Rozdział 37

16.2K 426 20
                                    

Była operowana już dobre trzy godziny. Gdy właśnie miałem iść zapalić, wyszedł lekarz. Wyglądał na cholernie zmęczonego.

- Udało się uratować życie matki i dziecka. Wszystko jest w porządku, niedługo będzie można do niej wejść.

- Dziecka? – mój głos był dziwnie nieobecny. Wszyscy patrzyli to na mnie, to na lekarza z szeroko otwartymi oczami.

- Tak. Pacjentka jest w trzecim tygodniu ciąży. Dziecko rozwija się prawidłowo. Nie wiedział Pan?

- Nie wiedziałem. Jezu. Będę tatą? – Nie mogłem uwierzyć. Jak mogła mi tego nie powiedzieć. Chyba, że sama nie wiedziała. Lekarz uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową.

- Tak. Będzie Pan tatą. Gratuluję. – mój uśmiech widać było chyba z daleka. Byłem taki szczęśliwy.

Chwilę odczekałam i wszedłem do Sali, gdzie leżała moja żona. Usiadłem przy jej łóżku i wziąłem za rękę. Poruszyła się nieznacznie, ale po chwili otworzyła oczy. Uśmiechnąłem się do niej szeroko, co od razu odwzajemniła.

- Tak się bałem.

- Już dobrze.

- Jak się czujesz?

- Lepiej.

- Layla. Wiem, że powinienem dać Ci trochę czasu, ale chcesz mi coś powiedzieć? – na moje słowa zmarszczyła brwi.

- Co ja mam Ci niby powiedzieć? Coś się stało?

- Czyli nie wiedziałaś?

- O czym nie wiedziałam Lucas?

- Jesteś w ciąży. Będziemy rodzicami Kochanie. – po moich słowach, wyglądała jak ryba wyjęta z wody. Uśmiechnąłem się do niej szeroko.

- Żartujesz?

- Nie kochanie. Jesteś w ciąży i z dzieckiem wszystko dobrze.

- Jezu. – zasłoniła usta dłonią i się rozpłakała. Położyłem się koło niej i przytuliłem mocno. – Nie wiedziałam. Boże. Jakby coś się stało. – przyłożyła dłoń do brzucha.

- Nic się nie stało. Jesteście oboje zdrowi, a ja o was zadbam. – puściłem jej oczko.

- Czyli się cieszysz? – uniosłem wysoko brwi.

- Czy się cieszę? Jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.

- Jak Libi i Vito?

- Libi tylko nabiła sobie siniaka, nic jej nie jest, ale to Vito dostał najmocniej. Postrzelili go w nogę, ale nie chciał w ogóle słyszeć o leżeniu. Siedział z nami i Cię szukał. Kuleje, ale się wyliże.

- To cudownie. Uparciuch.

- No, brałaś z niego najlepszy przykład. – uśmiechnąłem się, a ona wytknęła mi język w odpowiedzi.

Resztę dnia spędziłem z nią w szpitalu, ale jeszcze czekała mnie rozmowa z tym bydlakiem. Niestety musiałem zaczekać za każdą głową innych rodzin. Nie mogłem robić nic na własną rękę. Tutaj chodziło o bossa i zdradę. Postanowiłem się wyspać. Nic więcej nie mogłem już zrobić.

Wstałem zaskakująco wypoczęty. Layla dzisiaj wychodzi i mieli po nią jechać rodzice, więc będę spokojny, że będzie bezpieczna. Poszedłem się wykąpać i ubrać. Wybrałem granatowy garnitur, białą koszule i czarne buty. Założyłem jeszcze złoty zegarek, spryskałem się perfumami i zszedłem na dół. Wyruszyliśmy do magazynu, gdzie miało się odbyć spotkanie z resztą władzy. Chłopaki już tam byli z tą kanalią. Dostał najlepszą ochronę z możliwych. Nie pozwolę mu zwiać.

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz