Dzisiejszego wieczoru miałem wyskoczyć ze znajomymi na piwo, ale plany się pozmieniały - łeb mi napierdalał odkąd wstałem, a poza tym z samego rana nazajutrz musiałem iść na wykłady. Jednak nie spodziewałem się, że zadzwonią do mnie z informacją, że Mateo jest pijany.
- Hej Bruno, tutaj!
- Hej, ooo
- Taa, tak jakoś wyszło.
Kucnąłem obok, śpiącego, zaślinionego chłopaka.
- Hej, Mateo? - zacząłem gładzić ręką jego włosy.
- Przestań, Monte. - mówiąc to obrócił się w drugą stronę.
Wstałem i podziękowałem chłopakom. Kiedy wyszli, zastanawiałem się co z nim zrobić. Nie może iść w takim stanie do domu. Jego ojciec by go zabił. Poza tym jest już dość późno.
Wziąłem komórkę chłopaka wysłałem SMS-a do jego ojca, że śpi dziś u Petera.
- Nie, chodź Mateo. Idziemy do domu. - przełożyłem rękę chłopaka przez swoje barki, i chwyciłem jego talię.
Nagle Mateo pod wpływem dotyku spojrzał na mnie. Chyba domyślił się kim jestem.
- Gdzie idziemy? - zapytał, starając udawać trzeźwego.
- Do mnie. - na te słowa nic nie powiedział. Chyba zdał sobie sprawę, że nie może wróciła pijany do domu.
***
Położyłem chłopaka na kanapie. Jednak on momentalnie usiadł - czuł się zażenowany. Chyba mały spacer go orzeźwił. Uśmiechnąłem się i kucnąłem przed siedzącym chłopakiem.
- Mateo?
- Hym? - podniósł wzrok i spojrzał na mnie.
Chłopak nie wydawał się zażenowany ani zestresowany. Było coś dziwnego w jego spojrzeniu, coś czego jeszcze nie widziałem.
Coś go dręczy?
- Dasz radę się wykąpać?
Chłopak wstał, po czym od razu usiadł z powrotem. Chwyciłem go i pomogłem dojść do łazienki.
- Ciuchy położyłem ci na pralce.
Co chwila sprawdzałem czy wszystko z nim w porządku i czy przypadkiem nie upadł. Nie minęło sporo czasu, aż z zaparowanej przestrzeni wyszedł Mateo.
Spojrzałem na niego i jego blade nogi. Odkryty obojczyk i zarumienioną twarz od alkoholu. Wyglądał uroczo. Obróciłem się i kierowałem w stronę kuchni, gdy chłopak złapał mnie za koszulkę.
- Emm. Ja tylko chciałem ci podziękować, że nie zadzwoniłeś do mojego taty.
Nachyliłem się nad jego twarzą i powiedziałem:
- Czyżbyś wracał do trzeźwości?
Obróciłem się i udałem w kierunku kuchni. Chłopak podążył za mną i podskakując, usiadł na krześle, stojącym przy blacie. Wpatrywał się we mnie, a bardziej w moje plecy.
- O co chodzi?
- Co?
- Cały czas się na mnie patrzysz.
- N-nie prawda.
Podszedłem do chłopka.
- Czyżby?
Odepchnął mnie i zeskoczył z siedzenia.
- Jestem zmęczony. Gdzie mógłbym się przespać?
- Korytarzem prosto i na prawo. Zaraz tam przyjdę.