Rozdział 7.

18.3K 491 7
                                    

Wczoraj przesadziłem. Nie powinienem się na niej wyzywać. Byłem jeszcze wkurwiony po tym postrzale młodego. Chciałem dopaść tych padalców i się zemścić.

Wstałem dzisiaj dość szybko i ubrałem luźniej. Zarzuciłem białą bluzkę z krótkim rękawem, czarne spodnie i białe adidasy. Złapałem na dole jabłko i założyłem czarną kurtkę, skórzaną i zszedłem do samochodu. Postanowiłem złożyć wizytę mojej sekretarce. Wiem, że nie powinienem, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Podjechałem jeszcze do kwiaciarni po bukiet czerwonych róż.

Pod jej budynkiem byłem dość szybko, bo nie mieszkaliśmy od siebie daleko i udałem na górę. Portier gdy mnie tylko zobaczył, skonał głową. Każdy wiedział kim jestem i nikt przy zdrowych zmysłach nie odważyłby mnie zatrzymać. Zapukałem do drzwi, ale nikt nie otwierał. Może jej nie było. Spróbowałem znowu, po chwili znowu. Miałem już odpuścić, ale drzwi się otworzyły, a w nich ustała piękna lecz zaspana kobieta. Nie mogłem przestać się na nią gapić, a szczególnie na to co miała na sobie. Satynowy szlafrok w kolorze brudnego różu, ukazywał pod spodem czarne koronkowe coś. Włosy miała związane w niesfornego koka i była boso. Musiałem ją obudzić.

- Panie Evans. Co pan tu robi? – spojrzałem na zegarek

- Jest jedenasta trzydzieści. Ty jeszcze spałaś.? – spojrzała na mnie gniewnie.

- Mam dzisiaj wolne, jakby pan nie zauważył i postanowiłam się wyspać. muszę codziennie wstawać o piątej.

- Ma to sens. – pokiwałem głową. – Mogę wejść.? – spojrzała na mnie zmrużonymi oczami, ale po chwili weszła znowu do mieszkania, wpuszczając mnie.

Wykorzystałem pozwolenie i zamknąłem za sobą drzwi.
Podszedłem do niej i podałem kwiaty

- To dla Ciebie. Przepraszam. - wzięła je ode mnie i uśmiechnęła.

- Dziękuję. Piękne. - chciałem powiedzieć jak ty. Udała się do kuchni.

Usiadłem na kanapie i spojrzałem na kobietę. Wróciła z dwoma kubkami kawy i podała mi jeden, po czym podwinęła nogi i zajęła fotel na przeciwko mnie. Nawet rano była piękna. Chciałem podejść i ją pocałować. Kurwa serio świrowałem. Cały czas patrzyła na mnie znad kubka.

- Przepraszam. – powiedziałem cicho.- przepraszam, za wczoraj. Nie powinienem naciskać. Nie moja sprawa– dodałem głównie. Wbiła na mnie wkurzone spojrzenie.

- Ma Pan rację. Nie Pana.

- Po prostu. Wszystkiego jest za dużo. Postrzelenie brata, to było poniżej pasa. – pokręciłem głową, może wychodziłem na mięczaka, ale wiedziałem, że przy niej mogę.

- Jak on się czuje? – jej głos brzmiał nieobecnie.

- Na szczęście nic poważnego. Powierzchowna rana.. Żyje, a to najważniejsze. Już jest w domu. - Pokiwała głową, a ja wpadłem na super pomysł.

- Ubierz się i pojedź ze mną w jedno miejsce.

- Jakie? – spojrzała na mnie ze zmrużonymi oczami.

- Do mojego rodzinnego domu. Moi rodzice Cię polubili, chciałbym, żebyś poznała moje rodzeństwo.

- Nie ma takiej opcji. – kręciła jak szalona głową. Wstałem szybko i podciągnąłem ją do góry.

- Proszę. Moi rodzice będą szczęśliwi. Zjemy z nimi obiad – spojrzałem jej głęboko w oczy.

- Nie mam wyjścia prawda?

- Dokładnie. Będą czekać. Ubierz się luźno.

- Super dosłownie. – załamała ręce. – Niech będzie. – ruszyła się z miejsca i wpadła na mnie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Pragnąłem jej ust, jej całej. Zbliżyłem się powoli i dotknąłem jej ust, swoimi. Była taka słodka, czułem jak zamarła. Chciałem pogłębić pocałunek, ale mnie odepchnęła. Spojrzałem na nią. Trzymała dłoń, na ustach i kręciła lekko głową.

- Pójdę się przyszykować. – oznajmiła i już jej nie było. Uśmiechnąłem się pod nosem i usiadłem na kanapie. Zapowiada się ciekawy dzień.

Layla.

Przyglądałam się sobie w lustrze i dziewczyna w nim wyglądała zupełnie inaczej. Nie poznawałam jej. Policzki miała zarumienione, oczy błyszczące i usta czerwone. Jezu ten człowiek mnie wykończy. On nie zdaje sobie nawet sprawy jak na mnie działa. Gdy mnie pocałował, a ja go odrzuciłam, to chciałam sama sobie na kopać do dupy. Tak bardzo go pragnęłam i jak już miałam możliwość po prostu spanikowałam. Tylko ja tak potrafię.

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz