Zaspałem. Nie wiem jakim cudem. Przecież prezent od taty jest ,,niezawodny''. Wbiegłem do klasy, a wszyscy patrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem. No tak, kujon taki jak ja, nie może się spóźniać. Przeprosiłem nauczyciela i usiadłem koło Petera. Ten nic nie powiedział tylko się uśmiechał
- No, no, żeby tak się spóźniać w środku tygodnia? I to na matematykę? Wstydź się. Powinieneś brać ze mnie przykład.
- Ha. Ha. Możesz się już zamknąć?
- O jeszcze chuligan się z ciebie zrobił, nie ładnie, nie ładnie. - Peter zaśmiał się pod nosem. Jego policzki nabrały różowawego koloru od wstrzymywanego śmiechu.
Myślę, że nadszedł ten czas, aby dokładniej przedstawić Petera. Najważniejsza rzecz jaką musicie wiedzieć to to, że jest zafiksowany na pływaniu i to tak nie rekreacyjnie. Ma swój specjalny sztabem trenerów, plan treningów oraz specjalna diete. Bierze udział w konkursach na całym świecie.
Okej, okej teraz ta bardziej ciekawsza część. Peter jest wysokim, umięśnionym, na prawdę umięśnionym, blondynem, jednym z tych ciemniejszych blondynów. Nie będę pisał ile ma wzrostu, bo to zrani nas maluczkich. Na pierwszy plan z jego jasnej cery wyłaniają się jaskrawe, niebieskie oczy. Ma typowe, męskie rysy szczęki. Bogu dziękować, że nie ma brody ani zarostu. Posiada najlepszą cechę, którą przysięgam, że nie ma osoby, co by mu nie pozazdrościła. A mianowicie - nie ważne jak bardzo jest zmęczony, nie ważne ile będzie biegał za piłką lub za mną, kiedy ukradnę mu telefon, żeby popatrzeć co pisze z Zoe - jednak w sumie niezbyt się wtedy nabiega. Nie pobiegnę jednym cięgiem dalej niż 50 metrów. Gdy ja zatrzymuję się, kładę na ziemie i próbuję złapać oddech, czując jakbym toną, to tymczasem on podchodzi do mnie nie wzruszony dystansem i zabiera mi telefon z wkurwiającym uśmiechem, który mówi: ,,Serio myślałeś, że tym razem ci się uda?" i odchodzi. Dupek, nie pomaga mi wstać. No, ale o czym to ja... A no tak nie ważne jak bardzo by było gorącą... On nigdy, przenigdy nie robi się czerwony. Niekiedy się lekko zarumieni, ale to dodaję mu pierdolonego uroku księcia z bajki. Tylko białego konia brakuje... A nie, tu jestem w błędzie, nie brakuje. Mama Petera jest dziana, bogata, przy forsie... Wspominałem już... MA MASE PIENIĘDZY, a więc stać ich na niezapomniane wakacje we Włoszech lub trzydniową, niespodziewaną wycieczkę do Hiszpanii. Ale wracając do białego rumaka - również ich na niego stać. Tak samo jak na domek na wsi oraz stajnie gdzie ,,Whisky'', bo tak nazywa się koń Petera, ,,mieszka'', a blondyn z rodziną jeżdżą wypoczywać. No, ale na szczęście Peter nie zachowuje się jak bogaty gnojek. Jego rodzice wychowali go na mądrego, pracowitego, pomocnego chłopaka.
Ellen, bo tak nazywa się mama Petera, pracuje jako sędzia. Jest moją ulubioną, przybraną ciocią. Po prostu ją kocham. Zawsze żartujemy sobie razem z chłopka. Tata Petera nie mieszka z nimi. Jakby to powiedzieć rozwiódł się z Ellen i założył nową rodzinę. Z opowiadań Petera wynika, że Tom zdradził jego mamę z jakąś młodszą pizdą - znaczy kobietą, która przyczyniła się do rozpadku, pięknego, rokującego małżeństwa - która najwidoczniej poleciała na jego pieniądze.
Został bez ojca, gdy miał 6 lat. Jednak nie ma mu tego za złe. Przynajmniej tak mówi, a jego zachowanie świadczy o czymś inny. Gdy stał się pełnoletni odmówił cotygodniowego, przymusowego widywania się z ojcem. Koniec o Tomie - dupku. Jednak mimo zjebanego faceta, Ellen nie pozwoliła zjebać sobie życia. Jest silną, zdecydowaną kobietą. Podziwiam ją, że była w stanie pogodzić się i opuścić osobę, która była jej pierwszą miłością, z którą ma dzieci, którą szanowała i kochała ponad wszystko.
Miałem opowiadać o Peterze, ale to też część jego życia. Dzięki wytrwałości, poświęceniu i ogromnej miłości, którą go i jego starszego brata obdarowuje, wyrósł na przyjaciela, o którym nawet nie śniłem. Jak już wcześniej wspomniałem pomógł mi z aspołecznym Mateo, na tyle, że teraz chodzę sam do sklepu i rozmawiam z kasjerem. Jest moim lekiem, bez którego nie potrafię, nie mógłby dalej żyć. Jest dla mnie bardzo ważny.