Przez kolejne siedem dni żyliśmy razem. Jak dobre stare małżeństwo. No może z drobną różnicą - my się nie kłóciliśmy. Chociaż... Raz brunet dostał ochrzan jak zaczął odkurzać, przy czym podnosić ciężkie rzeczy. Robił wszystko to, czego lekarz kategorycznie mu zabranił.
Jedliśmy razem śniadania, obiady i kolacje, które ja przyżądzałem.
- Mateo?
- Tak?
- Dlaczego to jest słodkie?
- Co niemożli... Faktycznie.
- Widzisz, nie można ufać nikomu. Nawet cukier wygląda jak sól.
Oczywiście po tym spuściłem mu, najdelikatniejsze w jego życiu, manto poduszką.
Wieczorne lody i seanse filmowe - oczywiście nie za długo.
- Ej.
- No?
- No bo wiesz jak to bywa w filmach o super bohaterach. Jeśli człowiek zabije kogoś jest tym złym kolesiem - mardercą, co nie?
- Raczej tak, no tak.
- Ale jeśli zgładzi swojego wroga - jest bohaterem.
- Mateo... Chodźmy spać, bo odpalił ci się tryb filozofa.
Wydawało się mi, że Bruno ze mną obok, zasypia jak dziecko - wtulone w swoją ulubioną przytulankę.
Pewnego dnia pojechaliśmy do zoo. Zrobiłem masę nielegalnych zdjęć. Robię je odkąd się poznaliśmy i umieszczam w albumie.
- Bruno tutaj jest napisane, że nie wolno robić zdjęć.
- Gdzie?
- O tutaj.
- Słuchaj uważnie Mateo. Naucz się od czasu do czasu powiedzieć światu głośne i wyraźne ,,pierdol się''.
Były też dni, gdzie Bruno nie wychodził z łóżka z powodu bólu głowy. Niekiedy wymiotował i nie jadł cały dzień... W takich dniach byłem przy nim nawet jak się kąpał. Nie mogłem ryzykować, że gdzieś mi tam zemdleje. Wtedy stwierdziliśmy, że życie bruneta jest samotne i nie powinien mieszkać sam. Postanowiliśmy, że zamieszkam z nim jak pójdę na studia. Dział studencki znajduję się, jak zresztą wspominałem w tym samym budynku, więc będę mógł jeździć z brunetem. A jak na razie lekiem na samotność będzie Rufus. Tak zaadoptował pieska ze schroniska. Jest to szczeniak rasy Lablador - tak Lablador. Tak dokładnie nie wiemy ile ma miesięcy, ale jest uroczy. Przez kolejne dwa dni uczyliśmy go korzystać z kuwety, co nie za bardzo nam to wychodziło. Bruno stwierdził, że zatrudni trenera. Tak chłopak poddał się po dwóch dniach. Przerósł go mały szczeniak.
Chodziłem ubrany jak zakonnica, żeby nie prowokować bruneta.
- Czy jest tu gorąco? Jesteś gorący? Znaczy jest ci gorąco? Mam na myśli...
Tak, więc zacząłem zakładać normalne ubrania.
Pewnego dnia poszliśmy na randkę. Była to nasza druga randka. Było naprawdę miło. Bruno cały wieczór udawał znawcę win. Ja nazwałem go ,,koneserem taniego wina'', a ten zachodził się ze śmiechu. A ,,taniego'' wzięło się stąd, że podczas pobytu bruneta w wojsku, raz podkradli się do pokoju kapitana i ukradli mu wino. Każdy był podekscytowany, że nareszcie może się napić. Jednak okazało się, że to były totalne siuśki. Jakaś tania wódka pomieszana z wodą. Cała akcja poszła na marne.
Gdy wracaliśmy do domu było już ciemno.
- Boże, ale w tym mieszkaniu czarno. Lampka, lampka, gdzie jest lampka.