Obudził mnie ogromny huk. Natychmiast usiadłem na łóżku.
- Peter? To ty? Co się stało?
- S-spadłem z łóżka. - oddech chłopaka był szybki i nierównomierny.
Wstałem i zaświeciłem światło. Do pokoju zaraz wbiegła Ellie i Bruno w samych bokserkach. Jest bardziej umięśniony i pociągający niż myśla... Pociągający? Co jest ze mną nie tak? O czym ja myślę? Cofnij... Wypluj... Reset!
- Boże, dziecko nic ci nie jest!?
Brunet chwycił Petera za ramię, żeby pomóc mu wstać.
- Ał! Cholera!
Kobieta stwierdziła, że ręka najprawdopodobniej jest złamana i pojedzie z blondynem do szpitala. Da nam znać jak będzie już coś wiedziała. Gdy Ellie, jak i Bruno poszli się ubierać, ja pomagałem Peterowi.
- Wiesz co stary?
- Tak?
- Byłbyś bardziej delikatny dla poszkodowanego, co?
- Przecież się staram.
- Trochę głupio wyszło... - oznajmił blondyn.
- Nie przejmuj się tym. Już do końca życia będę opowiadał twoim dzieciom, jak ich tata walecznie złamał rękę, spadając z łóżka.
Ciocia z Petrem pojechali - była szósta nad ranem. Teraz zostało nam tylko czekać.
***
- Chcesz herbatę? - zapytałem Bruno.
- Ta, jasne. - chłopak wzruszył ramionami.
- Chyba nie opłaca się nam iść z powrotem spać. Nie wiem jak ty, ale ja na pewno nie zasnę.
- Ja raczej też nie.
Było jeszcze ciemno i chłodnawo. Chłopak podszedł do kominka i zaczął w nim rozpalać. W tym czasie zrobiłem nam herbatę i postawiłem na małym stoliku koło kanapy i telewizora, który zresztą włączyłem. Jednak nic ciekawego w nim nie było.
No wiecie co o tej porze może lecieć w telewizji. Jakiś wróżbita, który naciąga ludzi na hajs. Kilka romansideł, ale tych bardziej zboczonych, ,,Śmierć na tysiąc sposobów'' i takie tam.
W końcu natrafiłem na jakiś film dokumentalny. Przykryłem się kocem i zacząłem pić herbatę. Obok przysiadł się Bruno wchodząc pod mięciutki materiał. Stykaliśmy się ramionami. Po dłuższej chwili zrobiłem się senny.
Gdy się obudziłem było już jasno. Mój kubek stał na stoliku, zaraz obok kubka Bruno.
- Pan, który nie mógłby zasnąć, nareszcie się obudził? Zdrętwiała mi już ręka wiesz?
- Huh? - odkleiłem się od ramienia bruneta. - To trzeba było mnie obudzić.
- Ale wyglądałeś tak uroczo, że nie miałem serca.
- Która godzina? Napisała coś ciocia?
- Dziewiąta i tak. Peter ma złamany nadgarstek. Nie wrócą już. Powiedziała, żebym zadbał o ciebie. Chyba odnalazłem nowe powołanie. Opiekunka do dzieci... Jak to brzmi?
- A odwal się. - uderzyłem lekko bruneta, śmiejąc się pod nosem. - Dobrze, że tylko tyle. Jak chcesz to możemy wracać z powrotem.
Chłopak wstał i wziął kubki do ręki. Spojrzałem mu prosto w oczy.
- Nie... ,,Powinniśmy się lepiej poznać'', co ty na to?
Nie wiedzieć czemu, zarumieniłem się i rzuciłem w niego poduszką.