Rozdział 23

7 5 13
                                    

Od rana byłem podekscytowany i szczęśliwy. To dziś miałem spotkać się z moim... Chłopkiem. Od razu jak wróciłem ze szkoły zacząłem myśleć, w co by się tu ubrać. To musiało być coś wyjątkowego ale zarazem, normalnego. Przeszukując szafę, natknąłem się na czarne, materiałowe spodnie z wysokim stanem. To głupie, ale dostałem je od Sofiie, gdy ta powiedziała, że mam większe wiecie w talii niż ona.

Nie bójcie się, nie są to damskie spodnie... Chyba.

Jeszcze nigdzie w nich nie byłem. Może to dobra okazja?

Położyłem je na łóżku - zaraz koło dwóch ulubionych koszulek. Nie miałem pojęcia, którą wziąć. Kiedy ja marszczyłem czoło i przebywałem dyskusje w głowie, która bardziej pasuje, w tym samym czasie do pokoju wbiegł Monte i wskakując na materac usiadł na ciemno białek koszulce. 

Kot przemówił. 

Na wierzch ubrałem czarną bluzę z jakimś nieistotnym nadrukiem. Uzyskałem efekt taki, jaki chciałem. Nie luzacki i nie elegancki. 

Przeczesałem włosy, założyłem okulary, buty i byłem gotowy do wyjścia.

***

Wchodziłem do naszej ulubionej restauracji, gdy Bruno napisał, że się spóźni. Pewnie jego wykłady się przedłużyły. Wzruszyłem ramionami i wszedłem do środka. Jednak nie czułem się tam sam komfortowo. Było stanowczo więcej ludzi niż zazwyczaj. Po 15 minutach wstałem i kierowałem się do wyjścia, zagapiony w telefon, odczytując wiadomość od Bruno, który napisał, że będzie za 30 sekund.
Uśmiechnąłem się sam do sobie. Nagle poczułem pisk dziewczyny. Podniosłem głowę do góry i ujrzałem blondynkę, której ciało spada prosto na mnie. Bez zastanowienia chwyciłem ją w talii. 

Dziewczyna przeprosiła mnie, a ja szybkim krokiem udałem się do wyjścia.
Gdy tylko opuściłem lokal, rozglądałem się za brunetem.
Nagle mój wzrok zawiesił się na wysokim mężczyźnie, który szedł w przeciwnym kierunku.
Od razu rozpoznałem, że to Bruno.

Tylko dlaczego idzie w inna stronę?

- Bruno pocze...

Chłopak gwałtownie się obrócił. Jego oczy błyszczały. Nie wiem czy to od lamp, które rozświetlały chodnik, czy to były łzy.

Podszedłem do chłopaka bliżej...

Tak to były łzy.

Bruno kręcił głową i nie chciał patrzeć mi w oczy. Bałem się, że coś się stało... Gdy już miałem się odezwać Bruno powiedział coś co zmiotło mnie z planszy.

- Mateo... Jeśli chodzi o nas... Świat najwidoczniej się pomylił... - obrócił się i nie wypowiedział ani słowa więcej. Zaczął się oddalać.

Gdy tylko otrząsnąłem się z szoku, podbiegłem do niego i chwyciłem za rękę. Jednak ten momentalnie ją wyrwał.

- Bruno, o co chodzi? Co się stało? - mówiąc to, serce zabiło mi mocniej. Brunet przez chwilę milczał po czym gwałtownie wykrzyczał.

- Przestań traktować mnie jakbym był twoją zabawką! - przestraszyłem się i odskoczyłem w tył. Zauważył to, bo dodał cicho. - Przestań posyłać mi złudne nadzieje. - - od jakiegoś czasu chłopak czasem wydawał się błądzić w myślach, często zachowywał się jak nie on, mówił zdania, które w normalnej sytuacji nie wydostałyby się z jego ust. To właśnie taka sytuacja. Nigdy nie wiem co w takim momencie mam powiedzieć, a tym bardziej zachować. Czy to stres tak na niego wpływa?

- Bruno, ja nie rozumiem. Przestań już żartować to nie jest śmieszne. 

Chłopak nic nie odpowiedział, a ja chwyciłem go za kurtkę i obróciłem w moją stronę. Widok jego twarzy mnie zamurował. Był taki sam, gdy pierwszy raz wyznał mi swoje uczucia, a ja go odtrąciłem, łamiąc mu przy tym serce. Był taki sam, gdy próbowałem wyjaśnić mu... Powiedzieć co tak na prawdę czuję, a on zamknął mi drzwi przed nosem. Był zupełnie taki sam... Gdy opowiadał mi o utracie Leo. Na jego twarzy rysowała się obojętność razem z pustką. Obojętność, która tak na prawdę przerodziła się w strach i lęk.

Rianbow White RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz