Rozdział 14

11 6 3
                                    

- Jeśli nie chcesz, nie...

- Był moim przyjacielem. Jedynym, pierwszym, który mnie zaakceptował. - zaakceptował - Znaliśmy się od czasów liceum aż do drugiego roku na studiach... Wtedy go zabiłem.

Przeszły mnie ciarki. Bruno schylił się opierając łokcie o kolana. Nie widziałem jego twarzy.

- Chciał tylko – głos bruneta zaczął się łamać. Wziął głęboki oddech i usiadł twarzą skierowaną w moją stronę. – Chciał tylko, żebym nauczył go pływać. Dręczył mnie codziennie, tym samym pytaniem. Jednak ja nie miałem czasu. Pogrążałem się w nauce. Starałem się o stypendium.
Miałem treningi, mama wciąż walczyła sama z sobą i jej depresją po rozwodzie. Nie powinienem się tym tłumaczyć i nie tłumacze się... Ja tylko... Nie poświęcałem mu tyle uwagi na ile zasługiwał... Utoną w  sierpniu.

Powodem, dla którego poszedłem do wojska był on. Nie mogłem siedzieć w tym mieście, gdzie wszystko mi o nim przypominało. Jednak, gdy wróciłem - wszystkie wspomniania.... Przypomniałem sobie, dlaczego wyjechałem.... On zginął na marne... On zginął przeze mnie.

Dostałem gęsiej skórki i jedyne co mogłem wtedy zrobić to delikatnie przeczesać jego włosy. Chwyciłem obiema rękami za jego policzki - były one mokre od łez - tak myślalem.

Przybliżyłem się do niego i uniosłem jego głowę do góry. Patrzył na mnie ze źrenicami pływającymi w słonej cieczy.

- Każdy za kimś tęskni, tylko nie każdy jest w stanie o tym mówić. – Nie wolno ci się obwiniać. To nie była twoja wina Bruno.

- Gabriel.

- Słucham?

- Mam na imię Gabriel.

- A więc... Gabrielu spójrz na mnie – chłopak popatrzył mi prosto w oczy. – Nie mamy wpływu na to czy ktoś umrze, czy nie. Więc to nie mogła być i nie jest woja wina.

Przytuliłem go bardzo mocno, chwytając koc, który leżał za nim i okrywając go nim.

- A ty... A ty za kim tęsknisz, Mateo?

***

Z oczu chłopaka popłynęło wiele łez. Przytulał mnie tak, jakbym ja też miał odejść. Tego wieczoru faktycznie poznałem pewną część Bruno... Część, którą krył głęboko w sobie.

Gdy tylko trochę się uspokoił, poszedłem wziąć prysznic... Odreagować - przemyśleć to wszystko.

Czy teraz będzie tak jak dawniej? I dlaczego jego przyjaciel był pierwszą osobą, która go zaakceptowała? 

Podczas moich rozmyśleń, nagle zgasło światło. Uchwyt od prysznica wyślizgnął mi się z ręki, wydając przy tym ogromny huk.

Może i nie wspominałem, ale ogromnie boję się ciemności. To nie jest taki zwykły strach.

Ciarki przeszły przez moje ciało, które zaczynało się trząść. Mój umysł płatał mi figle, stawiając przed moimi oczami, obcych mi ludzi. Patrzących na mnie z ogromnym obrzydzeniem. 

Nie otwieraj oczu. Nawet o tym nie myśl. Jeśli otworzysz oczy będziesz martwy. Są przerażający. Bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Mateo nie otwieraj oczu. Tylko ich nie otwieraj... Zamknij się już! AHHH! Zaraz zwariuję! 

Do łazienki wbiegł brunet z świeczką, która jeszcze sekundę temu, stliła się w salonie. Razem z nim do pomieszczenia wpadło światło, a ja poczułem ulgę. Spojrzał na mnie skulonego w kącie prysznica.

- Hej, hej. - to było najbardziej współczujące ,,hej'', jakie kiedykolwiek usłyszałem. – Wszystko w porządku?

- Yhym.

Rianbow White RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz