Zdębiałam. Nie wiem kiedy byłyśmy koło samochodów.
- Wsiadajcie. Pojedziemy moim.- zaproponowałam. Widziałam, że chcieli protestować, więc im przerwałam – Musicie mieć wolne ręce, a ja jestem dobrym kierowcą. Nie mamy czasu dalej.
Wskoczyłam do auta, a oni za mną i ruszyliśmy.
Lucas.
Dostałem dokładną lokalizację młodej.
- Prosto, a za chwilę skręcisz w prawo. – instruowałem Laylę, która była na prawdę zajebistym kierowcą. Wchodziła w każdy zakręt perfekcyjnie. Spojrzałem na Ethana i doskonale wiedziałam, że się martwi o moją siostrę. Wcale nie dlatego, że zna ją tyle lat, tylko bardzo mu się podoba. Zresztą teraz byli narzeczeństwem.. – Teraz w lewo i powinna gdzieś tutaj być.
- Jest. – krzyknął przyjaciel i wskazał przed siebie ręką
Jechała dzielnie.
- Zbliż się, ale zostań w bezpiecznej odległości Layla. – spojrzała na mnie we wstecznym lusterku i uśmiechnęła szeroko.
- Kuloodporny szefie. – puściła mi oczko i podjechała blisko.
- Kim ty kurwa jesteś? – zaśmiałem się cicho.
- Kiedyś może się dowiesz kochanie. Może kiedyś. – zaśmiała się. Otworzyłem lekko okno i wysunąłem lufę pistoletu, gdy byliśmy przy tych kanalikach.
- Mają żyć przyjacielu.
- Wiadomo.
Oddałem strzał.
- Zepchnij ich z drogi, odkupie Ci auto.
- Nie ma drugiego takiego.- odpyskowała, ale zrobiła to. Zadzwoniłem do siostry i włączyłem głośnomówiący.
- Jesteśmy już Libi. Jedź cały czas. Zaraz jest ostry skręt w prawo. Dojedziesz na bazę.
- Dobrze. Boje się Luce
- Wiem, ale jesteś bardzo dzielna. Skręcaj Libi, a ty Layla jedź za nimi.
- Layla? – wyczułem w jej głosie ciekawość.
- Tak jestem tutaj. Nie bój się Skarbie. – odezwała się kobietą.
- Ethan. Kochanie.
- Jestem Kruszynko. Jeszcze trochę. Bądź dzielna.
Wyjechaliśmy z miasta i dopiero tutaj zaczęła się prawdziwa wymiana ognia. Ci debile tym razem próbowali nas zepchnąć z drogi.
- Kurwa! Mój ukochany samochód. – ryknęła kobieta. Spojrzałem na nią i widziałem jak żyła na szyi niebezpiecznie jej pulsuje. Nawet gdy była wściekła, wyglądała pięknie. Samochód nas wyminął i zajechał od mojej strony. Nie zdążyłem zasunąć szyby, a wtedy poczułem ostry ból w dole brzucha. Jebaniec mnie trafił.
- Dostałem. – wychrypiłem, bo bardzo szybko traciłem siły. Kurwa musiał dobrze trafić, w jakiś narząd. Ostatkiem świadomości zauważyłem, że Layla wyciągnęła z schowka jakiś szal.
- Przyciskaj to sobie. – tak zrobiłem, ale słabłem. – Lucas kurwa Przyciskaj! – teraz się darła, a ja coś zauważyłem.
- Przeknęłaś, a prawie nigdy tego nie robisz.– spojrzała na mnie jak na idiotę. Pierdoliłem od rzeczy.
- Serio? Jesteś niemożliwy. Uciskaj. -złapała moją broń i zanim się zorientowałem oddała perfekcyjny strzał prosto w opony suva. Samochód zaczął dachować, a ja więcej już nie pamiętam bo zemdlałem.
Layla.
- Lucas. Nie zamykaj oczu. Kurwa. – uderzyłam w kierownice. Spojrzałam we wstecznym lusterku na Ethana, który za to patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma.
- Kim ty jesteś? – zapytał cicho.
- Mam nadzieję, że jego ludzie zajmą się tymi frajerami?
- Layla kurwa mać.
- Nie drzyj się Ethan. Gdzie mam go zawieźć?
- Zawróć i pojedziemy na bazę, tam będzie czekał lekarz. – złapał za telefon i już po chwili miał przy uchu.
- w magazynie teraz! – krzyknął.- Lucas.
Rozłączył się, a ja zaparkowałam pod starym magazynem. Czekali już jego ludzie, którzy wzięli szefa na ręce i wnieśli do środka. Poszłam za nimi, a Ethan podbiegł do jego siostry. Chyba bardzo musiało mu na niej zależeć.
Położyli Evansa na łóżku, a ja sprawdziłam mu puls. Brak
- Kurwa! – zaczęłam go reanimować. Wykonałam trzydzieści uciśnięć i dwa wdechy. Nic. Uciskałam dalej. – Lucas kurwa wracaj. Musisz jeszcze dowiedzieć się o mnie prawdy, nie możesz tak po prostu umrzeć. Tyle jeszcze przed nami. Jak wczoraj mówiłeś o śmierci, nie myślałam, że tak szybko. – miałam już łzy w oczach. Wykonałam dwa wdechy, a łzy spłynęły na jego przystojną twarz. – Wracaj Evans! Kochanie proszę.! – darłam się, a gdzieś w oddali słyszałam kobiecy płacz. Pewnie Libi. Kolejne podejście. Trzydzieści uciśnięć i dwa wdechy, które zakończyłam pocałunkiem. – Proszę wróć do mnie. Kocham Cię. – wyszeptałam i przyłożyłam dwa palce do jego szyi. Jest puls. Zmęczona uśmiechnęłam się. Nawet nie wiem kiedy znalazł się przy mnie lekarz, który go przejął, a ja byłam w męskich ramionach. Spojrzałam na górę i zauważyłam Pana Anthonego. Nawet nie wiedziałam kiedy przyjechał. Uśmiechał się do mnie.
- Dziękuję. Uratowałaś go. – przytuliłam się do niego i rozpłakałam. Uratowałam. Jezu. – Wyjdzie z tego zobaczysz.
Czekaliśmy już chyba dobre trzy godziny. Nagle ukazał nam się lekarz.
- Wszystko będzie dobrze. Dojdzie do siebie, a ty. – zwrócił się do mnie. – Uratowałaś mu życie. Jest Twoim dłużnikiem.
- Dziękuję.
Znowu wpadłam w ramiona jego taty. Nie wiem kiedy stał mi się jak ojciec, a jego syn taki ważny.
Byłam cała w jego krwi. Siedziałam w kącie i czekałam, sama nie wiem na co. Nagle zobaczyłam granatowe damskie buty i podniosłam do góry głowę. Zobaczyłam Libi z jakąś torbą.
- Mamy taki sam rozmiar, więc przyniosłam Ci ciuchy na zmianę. – uśmiechnęła się i faktycznie tak było. Wstałam i wzięłam od niej torbę.
- Dziękuję.. – wyciągnęłam w jej kierunku dłoń, którą od razu ujęła
- Dziękuję za wszystko. Gdyby nie ty, straciłabym ukochanego brata.
- Każdy by tak zrobił.
- Widocznie nie każdy, skoro jego ludzie stali i się patrzyli, a szef umierał. – podniosła nieznacznie głos. – Idź się przebrać do jego biura. Tam – wskazała drzwi na końcu korytarza. Udałam się tam i zamknęłam po chwili w gabinecie. Ściągnęłam swoją zepsutą sukienkę i założyłam dane mi rzeczy. Teraz miałam na sobie białą bluzkę z krótkim rękawem i czarne spodnie z dziurami na kolanach. Do tego białe adidasy i długi sweter. Włosy związałam w wysoki kucyk i wróciłam do wszystkich. Podeszłam do Pana Anthona.
- Mogę go zobaczyć?
- Pewnie. Idź tam. – wskazał mi metalowe drzwi. Weszłam do środka i zobaczyłam go przypiętego do różnych monitorów które co jakiś czas pikały. Był blady, ale wciąż cholernie przystojny. Usiadłam przy jego łóżku i złapałam za dłoń. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Lucas.
Otworzyłem ciężkie powieki, po wielu próbach. Wszystko mi się rozmywało, a bok napierdalał niemiłosiernie. Dopiero teraz wszystko do mnie zaczęło wracać. Najgorsze co pamiętam, to płacząca nade mną Layla i prosząca, żebym wrócił. Przecież nigdzie się nie wybierałem, nie miałam na to siły. Poczułem jakiś ciężar na ręce, podniosłem się delikatnie i od razu opadłem, żałując. Layla. Otworzyłam zaspane oczy i spojrzała nimi na mnie. Rozpromieniła się diametralnie.
- Obudziłeś się. – uśmiech miała tak szeroki, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu, które coraz częściej odzywało się w jej obecności.
Pokiwałem głową, bo nie byłem w stanie się odezwać. Gardło paliło mnie żywym ogniem. Szybko wstała i podała mi szklankę wody ze słomką. Piłem powoli i czułem jak pieczenie ustępuje.
- Pójdę po lekarza. – oznajmiła i wyszła z pomieszczenia. Po chwili wróciła z Marco. Ufałem temu człowiekowi, jak własnemu ojcu. Kobieta wyszła, a on zaczął swoje badania.
Layla.
Wybiegłam z pokoju i znalazłam Ethana.
- Obudził się! – zaraz znalazł się też lekarz. Weszłam z nim, ale zaraz wyszłam do reszty. Nie chciałam im przeszkadzać, zresztą nie miałam prawa. Podeszłam do Pana Anthonego i uśmiechnęłam się ciepło, co odwzajemnił.
- Mówiłem, że da radę. Jedź do domu i się wyśpij. Weź sobie wolne na jutro. Ethan z moją córką się wszystkim zajmą. Jeśli chcesz to przyjedź do niego jutro. Przewieziemy go do posiadłości. – już miałam protestować, ale zostałam uciszona ręką. – Nie znoszę sprzeciwu.
- Jaki ojciec taki syn. – wymamrotałam i udałam się do wyjścia w akompaniamencie jego śmiechu.
Przypomniałam sobie, że nie mam czym wrócić. Założyłam rękę do kieszeni w poszukiwaniu telefonu, żeby zadzwonić po taksówkę, ale napotkałam coś twardego. Wyciągnęłam i zobaczyłam pilot do samochodu, ale nie mojego. Nacisnęłam przycisk i zdębiałam w jakim samochodzie zapaliły się światła. Czarny, błyszczący Bugatti Chiron. Piękny. Wsiadłam do środka i zauważyłam kartkę na siedzeniu pasażera.
„ Niestety nie jest kuloodporne, ale to tylko tymczasowe. Mam nadzieję, że będzie się dobrze prowadzić. Anthony. „
Miałam ochotę się cofnąć i powiedzieć, że to za dużo, ale wiedziałam, że to i tak nic nie da. Odpaliłam silnik, który cudownie zaryczał. Muzyka dla moich uszu, kurde prawie taka piękna jak ostatni oddech moich ofiar. Ruszyłam w drogę, która upłynęła mi błyskawicznie. Weszłam do apartamentu i poszłam od razu pod prysznic. Nawet już nie miałam siły na robienie sobie kolacji, od razu poszłam pod kołdrę i usnęłam.________________________________________
Hej kochani ♥️
Wybaczcie pomyliłam się 😉
![](https://img.wattpad.com/cover/299268837-288-k911089.jpg)
CZYTASZ
Bound by promise.
RomanceLayla Vitalle (Santini). Przez tragiczne wspomnienia, znika z mafijnego półświatku i działa od tej pory, jako płatny zabójca. Nikt nie zna jej tożsamości. Kobieta widmo, uznawana za zaginioną. Pewnego dnia, postanawia wyjechać do Chicago i zaczyna p...