Rozdział 22

8 5 0
                                    

Pisałem do niego tysiąc razy, a jeszcze więcej dzwoniłem. Jak można się domyślić - nie odebrał ani nie odpisał na żaden SMS. Zaczynam się martwić i już nie chodzi tylko o te nieodebrane telefony. Od dłuższego czasu cały czas wydawał się być zmęczony i narzekał na ogromny ból głowy i mdłości. A co jeśli coś mu się stało? Od Petera dowiedziałem się, że nie był w domu od czterech dni.

Nie myśląc o konsekwencjach szybko się ubrałem i wybiegłem z mieszkania. Stojąc na przystanku, czekałem na autobus. Po chwili zdałem sobie sprawę, że będzie za godzinę, więc jak ten debil wróciłem do domu.

***

Biegłem przez miasto, prosto do mieszkania Bruno. Jeszcze nigdy tak szybko i tak długo nie biegłem. Wszedłem do windy i pojechałem na drugie piętro. No niestety na schody zabrakło mi sił. Podbiegłem do drzwi i nacisnąłem dzwonek. Po piętnastu naciśnięciach straciłem rachubę i przestałem liczyć. Oparłem się rękami na kolanach i zacząłem głośno oddychać. Czułem jakby ktoś specjalnie zabierał moje powietrze.

Po chwili otworzył Bruno. Ku mojemu niezaskoczeniu, brunet był totalnie zaskoczony.

-C-cześć. - powiedziałem, próbując złapać oddech.

- Mateo, wszystko w porządku, ktoś cię gonił? Co się stało? - chłopak złapał mnie pod rękę i próbował pomóc utrzymać się na nogach.

- Nie, n-nic. - wróciłem do pionu a Bruno... Bruno momentalnie puścił moją rękę i zrobił krok do tyłu. Jego mina znów nabrała obojętności. - Bruno ja...

- Mateo... Chciałbym cię przeprosić za to co zrobiłem. Ja nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Ja nie powinienem... Cię stawiać w takiej sytuacji. Czułem na sobie ogromną presje i nie wiedziałem co robię. Moje uczucia nie są ważne...

- Bruno, o czym ty mówisz? - jak nie są ważne!?

- Ja zrobię wszystko, żebyś mi wybaczył... A gdy to zrobisz najlepiej będzie jeśli już nie będziemy się widywać.

- Bruno ja-

- Myślałem o tym przez długi czas. - mówił tym spokojnym głosem. Patrzył na mnie, tym pustym nic nie znaczącym spojrzeniem. - Nie chce, żeby kolejna osoba ucierpiała z powodu mojego zachowania. - ucierpieć... Ja? Jedyny, który tu cierpi, to ty idioto! - Tak więc, myślę, że powinieneś już pójść...

- Bruno czekaj, ja...

Zatrzasnął mi drzwi przed nosem... Otóż nie kolego. Nie dałeś nawet mi dojść do słowa. Mamo, dziękuję ci. Mam nadzieję, że ten charakterek to po tobie.

Zacząłem głośno pukać w drzwi i dzwonić dzwonkiem. Bruno otworzył niechętnie.

- Chłopie i ty masz 22 lata? Weź się w garść!

Nagle z mieszkania na przeciwko wyszła kobieta, a ja ze strachu popchnąłem bruneta w stronę wnętrza mieszkania, po czym momentalnie zamknąłem drzwi. Starłem pot z czoła, który jeszcze pozostał po przebytym dystansie. Spojrzałem na Bruno, a ten stał jak wryty.

- Okej... Najpierw to chciałbym cię przeprosić, że tak nakrzyczałem na ciebie i... No ten, że tak chamsko wbiłem do twojego mieszkania. - Boże, czuję jak gula stoi mi w gardle, ale wiem też, że jeśli teraz tego nie powiem, to nie zrobię tego nigdy. - A więc tak... - zacząłem bawić się palcami i patrzeć wszędzie tylko nie w oczy bruneta. - Nie pozwoliłeś mi dojść do głosu, a ja chciałem coś powiedzieć. - Bruno podniósł kącik ust, a jego oczy zaczęły patrzeć na mnie przeszywająco. - Tak więc, ja... No wiesz nie odnajduję się w świecie. Ciężko sobie radzę i jednym słowem nie chciałem, żebyś to wszystko musiał znosić. Moje dziwne nawyki i to, że nie lubię za bardzo chodzić w głośne miejsca i korzystam tylko z kas samoobsługowych. - chwała ludziom co je wymyślili. - Nie zawsze potrafię rozmawiać o swoich uczuciach. - wziąłem głęboki wdech. Czułem jak zaczęły szczypać mnie policzki, wtedy już wiedziałem, że jestem czerwony jak burak, albo biały jak ściana ze strachu, stresu i przebiegniętej trasy. Czułem jak moje nogi uginają się pod moim własnym ciężarem. - Nie wiedziałem, co do ciebie czuję, aż nie zatęskniłem za tobą i za twoim uśmiechem. Myślałem, że to pewnego rodzaju przywiązanie do twojej osoby, bo... Bo przy tobie czułem się bezpiecznie i no... Nie chciałem, żebyś źle mnie zrozumiał, a bardziej nie chciałem sam siebie źle zrozumieć. - nerwowo spojrzałem na chłopaka, który oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej, wpatrywał się we mnie tym przeszywającym mnie na wylot, wzrokiem. Czułem się jak królik, podany na tacy lwu. - I nigdy więcej nie mów, że twoje uczucia nie są ważne. Nie chcę, żebyś tak mówił... To co chce powiedzieć to to, że możliwe jest... Jest taka szansa, że... - w tym momencie Bruno zaczął powoli iść w moim kierunku, a ja odruchowo zacząłem się cofać. Do momentu aż poczułem za sobą drzwi. Brunet stał na przeciwko mnie i delikatnie złapał mnie za podbródek.

Rianbow White RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz