Rozdział 33

14.4K 436 6
                                    

Wyjechała. Byłem głupcem, ale chciałem ją chronić. Chciałem zapewnić nam bezpieczeństwo i spokój, jakkolwiek to brzmi. Wiem jak to wygląda w naszym świecie, ale gdy moja rodzina i kobieta są zagrożeni, zrobię wszystko, żeby to zmienić. Domyślam się gdzie jest, ale muszę tylko to potwierdzić.

- Evans

- Santini

- Dzwonisz pewnie w sprawie mojej siostrzyczki? – Skubany zawsze był bystry.

- Dokładnie.

- Nic Ci nie powiem. Sam się boję, jaki armagedon mi zgotuje.

- Mnie potraktowała jak ducha.

- W sumie nim jesteś. – zaśmiał się.

- Bardzo śmieszne. Chcę wiedzieć tylko czy jest bezpieczna u Ciebie. Nic więcej. Dam jej czas, żeby wszystko sobie ułożyła. Później z nią porozmawiam.

- Tak jest u mnie. Właśnie przyleciały.

- Przyleciały? – zmarszczyłem brwi.

- Tak przyleciała z tą Mią, ale z nią coś jest nie tak. Ostatnio miała podejrzenia do niej, a dzisiaj z nią przyleciała. Dziewczyna wyglądała jak śmierć i była zapłakana.

- Coś się Layla dowiedziała. – mruknąłem.

- Dokładnie. Później spróbuję się dowiedzieć więcej.

- Dasz mi znać?

- Dobra i tak już mam przejebane.

- Ja Też. Dzięki.

Rozłączyłem się i udałem do piwnicy. Musiałem się czego dowiedzieć. Obudzili mi go i kiedy zrozumiał, że to ja zacząłem mówić.

- Dlaczego to zrobiłeś? – zaśmiał się.

- Nic Ci nie powiem.

- Okej. Nie chcesz to nie mów. – odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia. – Macie wolną rękę, ale ma żyć. – zwróciłem się do brata i wyszedłem. Miałem kurwa dość. Musiałem jakoś odzyskać swoją żonę. Nie było nic ważniejszego, w końcu dowiem się wszystkiego.

Layla.

Dni mijały. Lucas się nie odezwał, ale wiem, że jest bliski rozwiązania sprawy. Kazałam bratu, wszystko mu opowiedzieć. Chociaż wie co się stało i dlaczego zabrałam ze sobą Mię. Słyszałam też, że Carter cały czas żyje. Ciekawe dlaczego. Właśnie ubrałam na siebie błękitną koszulę, białe jeansy oraz trampki i wyszłam z pokoju. Udałam się na dół do samochodu. Usłyszałam kroki i nie zdążyłam się odwrócić, gdy potężna, męska dłoń przywarła do moich ust. Doskonale wiedziałam kto to. Nie czekając więcej łokciem trafiłam go w żebra, przez co poluźnił uścisk. Udało mi się uwolnić i wyciągnęłam przed siebie pistolet, który miałam za paskiem. Spojrzałam mu w oczy i z wycelowaną bronią zaczęłam mówić.

- Masz mnie za idiotkę i myślałeś, że Cię nie poznam? Czego chcesz?

- Niby jak mnie poznałaś

- Jak już miałeś zamiar mnie porwać, nastraszyć czy nie wiadomo co sobie tam ubzdurałeś. Mogłeś nie używać perfum. Szczególnie tych, które sama Ci kupiłam.

- Moja Piękna i bystra żona. – zaśmiał się i ściągnął kaptur. Wyglądał na zmęczonego, bardziej niż ostatnio jak go widziałam. Miał rozcięty łuk brwiowy i wargę. Zarost był dłuższy niż zawsze i włosy w nieładzie. Gdy spojrzał w moje oczy, wtedy wzrok mu złagodniał. – Pięknie Wyglądasz.

- Ty za to nie najlepiej. Co się stało?

- Nic takiego. Moja normalność. – wzruszył tylko ramionami. – Porozmawiamy?

- O czym ty chcesz rozmawiać? O Twoim zmartwychwstaniu? – prychnęłam i schowałam broń. Zbliżył się do mnie, ale wyciągnęłam dłoń przed siebie. – Nie zbliżaj się do mnie.

- Skarbie proszę.

- Nie mów tak do mnie. Nigdy więcej.

- Sama tego nie chcesz i oboje doskonale o tym wiemy.

- Jasne. Zapomniałam, że ty wiesz lepiej co ja chcę. – wyrzuciłam ręce w powietrze z bezsilności. – Chciałam męża, który nie będzie miał przede mną tajemnic i zawsze będzie przy mnie! – podniosłam głos i wycelowałam w niego palec.

- Kurwa mać. Nie miałem innego wyjścia, jasne? – zmarszczył brwi i też podniósł lekko głos. – Gdybym powiedział Ci co planuje, nie wyszedłby mi plan. Za mocno się kochaliśmy, żeby ktoś uwierzył w to wszystko, gdybyś nie rozpaczała. Długo nad tym wszystkim myślałem. Jesteś całym moim światem. Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Jesteś tutaj i zawsze byłaś i będziesz. – pokazał na klatkę piersiową, po której stronie jest serce.- Gdy powiedziałem mojemu ojcu i bratu, oraz przyjacielowi, że podejrzewam Cartera, wyśmiali mnie. Tylko Twój brat potraktował mnie poważnie. Stwierdzili, że zwariowałem. Dzisiaj już tak nie twierdzą, ale ja mam to gdzieś. Złapałem kreta, ale niestety był tylko płotka. Nie chce powiedzieć kto jest jego szefem. Wiem, że to nie jest, ani Boss kolumbijskiego oddziału, ani meksykańskiego. Wiem, że ciężko będzie Ci mi wybaczyć, ale chociaż spróbuj. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wróć ze mną do domu. – ostatnie zdanie wyszeptał. Patrzyłam mu prosto w oczy i nie umiałam wydusić z siebie chociaż słowo. Chciałam z jeden strony rzucić się mu w ramiona i wszystko wybaczyć. Chociaż z drugiej strasznie mnie zranił. Chyba odleciałam myślami za daleko, bo pokiwał głową i dodał. – Będę czekał o ósmej w samolocie. Sama zdecydujesz. – Odezwał się jakimś nieobecnym głosem i zniknął w ciemnościach. Ja za to udałam się w przejażdżkę, żeby odreagować.

Lucas.

Najbardziej bolał mnie zawód w jej oczach. Kurwa mać, ale ja serio nie widziałem innego wyjścia. Liczyłem tylko na to, że postanowi pojechać ze mną. Właśnie siedziałem w jednym z klubów mojego szwagra, ubrany w białą koszulę, beżowy garnitur oraz jasne buty. Musiałem trochę odreagować, serio bałem się, że nie będzie chciała ze mną wrócić. Wtedy dopiero będę miał mocny i efektowny powrót. Nie będę miał już nic więcej do stracenia. Właśnie pije kolejną szklaneczkę, cudownego płynu. Ignazio pojawił się w końcu i gdy mnie dojrzał, od razu podszedł.

- Nie spodoba jej się, że znowu pijesz. - wskazał na alkohol.

- I tak nie wróci ze mną, to chuj z tym.

- Powiedziała Ci to? - zmarszczył brwi.

- Nie. Nic mi nie powiedziała, tylko wyzywała.

- Ja na jej miejscu bym Cię zabił, tylko skutecznie. Ona nigdy nie pudłuje. Doskonale wiesz, że w naszym świecie nie ma takiego czegoś jak rozwód, tylko do końca swoich dni. Znam doskonale swoją siostrę i wiem, że tak tego wszystkiego nie zostawi. Przygotuj się na zemstę. - Poklepał mnie po barku i też sobie nalał whisky.

- Jaja sobie ze mnie robisz?

- Broń boże. - wyciągnął dłonie przed siebie i zaczął śmiać.

- Wcale to nie jest kurwa śmieszne. Doskonale wiem, że mi nie odpuści i jeszcze ją popamiętam. - złapałem się za głowę. Niestety byłem tego w pełni świadomy.

Pogadaliśmy jeszcze trochę, aż czas był wracać. Siedziałem właśnie w samochodzie, będąc w drodze na lotnisko. Miałem trochę czasu na przemyślenia i doszedłem do wniosku, że Santini nie był wcale taki zły. Mieliśmy zgrzyty między sobą, odkąd pamiętam. Odbiłem mu parę lasek, on parę mi. Zawsze rywalizowaliśmy i wcale nie braliśmy pod uwagę tego, że jestem rangą wyżej w naszym świecie. Tutaj bardziej chodziło, że oboje chcieliśmy być samcami alfa. Dobre stare czasy.
Wyrwał mnie stukot szpilek z zamyślenia. Odwróciłem się i moja szczęka opadła chyba do podłogi. Dumna jak paw do pomieszczenia wkroczyła moja żona w asyście swojego ochroniarza. Wyglądała cudownie. Ubrała białą koszulkę na ramiączkach, czarną, krótką spódniczkę z paskiem w pasie ze złotą klamrą. Zarzuciła jeszcze białą marynarkę, a na stopach miała złote sandałki. Włosy rozpuściła tak jak zawsze lubiłem i usta pomalowała czerwoną pomadką. Piękna i seksowna diablica. Usiadła naprzeciwko mnie, cały czas rozmawiając przez telefon. Obstawiałam, że z moją siostrą. Tamta była wcale nie lepsza. Nie odzywa się do mnie, odkąd dowiedziała się, że żyje. Podobno Ethan ma też nieźle przejebane. Założyła nogę na nogę i wyprostowała się na siedzeniu. Diablica doskonale wiedziała jaka jest seksowna i jak na mnie działa. Umiała to perfekcyjnie wykorzystać. Zapowiada się ciekawy okres. Ona będzie się cudownie bawić, a ja niekoniecznie.

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz