Rozdział 13.

19.1K 499 1
                                    

Właśnie siedziałem w swoim gabinecie i trzymałem telefon w dłoni, a na ekranie miałem wiadomość o Layli.

Nienawidzę Cię Panie Evans.

Oj nienawidzisz, ale nie tak jakbyś chciała. Dzisiaj zjawiłem się specjalnie przed nią. Wiedziałem, że wysłała go pijana. Musiałem jej trochę podokuczać. Ludzie zaczęli się schodzić, a ja zostawiłem jej kartkę na biurku.

„ Gdy już się Pani pojawi, zapraszam do mojego gabinetu. Panno Vitalle.”

Spojrzałem na zegarek wybiła ósma i w tym momencie usłyszałem pukanie.

- Proszę.

Wtedy drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłem skacowaną, ale piękną kobietę, która coraz bardziej mąciła mi w głowie. Miała na sobie pudrowi różowe spodnie garniturowe i czarną bluzkę w nie włożoną. Założyła na to pasującą marynarkę z czarnymi guzikami i połami. Stopy ozdabiały białe szpilki, a włosy związała w wysoki kucyk na czubku głowy. Wyglądała.. uroczo. Tak to idealne określenie. Spojrzała na swój złoty zegarek na ręce i potem przeniosła wzrok na mnie.

- Jest ósma. – słodko zmarszczyła brwi. Wiedziałem, że pije do tego, że jestem już w biurze i to przed nią.

- Brawo. Zna się Pani na zegarku. – uśmiechnąłem się niewinnie. Zaczynamy. – Szkoda, że nie zna Pani umiaru w spożywaniu napojów procentowych. – na moje słowa zdębiała, a ja wstałem z miejsca. Cały czas stała na środku gabinetu, więc podszedłem do niej powoli.

- Przepraszam za to. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale to alkohol przeze mnie przemawiał. – pokiwałem głową, ale zachowałem poważną miną, chociaż miałem ochotę się roześmiać. Ustałem za nią i wyszeptałem do ucha.

- Nienawidzi mnie Pani? – gęsia skórka pojawiła się jej na szyi i pewnie reszcie ciała.

- T-tak. – przełknęła ślinę.

- Oczywiście, ze mnie nienawidzisz. – złożyłem na jej szyi delikatny pocałunek.

- Tylko nie tak jakbyś chciała mała. Pragniesz mnie tak samo jak ja Ciebie. Masz mokro, gdy tylko mnie widzisz. Jesteś gotowa na mnie, tak samo jak ja na Ciebie. Każdy centymetr twojego boskiego ciała, należy do mnie. Zapamiętaj to sobie. – nawet nie spostrzegła kiedy moja ręka znalazła się w jej majtkach i pieściła jej łechtaczkę. Oparła się plecami o moje ciało i przymknęła oczy. Było jej dobrze.

– Każdy Twój orgazm też należy do mnie. Każdy Twój jęk frustracji i rozkoszy biorę w posiadanie. Tylko ja, pozwolę Ci na spełnienie. – Gdy zaczęła się na moich palcach zaciskać, przerwałem i wyciągnąłem. Otworzyła gwałtownie oczy i spojrzała na mnie przez ramię. Wziąłem swoje palce, ociekające jej pożądanie i zacząłem ssać.

– Cudownie smakujesz kochanie. Patrz. – wtedy pocałowałem ją delikatnie aczkolwiek stanowczo. Miała poczuć siebie i tak było. Oderwałem się od niej, a ona oblizała usta. – Jesteś moja, czy tego chcesz czy nie. Ja pozwolę Ci dojść i sprawdzę czy sobie pomogałaś. Jeśli to zrobisz, będzie kara. Nie przyjemna. Teraz znikaj do pracy kochanie.

Oszołomiona z czerwonymi policzkami odwróciła się i udałam do wyjścia. Wtedy jeszcze coś mi się przypomniało.

- Jeszcze jedno. – odwróciła się do mnie. – Bądź gotowa na siedemnastą trzydzieści. Pojedziesz ze mną na kolację do mnie.. Będą wszyscy, więc nie przyjmuje odmowy. Będę po Ciebie.

Nic nie powiedziała, po prostu wyszła, a ja wiedziałem, że nie doszła jeszcze do siebie. Uśmiechnąłem się i zająłem papierami. Będzie ciekawy wieczór i noc.

Layla.

Dupek. Dupek. Dupek. Mnie to w ogóle nie śmieszyło. Miałam taką ochotę sobie ulżyć, ale wiedziałam, że on jest szaleńcem. Bałam się co wymyślił dla mnie za karę. Kim trzeba być, żeby zostawić kobietę w takim stanie?

No tak już wiem. Lucasem Evansem. Pieprzonym dupkiem.

Wpadłam do łazienki i obmyłam twarz, która płonęła. Następnie wróciłam do swojej pracy. Wybiła pierwsza popołudniu i drzwi windy się otworzyły. Ujrzałam moją przyjaciółkę.

- No witam piękną Panią. Zabieram Cię na obiad. Zbieraj się. – pokręciłam głową.

- Nie dam rady. Mam za dużo pracy, a po za tym nie puści mnie szef. – zaśmiała się i weszła do jego gabinetu, jak do siebie. Była tak szalona, albo głupia. Wyszła po chwili i usłyszałam głos Lucasa.

- Zezwalam na wyjście Panno Vitalle! – spojrzałam na Libi z mordem w oczach. Uduszę ją kiedyś.  Słyszałam w jego głosie śmiech. Dupek bawił się rewelacyjnie. Wzięłam swoje rzeczy i udałam się do windy. Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni.

Lucas

Wybiła godzina siedemnasta trzydzieści, a moja piękna towarzyszka pojawiła się w moim samochodzie. Wyglądała obłędnie. Sukienkę miała czarną, a spódnica z falbanami koronkowymi. Założyła do tego pasujące kolorem kozaki na obcasie, rajstopy, a na ramiona skórzaną kurtkę i torebkę. Miała tego samego kucyka co w pracy. Tylko to jej usta przykuwały uwagę. Krwisto czerwone. Namiętne i soczyste, aż miałem ochotę zlizać tą szminkę z nich. Zapach jej perfum mieszał się z moimi, tworząc zabójczą mieszankę. Była niebezpieczna. Niebezpieczna dla mojego serca, które coraz częściej dawało o sobie znać. Przecież było z kamienia.

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz