Bruno z Peterem rozpakowywali zakupy. Ja myłem warzywa i owoce, a Ellie przygotowywała sos. Kiedy bracia skończyli usiedli po drugiej stronie blatu na krzesłach. Peter tarł świeży, żółty ser.
- Mateo możesz tutaj podejść? Jakoś nie wiem... Czuję, że czegoś tutaj brakuje.
- Hym... A gdyby tak dodać czosnek i... - zacząłem rozglądać się po blacie, na którym leżały przyprawy. - Oregano? - otworzyłem paczkę i wsypałem niewielką ilość do sosu. Obrałem i starłem czosnek na tarku. Pomieszałem i podsunąłem łyżeczkę z czerwonym sosem pod usta Ellie. Wszyscy patrzyli na mnie z fascynacją. Poczułem się dziwnie. - No... Spróbuj.
- Mmm. Tak, to jest to.
- Nie wiedziałem, że twoją pasją jest gotowanie. - dodał oparty o blat Bruno.
Spojrzałem na niego i lekko się uśmiechnąłem. Peter i brunet nakryli do stołu. Ellie postawiła na środku ogromny baniak i każdy zaczął nabierać sobie tyle ile chciał. To był wyjątkowy wieczór. Uwielbiam spędzać z nimi czas. Rozmawialiśmy o szkole i o tym, że Peter z moją pomocą zda z matmy. Ellie rzuciła żartem, że odda mi wszystkie pieniądze, tylko żeby plan wypalił. Rozmawialiśmy o pracy kobiety i o tym, że jest bardzo zmęczona i z chęcią poszłaby na wcześniejszą emeryturę. Oczywiście tego nie zrobi, bo uwielbia ten dreszczyk emocji podczas rozprawy, a najbardziej to, że pomaga udowodnić niewinność oskarżonych. Jednak nie zawsze wygląda to tak kolorowo.
Peter poruszył temat swoich zawodów, które wygrał - okej nie poruszył tematu, chwalił się nim, a my zaczęliśmy bić mu brawo, na co ten wstał i z ogromnym uśmiechem, kłaniał. Śmialiśmy się, do momentu, aż poczuliśmy ból w policzkach. Na samym końcu Ellie wspomniała o tym, że jest w niebo wzięta, że Bruno wrócił. Dowiedziałem się również tego, że brunet się wyprowadza. Na spółkę z mamą kupił duże mieszkanie w nowo wybudowanym bloku w centrum.
Kolacja przebiegła w miłej, rodzinnej atmosferze. Tylko zamiast ojca braci byłem ja.
- Pyszne. - stwierdził Peter, a Bruno przytakną.
- A tak poza tym - za tydzień jedziemy do naszego domku na wsi. Zdzwoniłam do twojego ojca, Mateo i zgodził się razem ze mną, że dobrze by ci zrobił taki wyjazd. Więc nie masz nic do gadania i jedziesz z nami. - mówiąc to uśmiechnęła się pod nosem.
- Dziękuję.
- Nie masz za co, dziecko... Nie masz za co. - mówiąc to przykryła swoją dłonią moją. W porównaniu do mojej, jej była ciepła.
- Dobrze dzieci, a teraz...
- Ooo nie. - wtrącił Peter.
- Nie Ellie, jesteśmy najedzeni.
- O co chodzi? - spytał Bruno.
- Odkąd wyjechałeś, mój kochany, zdecydowałam, że znajdę sobie jakieś nowe hobby. Zaczęłam uczyć się gotować. Co prawda chłopcom niezbyt smakuje. Jednak ja jestem zachwycona. Mam nadzieję, że podzielisz moje zdanie.
Gdy tylko kobieta obróciła się Peter spojrzał na mnie, a potem na Bruno kiwając głową.
Teraz przed moim nosem, na talerzu znajdowało się... No właśnie, co to do cholery jest?
- Przedstawiam wam moje własne wymyślone danie. Kurczak w kokosie do tego sałatka z buraków i ryż z kurkumą. Smacznego.
Opisanie nieźle, ale dlaczego to TAK wygląda? Różni się jedzeniem na stołówce. Może tutaj chodzi nie o wygląd, ale o smak. Pachnie całkiem nieźle. Spoglądam na Bruno, który grzebie w talerzu widelcem. Na Petera, który... Który odbiera właśnie telefon?
- Halo? Totalnie zapomniałem. Już biegnę, zaraz będę.
- Co się stało? - zapytała przejęta Ellie.
- Mam trening... Na śmierć o nim zapomniałem.
- Przecież dopiero wróciłeś z zawodów.
- No widzisz mamo jak nas męczą!
Peter ubrał buty, kurtkę i wybiegł z domu.
Sobota, 15:00, 2022
Mateo: Już nie żyjesz.
15:01,2022
Peter: :')
- Jedzcie, a ja pozmywam naczynia.
Gdy tylko Ellie odeszła, przysunąłem się do Bruno - w końcu mamy tego samego wroga.
- Co robimy?
Bruno spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Wziął mój talerz i zgarnął z niego jedzenie na swój.
Nie sądziłem, że mógłby się dla mnie aż tak poświęcić.
Popatrzyłem na niego i się uśmiechnąłem.
- Mamo, Mateo już zjadł, a że jest taki nieśmiały nie ma odwagi poprosić o dokładkę.
- Idiota. - wyszeptałem mu do ucha.
- Moje dziecko wiesz, że nie musisz się wstydzić. Aż tak ci smakowało?
- Ymm... Ależ tak... to było...
- To jest przepyszne, mamo. Jednak ja najadłem się pierwszym daniem, które z resztą nie umywa się do twojego i nie dam już rady. - spojrzałem ze złością i lekkim zdziwieniem na bruneta.
Podczas, gdy kobieta nakładała mi drugą porcję. Bruno nachylił się nade mną i szepną, że ma nadzieję, że będzie miał jeszcze szansę zjeść mój makaron. Usiadł na kanapę i wpatrywał się we mnie, wpychającego w siebie już ostatni kęs. Odstawiłem talerz i usiadłem obok niego.
- Jesteś blady.
- Serio? Ciekawe dlaczego? - odpowiedziałem zlewając bruneta.
- Nie kładź się, bo jeszcze zwymiotujesz. - Bruno przysunął się do mnie, oparł moją głowę o jego ramię i przykrył kocykiem. - A jak zwymiotujesz, to mama będzie kazała mi to posprzątać.
Coraz to bardziej go nie rozumiem.
***
Okazało się, że obaj zasnęliśmy. Obudziła nas mama Petera. Bruno leżał na kanapie. Głowę miał na przyczołku. Nogę od strony oparcia zgiętą w kolanie, druga zaś dotykała ziemi. A ja leżałem na nim. A dokładnie na jego klatce piersiowej, pomiędzy nogami, wciąż przykryty kocem. Jego ręka znajdowała się na moich plecach. Trzymał mnie tak jakby nie chciał, żebym spadł. Tak jakbym... To ja pierwszy zasnął, a on ułożył mnie w takiej pozycji - dość onieśmielającej.
Teraz gonię Bruno po całym pokoju, aby usunął zdjęcie, które Ellie zrobiła nam jego telefonem. Jej i bruneta zdaniem jest zbyt urocze, żeby go skasować. Kobieta powiedziała, że wtulam się w jej syna jak chomik w kulkę futra, a najgorsze jest to, że Bruno to potwierdził.
***
Po powrocie do domu zwymiotowałem wszystko co zjadłem. No niestety mój żołądek nie wytrzymał.
Sobota, 17:15,2022
Nieznajomy: Jak się czujesz?
17:20,2022
Mateo: Skąd masz mój numer?
Czy jesteś pewny, że chcesz zmienić pseudonim ,,Nieznajomy'' na ,,Zdrajca''?
Zatwierdź.
17:22,2022
Zdrajca: Zapytałem pierwszy.
17:25,2022
Mateo: Nie wliczając tego, że przed chwilą wszystko zwymiotowałem - całkiem nieźle.
17:26,2022
Zdrajca: Od Petera... Przepraszam.
Odczytane.
Teraz mu przykro?
Rzuciłem telefon na biurko i położyłem się na łóżku, przykrywając kocem. Po chwili wskoczył na nie Monte, cicho mrucząc. Przytuliłem ją i oboje zasnęliśmy.