- Dźwięk zwiastujący apokalipsę -
Bożę co się dzieje!?
A no tak, to mój budzik. Ustawiłem budzik w sobotę i to na 10?
- Dźwięk przychodzącego sms -
Sobota: 10:05
Peter: Wszystkiego Najlepszego! Bądź gotowy na 17:00. Ubierz się jak człowiek. Przyjdziemy po ciebie!
Ah, no tak - dziś są moje urodziny. Nie za bardzo się cieszę. Dokładnie rok temu, tego dnia, przeprowadziliśmy się z Llandudno tutaj. Z jednej strony dzięki temu poznałem moich przyjaciół, a z drugiej, opuściłem mój rodzinny dom. Ha, jak ten rok zleciał...
Umyłem twarz i zszedłem na dół. W kuchni stała Sofia z moim tatą.
- Dzień dobry. - powiedziałem to tak, jakby ich tam w ogóle nie było i otworzyłem lodówkę z przyzwyczajenia, jak codziennie rano. Tak jakbym nie zauważył, że Sofia trzyma ogromny tort z świeczkami. Chyba o niej nie wspominałem, ale to siostra mojej mamy. Jest dla mnie bardzo ważna. Wycho...
Zaraz, zaraz... Tort, ciocia Sofia? Czekajcie. Czy ja właśnie zszedłem na dół w samych spodenkach?
- Mój kochany ulubiony, jedyny siostrzeniec. - wcale nie tylko dlatego ulubiony, że jedyny, prawda? Zaczyna mnie ściskać i całować po całej twarzy.
- Byłam tu tydzień temu, a ty chyba urosłeś. - zaśmiała się drwiąco.
- Ha. Ha. Ciebie też miło zobaczyć. - przytuliłem ją i tatę.
Zaśpiewali mi sto lat, a ja zdmuchnąłem świeczki. Ciocia wycierała łzy, które spływały jej po policzku.
- Nie zmieniaj się Mateo. Zawszę bądź sobą. Obiecaj mi to.
- Ymmm, okeeej. Czy coś się stało? Wszystko w porządku?
- Lepiej być nie mogło. - odpowiedziała ciocia, uśmiechając się do mojego taty, który uśmiechał się do mnie. - A teraz tak na serio... Chyba urosłeś. Chodź zmierzymy cię tak, jak wtedy kiedy byłeś jeszcze dzieckiem.
Pamiętam te czasy. stawałem przy futrynie drzwi, a ciocia zaznaczała kreską, w miejscu gdzie sięgał czubek mojej głowy. W nowym domu nie ma starych pomiarów. Jest tylko jeden. Zrobiliśmy go w pierwszy dzień jak tu przyjechaliśmy.
- Tak jak myślałam! - nie no nie możliwe, żebym urósł. - Urosłeś! - a jednak. - Całe... Cały centymetr.
- No synu. Stajesz się mężczyzną.
- Słyszałem ten śmiech tato. - przeczesał ręką moje włosy, uśmiechną się. - Wszystkiego najlepszego Mateo. Mama...Ona...
- Mama jest dumna z ciebie. - powiedziała ciocia.
- Tak wiem. Ja z niej też.
- Odwiedzisz ją dziś? - zapytał tata. - Nie byłeś u niej odkąd tu przyjechaliśmy.
Pokręciłem głową zaprzeczająco i zacząłem kroić tort. Nastała cisza. Ej czekajcie, czy to mój tata przypadkiem oraz całkowicie specjalnie nastawił mój budzik na 10?
- Okej, co to za atmosfera? Uśmiechnąć się. Nikt nikogo nie będzie do niczego zmuszał. Dziś są jego urodziny. Co ty na to Mateo, że wyskoczymy gdzieś wszyscy razem?
- A no tak. Przed chwilą napisał do mnie Peter, że po mnie przyjdą. Nie mam pojęcia, co zaplanowali. Wiem tylko tyle, że o siedemnastej mam być gotowy. Więc wydaję mi się, że możemy spędzić razem czas, a potem nie mam wyjścia. - ciocia spojrzała na mnie z jeszcze większa dumą niż przedtem. - Co jest?