ochłoń i połóż się już spać.- po tych słowach wyszli, a ja zostałem sam. Nie myśląc wiele złapałem za telefon. Nie odbierała. Kurwa miała już chyba z czterdzieści nieodebranych połączeń. Musiałem napisać smsa, przez ledwo otwarte oczy.

Ja: Nic nie znalazłem, ale wiem, że coś ukrywasz i to mi się nie spodoba. Nienawidzę kłamców i oszustów.

Dalej już nie pamiętam, bo po prostu zasnąłem.

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz