"Lubię cię bardziej niż planowałem"
Nie wiem, gdzie jestem... A może wiem? Od jakiś pięciu minut nie mogę się uspokoić, a serce wali mi jak szalone. Chodzę w kółko, ale to tylko pogarsza sprawe - zaczyna kręcić mi się w głowię. Żołądek już dawno się ścisną, a ja czuję, że zaraz zwymiotuję - i tak właśnie się dzieje.
Przed moimi oczami pojawiła się mgła. Były to łzy strachu i bezradności.
Nie to nie dzieje się naprawdę! Mateo ogarnij się!
A co jeśli?
Chwyciłem telefon, trzęsącymi się dłońmi.
Do kogo zadzwonić?
Mam nie odebrane wiadomości od - Bruno.
Momentalnie wybieram jego numer.
-B-Bruno...
Czułem jak powoli tracę czucie w nogach. Usiadłem na krawężniku ścieżki w parku. Od szybkich i głośnych oddechów, moje całe ciało zaczęło się trząść i tracić świadomość.
Czułem jak zaczynam tonąć.
Gdy woda stawała się coraz to bardziej gęstsza oraz zimniejsza, a promyki słońca już nie docierały do moich oczu, poczułem dodatkowy ciężar na moich barkach. Był to płaszcz bruneta.
- Kurwa... Mateo... Jak... O ciebie!?
Przyszedł... Jest tutaj.
Złapał mnie za policzki, a ja próbowałem otworzyć oczy. Nagle poczułem, że nie mogę oddychać przez usta. Starałem się jak najszybciej wdychać powietrze przez nos. Mój oddech stopniowo się normował, a zawroty stabilizowały. Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem przerażonego chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Lekko się uśmiechnąłem z ogromnym zmęczeniem i bólem głowy. Jednak coś blokowało mi mój uśmiech. Była to ręka Bruno, którą zasłaniał moje usta. Podniosłem swoją dłoń i zsunąłem jego. Wziąłem kilka głębokich oddechów.
- Bruno... Twoja ręka.
- Hym? A tak zrobiłem to, bo czytałem, że...
- Nie o to chodzi. - poczułem wstyd, który spływał z czubka mojej głowy na barki. Jednak nie przejmowałem się tym tak bardzo. Nareszcie mogłem w miarę trzeźwo myśleć.
Brunet spojrzał na dłoń, która była cała w mojej ślinie.
- Nie ma co się wstydzić. - Bruno wytarł rękę o bluzę. - Widzisz?
Tak, widzę dokładnie jak się rumienisz.
Czułem się okropnie. Moje nogi nie przestawały się trząść, gdy nagle chłopak chwycił je swoimi kolanami i przycisną do siebie.
Łzy samoistnie spływały po moich policzkach. To nie były łzy smutki ani strachu. Byłem zły na siebie, że nie potrafię kontrolować nawet swojego życia.
Kiedy ja pogrążałem się w swoich myślach, Bruno przysunął się do mnie i mocno przytulił, szepcząc:
- Już wszystko jest w porządku... Spójrz na mnie. Jestem tutaj.
Po kilku sekundach delikatnie i powoli dotknął swoim czołem mojego. Stykaliśmy się nosami, które z resztą były zimne i czerwone. Zapanowała dziwna atmosfera. Nikt nic nie mówił. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Wydychane powietrze zamieniało się w parę, którą nawzajem wdychaliśmy z powrotem. Brunet odchylił głowę i zaczął, w sposób delikatny, wycierać moje łzy. Przybliżył się do mnie, a ja nie cofnąłem się. Jego wzrok był dziwny.