Jak to mówią ,,nowy rok – stary ja'', czy jakoś tak. Nie pamiętam. Jednak w tym roku będzie całkowicie, nowy Mateo. Stawię czoła kłopotom, rzucę się w otchłań niebezpieczeństwa. Porzucę złudne nadzieję i wykreuje nowe – lepsze. Nic z tych rzeczy, nigdy bym nie zrobił, gdybym nie poprosił bruneta, żeby ujarzmił mój strach przed wodą. Tak - to dziś mam poradzić sobie z moją traumą, z którą walczyłem przez kilkanaście lat. Nie, no prosta sprawa.
Nie mogę odmówić – nie tym razem. Jak to mówią ,,Są rzeczy ważne i ważne''.
Myślę, że jestem dobry w przysłowiach.
A tak poza tym, co może pójść nie tak?
Odpowiedź jest prosta - WSZYSTSKO!
Niefortunnie zatrzasnę się w przebieralni, a wtedy nikt mnie nie znajdzie. Będę krzyczał, ale nikt mnie nie usłyszy. Powoli będzie brakować mi jedzenia i wody. Z wyczerpania stracę przytomność i co wtedy?
BAM - UMIERAM!
Gdy będę szedł w stronę basenu po mokrym podłożu, poślizgnęła się i...
BAM – UMIERAM.
Nie wspomnę już o samej wodzie, o której nawet nie chce myśleć. Wystarczy mała łyżeczka jakiejkolwiek cieczy, żeby człowiek się zakrztusił, a co dopiero cały zbiornik.
Ludzie którzy będą na mnie patrzeć - o dziwo tym przestałem już dawno się martwić.
Spokojnie Mateo, spokojnie. To tylko twoja mała paranoja. Będzie dobrze - na luzie.
***
Spakowany czekam na Bruno. Trochę się martwię, ale cieszę się, że to właśnie on pomoże mi się z tym uporać. Robię to dla niego. Mam nadzieję, że zapomni o tym, co wydarzyło się w przeszłości.
- Cześć. - przywitałem się i wsiadłem do auta. Obróciłem głowę, w stronę okna, aby zapiąć pas. Bruno nie odpowiadał, więc szybko przekręciłem głowę w jego stronę. Twarz bruneta znajdowała się bardzo blisko, przez co znowu coś zaczęło naciskać na mój żołądek.
Czekajcie wydaję mi się, że taka sytuacja miała już miejsce.
Zbliżał twarz ku mojej. Speszyłem się i szybko zasłoniłem ją rękami i
spuściłem głowę.Zdecydowanie robię to zbyt często.
Zrobiłem małą szparę, pomiędzy palcami, żeby móc zobaczyć reakcje Bruno. Jego głowa w tym momencie była na wprost mnie. Sięgnął po pas, po czym go zapnął.
- Cześć.
Spojrzałem na niebieskookiego, a na jego twarzy gościło znajome, obojętne spojrzenie.
Niby smutek, złość, zawód.
- Mój... - powoli zacząłem odsłania twarz. - Mój tata jest w domu i mógł nas zobaczyć.
- Ta, masz rację.
Powiedział to oziębłym, donośnym głosem. Poczułem się źle sam ze sobą.
Mój umysł ogarnęła lekka panika. Jesteśmy razem, a ja wciąż walczę ze swoimi myślami. Czego ja tak naprawdę się boję? W przeciwieństwie do niego nigdy nie byłem w związku. Nie wiem jak to ma wyglądać i co mam robić. Nie wspomnę już o tym, że oboje jesteśmy mężczyznami.- Mateo, ja...
-Tak? - przerwałem szybko chłopakowi, jakbym chciał usłyszeć szybciej to, co zamierza mi powiedzieć.
- Nie spieszmy się. Okej? Popracujemy nad tym, żebyś... Przyzwyczaił się do mnie.
Ale czekajcie, czy on powiedział ,,przyzwyczaił"!? Nie jesteś moich cholernym budzikiem. Nie muszę się do ciebie przyzwyczajać. Jesteś... Jesteś moich... Chłopakiem.