Rozdział 29

13.4K 365 1
                                    

Dzisiaj postawiłam na poznanie Mii. Musiałam trochę się o niej czegoś dowiedzieć. Właśnie byłam w drodze do firmy, gdy mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. Jurij.

- Hej

- No Hej moja ulubioną kobieto, zaraz po mojej żonie. – zaśmiałam się na jego przywitanie.

- Jesteś niemożliwy.

- Tak, tak wiem. Mów mi więcej. – zaśmiał się. – Teraz na serio. Potrzebuje setkę samochodów i motorów. Da się zrobić?

- Pewnie, że się da. Przylecę jutro i pogadamy na spokojnie.

- Serio dasz radę?

- Oczywiście. – zapewniłam.

- Cudownie. Powiedz mi jak się czujesz? – wiedziałam, że w końcu o to zapyta.

- Kiepsko, ale muszę dawać radę. Za dużo mam na głowie. Najgorsze są wieczory i noce. Daje radę.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i rozłączyłam się jak byliśmy już pod firmą.

Weszłam na swoje piętro i zwróciłam się do mojej sekretarki, która była zajęta. Jakimś gościem. Obściskiwała się z nim na środku biura.

- Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam. – stwierdziłam, a na mój widok zamarli.

- Pani Evans? Już? – śmiać mi się chciało z jej przestraszonej miny.

- Patrzcie, człowiek przyjdzie jednego dnia szybciej i takie widoki zastanie. – uśmiechnęłam się sztucznie. Spojrzałam na chłopaka i już gdzieś go widziałam. Nie miałam pojęcia gdzie. Znajoma bardzo twarz.

- Ja bardzo przepraszam. – podniosłam dłoń, żeby się zamknęła. Nienawidziłam takiego chamstwa. To jest jednak miejsce pracy, a przede wszystkim poważna firma. Lucas na tą renomę i opinię pracował latami.

- Jutro lecisz ze mną do Rosji. Przygotuj się. – powiedziałam i udałam się do gabinetu, ale machnęłam jeszcze nieznacznie do ochroniarza, żeby udał się za mną. Zamknął drzwi za nami. Usiadłam w fotelu, a on na przeciwko.

- Kojarzę go. Nie wiem skąd. – zaczęłam pierwsza.

- Ja też. Rysy ma meksykanina, ale pomieszane z Włochem. Gdzieś już go spotkałem i to nie były miłe okoliczności. – oznajmił lekko zamyślony. 

- Dowiedz mi się czegoś o nim. Muszę wiedzieć wszystko.

- Oczywiście szefowo.

- Nie mów tak do mnie. Nie ty.

- I tak będę. – zaśmiał się i wyszedł, zostawiając mnie samą. Zaczęłam przeglądać papiery i coś mi się nie zgadzało. Mianowicie, były ułożone chaotycznie, a Lucas kochał porządek. Bardzo mi się to nie spodobało. Ktoś tutaj był, musiałam się dowiedzieć kto. Wyszłam z biura i udałam się do biura ochrony, a Vito jak mój cień poszedł w moje ślady. Na mój widok wszyscy wstali.

- Dzień dobry szefowo.

- Dzień dobry. Wyjdźcie na chwilę.

- Coś się stało? – odezwał się młody chłopak.

- Nie. Mam nadzieję, że nie. – pokiwali głowami i udali się na korytarz. Usiadłam przy jednym z komputerów i zaczęłam przewijać nagrania.

- Czego szukasz? – zapytał Vito, a ja szukałam dalej. Znalazłam nagranie z nocy i otworzyłam.

- Tego. – wskazałam palcem na ekran. Zobaczyłam na nim postać, całą na czarno, szperającą w dokumentach.

- O kurwa. Zawsze wiedziałam, że jesteś sprytna.

- Zabrzmiało to jak komplement.

- Bo było. Skąd wiedziałaś?

- Zaczęłam przeglądać papiery i zauważyłam, że były ułożone chaotycznie.

- No i co? – zmarszczył lekko swoje lekko siwe brwi.

- No i to, że Lucas kochał porządek, a szczególnie w papierach.

- Spryciula. – uśmiechnął się.

Zagrałam sobie nagranie i udałam się do biura. Znajdę tego szczura. Musiałam dzisiaj się rozerwać, więc wybrałam właściwy numer. Odebrał po dwóch sygnałach..

- Layla. Co tam?

- Potrzebuje roboty.

- Miałaś dać sobie na razie spokój.

- Nathan, ale ja nie potrafię siedzieć w miejscu. Jutro lecę do Rosji, żeby spotkać się z Jurijm, muszę omówić z nim nowe zlecenie, więc chciałam zrobić dzisiaj coś innego.

- Dobra. Zaraz Ci wszystko wyśle. – wiedziałam, że szybko się złamie.

- Cudownie. Papa. – szybko się rozłączyłam, żeby nie zmienił zdania.
Gdy już dostałam wszystkie informacje, zaczęłam je przeglądać. Stary dziad. Molestowania, handel żywym towarem, sutenerstwo. Ciekawie. Zdradził Jurijego. Wszystko jasne. Ma klub nocny na przedmieściach Chicago. Oczywiście przykrywka, do burdelu. Jednego śmiecia mniej na świecie.

Potrzebne papiery wypełniłam i pracę na dziś mogłam skończyć. Zabrałam swoje rzeczy i udałam się do wyjścia. Przy biurku dalej siedziała moja sekretarka, która na mój widok wstała.

- Bądź gotowa na trzecią w nocy, wyśle kierowcę.

- Nie ma potrzeby, zamówię taksówkę.

- Nie będziesz jeździła taksówką o tej godzinie.

- Dobrze. Dziękuję. – pokiwała głową. – Jeszcze raz przepraszam za to co się stało rano. Nie wiem co we mnie wstąpiło.

- Rozumiem. Też byłam zakochana. – ucięłam. Spojrzała na mnie i widziałam w jej oczach zrozumienie.

- Przykro mi. – pokiwałam głową i ruszyłam w stronę windy, a Vito za mną.

- Do widzenia.

- Do widzenia Szefowo.

Szubko byłam w domu i od razu poszłam do łazienki. Potrzebowałam poleżeć trochę w wannie. Napuściłam sobie wody i wlałam płynu oraz olejków. Szybko się rozebrałam i weszłam do wanny. Woda otuliła moje spięte ciało i czułam jak każdy mięsień się rozluźnia. Cały czas miałam dziwne wrażenie, że jestem obserwowana, ale to by było chore. Na pewno w domu nie było kamer. Mam już chyba paranoję. Odpędziłam od siebie złe myśli i zamknęłam oczy.

Chyba musiałam przysnąć, bo gdy otworzyłam oczy, woda była lodowata. Kurde. Wyszłam szybko i owinęłam szlafrokiem. Ubrałam na szybko mój czarny zestaw i zeszłam do garażu. Byłam pod jego domem bardzo szybko. Kochałam mój motor. Zatrzymałam się w ciemnym przesmyku, obok budynku. Musiałam się jakoś dostać do środka, a to wyglądało na fortecę. Oczywiście to nie znaczy, że nie do wykonania. Obeszłam cały płot i w ciemności zauważyłam ogromne drzewo. Cudownie. Sprawdziłam jeszcze, czy nikogo tam nie ma, ale widzę, że tylko ja lubię takie skrytki. Wdrapałam się na nie i wskoczyłam bezszelestnie na posesję. Było pełno ochrony, która patrolowała. Nie byli za dobrzy, skoro mnie nie zauważyli. Cudownie. Weszłam przez taras do jego sypialni. Był w łazience. Poczekałam chwilę, żeby wrócił. Nie potrzebny był mi bałagan. Trochę mu zeszło, ale w końcu wszedł do pokoju. Cały czas miałam kask, jak zawsze. Dostrzegł mnie w końcu i odskoczył na parę kroków do tyłu. Chciał wcisnąć jakiś guzik, obstawiam, że pomoc. Uniemożliwiłam mu to, strzelając w dłoń. Zawył. Dziękuję Ci Boże za tłumik.

- Milcz. – wysyczałam.

- Czczeggo chchceesz? – wyjęczał żałośnie.

- Ja Cię zabić, a mój zleceniodawca Twojej śmierci.

- Czekaj. Ciemna piękność. – coś błysnęło w jego oczach.

- Dokładnie, a teraz żegnaj. – wymierzyłam w niego lufę. Podniósł ręce.

- Proszę. Nie zzabijaj mmmnie.

- Nie przyszłam się tutaj negocjować. Myślisz, że jestem głupia i nie wiem, że specjalnie przedłużasz? Zaraz ktoś tu wejdzie. – po tych słowach strzeliłam i musiałam szybko się ewakuować. Słyszałam jak ktoś puka do drzwi. Kurwa. Zeskoczyłam i pobiegłam w stronę płotu. Już miałam się wspiąć, ale usłyszałam kogoś za sobą. Odwróciłam się i w ostatniej chwili uchyliłam. Kula wylądowała koło mnie. Schowałam się za murkiem i oddałam strzał, potem następny i kolejny. Trafiłam. Szybko się wspięłam po ogrodzeniu i już miałam przeskoczyć, ale poczułam piekący ból w brzuchu. Dostałam. Dam radę. Zeskoczyłam i szybko podbiegłam do motoru. Wykręciłam numer, nawet nie wiedziałam jaki i ruszyłam. Okazało się, że dodzwoniłam się do Ethana.

- Co się stało? – usłyszałam jego zaspany głos.

- Wybacz, że Cię budzę, ale dostałam i nie wiedziałam do kogo dzwonię. – zaczęłam mówić nieskładnie. Ból był okropny. Zaczęłam ledwo widzieć.

- Gdzie ty do cholery jesteś? – usłyszałam jego wzburzenie, które było całkiem uzasadnione.

- Podjeżdżam pod dom.

- Zatrzymaj się natychmiast. Zaraz wyśle chłopaków.

- Już jestem pod bramą. – zatrzymałam motor i chciałam zejść z niego, ale spadłam. Dalej nie pamiętam. Straciłam za dużo krwi.

_________________________________________

Hej kochani ♥️

Kobietki.
Wszystkiego co najlepsze w dzień naszego święta. ❤️
Mam dla was mały prezent. Dzisiaj dodam jeszcze jeden rozdział. 🥰♥️



Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz