Rozdział 22

22.9K 960 62
                                    


OLIVIA

Patrzę z zaciekawieniem na Chase'a, który chwyta za skraj swojej kolorowej koszulki i rozrywa ją, wykonując ruchy w teatralny sposób. Robi to w tak zwolnionym tempie, że mam wrażenie, że chce się popisać.

A później widzę grupkę dziewczyn w pierwszym rzędzie.

- On jest niemożliwy – komentuję, prychając cicho. – Jak wyleje na siebie olejek, żeby...

On to robi.

Odkręca butelkę wody i rozlewa ją na swój nagi tors pokryty tatuażami, których chyba nigdy nie zrozumiem. Po co rysować na swoim ciele mnóstwo przypadkowych obrazków i cytatów? Na ciele Tylera można zauważyć prawdziwe dzieła sztuki a u Simona teksty, które podobno są dla niego ważne. A Chase? On woli mieć wzdłuż klatki piersiowej węża a na samym środku wdzięczny napis „FUCK".

Woda spływa po opalonym ciele na którego widok, te biedne i niczego nieświadome dziewczyny, piszczą z zachwytem. Niska blondynka wstaje szybko i podbiega do barierki, czekając aż on zbliży się do niej.

- Już chyba wiem po co ten skurwiel chciał wrócić na uczelnie – odzywa się Tyler.

Obracam się do tyłu, spoglądając w jego roześmiane oczy. Uśmiecham się lekko, po czym wracam spojrzeniem na boisko.

Czuję się nieswojo i mimo, że jesteśmy tu prawie godzinę, nadal nie wiem jak się zachować. Wiercę się niespokojnie, co tylko pogarsza sprawę.

Siedzę na kolanach Tylera, bo podobno nie ma innych wolnych miejsc, chociaż zauważam ich co najmniej kilkanaście. Wystarczy, że zejdziemy o trybunę niżej. Jednak to jest teraz niewykonalne, bo mój towarzysz zaciska ramię wokół mojego pasa, przytrzymując na miejscu.

- Znasz ją? – pyta Chloe, wskazując palcem na dziewczynę, która nadal czeka pod barierką. – Nie widziałam jej wcześniej z nim.

Wszyscy oglądamy jak Chase podbiega do niej i...

Schyla się, by pocałować ją na oczach wszystkich studentów. Wytrzeszczam oczy z zaskoczenia. Chase ma dziewczynę? Nigdy nic nam nie mówił o niej a on naprawdę dużo gada. Słyszałyśmy o nocnych podbojach, ale...

Nie, to nie jest jego dziewczyna. Bo zaledwie sekundę później podchodzi druga blondynka i Chase odrywa się od tej pierwszej. Całuję tą drugą na co dziewczyny z tyłu zaczynają głośno piszczeć. Odrywa się nagle od dziewczyny i posyła zarozumiałe spojrzenie na dalszą część trybun. Unosi obie ręce do góry jakby właśnie wygrał jakiś cholerny maraton.

- Gówniarz potrafi się bawić – mówi Simon z kpiącym parsknięciem.

Łokieć Chloe trafia prosto w jego żebra na co mężczyzna krzywi się niezadowolony.

- No co? – pyta z wyrzutem. – Niech korzysta póki może.

- Musicie go ogarnąć zanim złapie jakąś rzeżączkę czy coś – odpowiada Chloe, podnosząc głos. – To już przesada.

- Trójkąt to przesada? – wtrąca się Tyler, przez co zastygam nagle. – Jeśli chłopak ma za dużo energii to nie może jej dusić w sobie.

Słyszę głośny śmiech braci Salvatore, ale sama nie uśmiecham się choćby odrobinę. Ile takich trójkątów przeżył Tyler, skoro tak spokojnie o tym mówi? Wiem, że ich nazwisko jest aż za bardzo popularne w tym małym miasteczku. Każda dziewczyna choć raz zaśliniła się na ich widok. Zwłaszcza, że w większości przypadków, nie rezygnowali z okazji do zabawy.

- A wszyscy wiemy jak ciężko wytrzymać z sinymi jądrami.

Parskam cicho śmiechem na kpiące słowa przyjaciółki i wracam ponownie do boiska, na którym nie ma już Chase'a. Szukam go wśród zawodników, ale nie mogę go dostrzec. Zamiast tego widzę jak dwie blondynki, które chwilę temu całowały naszego przyjaciela, teraz opuszczają trybuny, kierując się prosto do szatni zawodników.

- Dobra, skoro ten idiota idzie na przerwę, to my też chyba możemy spadać – oznajmia Tyler, podnosząc nagle swoje ciało razem z moim. – Zabieram Cię do mnie – szepcze do mojego ucha.

Chwytam się szybko jego ramion, by złapać równowagę, lecz przychodzi mi to z trudem. Czuję jak moje ciało zaczyna drgać w przyjemny sposób. Uśmiecham się leniwie, wiedząc, że już za chwilę znów zostaniemy sami.

Tym razem dokończę to co zaczęłam w aucie w drodze na mecz.

- Teraz? – pytam cicho.

Wstydzę się tego jak bardzo moje ciało reaguje na jego dotyk. Chcę, by dotykał mnie w każdej możliwej sekundzie. Mam wrażenie, że niewielkie miejsca na skórze, płoną żywym ogniem, sprawiając fizyczny ból. Ostatniej nocy poddałam się temu i błagałam go jak idiotka o to, by mnie przeleciał. Skomlałam, prosząc o więcej.

Czerwienię się na myśl, że dziś znów tak będzie. Jestem na jakimś seksualnym haju, gdy on jest blisko i nie potrafię tego opanować.

- Tak – odpowiada krótko, po czym ciągnie mnie w stronę wyjścia.

Zerkam szybko na Chloe i Simona, którzy nadal siedzą na swoich miejscach. Przyjaciółka posyła mi zdecydowanie za szeroki uśmiech. Uśmiecha się jak szalona a chwilę później unosi dwa kciuki do góry.

Zwariuję.

- Poczekajcie! – krzyczy nagle, przez co Tyler zatrzymuje się w połowie drogi. – Obiecaliśmy, że zostaniemy do końca a niewiele zostało.

Po meczu mieliśmy iść na imprezę organizowaną przez Chase'a z okazji powrotu na uczelnię. Planował wielkie wydarzenie, na które zaprosił chyba całe cholerne miasto. On aż za bardzo lubi imprezy.

- Mam inne plany – mówi Tyler, zaciskając dłoń jeszcze mocniej, co powoduje nieprzyjemny ból. – Już i tak jesteśmy spóźnieni.

- Spóźnieni? – pytam zdezorientowana. – Na co?

Myślałam, że naprawdę zabiera mnie do swojego mieszkania.

- Usprawiedliwię was – odzywa się ze śmiechem Simon, poruszając dziwnie brwiami. – Chociaż myślę, że to nie będzie potrzebne.

Wszyscy odwracamy się w stronę boiska, na które właśnie wbiega Chase. Nadal nie ma na sobie koszulki i jakoś nie kwapi się do tego, by jakąś ubrać. Tuż przy wejściu do szatni, stoją dwie blondynki, wykrzykując jego nazwisko.

Chase Salvatore właśnie stał się gwiazdą.

Tyler nie czeka ani chwili dłużej i pociąga mnie mocno w kierunku wyjścia. Wymijamy zatłoczone trybuny i wychodzimy na zewnątrz. Rozglądam się po parkingu w poszukiwania auta, którym tu przyjechaliśmy. W końcu zauważam niebieski sportowy samochód i wyprzedzam Tylera, prawie biegnąc w tamtą stronę.

Jestem niecierpliwa. Chcę wiedzieć co zaplanował i na co jesteśmy spóźnieni. Nie mówił nic o kolacji czy wspólnym wieczorze. Dziś rano ustaliliśmy jedynie, że pójdziemy razem na mecz, po czym odwiezie mnie do mamy. Nie mam ochoty na imprezy, gdy wiem, że jej stan zdrowia jest coraz bardziej chwiejny. Nigdy nie wiadomo czy nie poczuje mdłości lub dopadnie ją migrena.

- Liv – charczy do mojego ucha, gdy zbliża się nagle do mnie zdecydowanie za blisko. Owija ramię wokół mojego pasa a sekundę później całuje lekko miejsce za uchem. – Chcę zabrać Cię na randkę.

Przez tego mężczyznę, moje serce zaraz wyskoczy z piersi.

- Zapraszasz mnie czy informujesz? – pytam zdyszanym głosem.

- Informuję – warczy, przesuwając dłoń niebezpiecznie blisko moich piersi, by kilka sekund później, oderwać ją ode mnie. Otwiera drzwi i wpycha mnie szybko do środka. Pochyla się na moim ciałem i uśmiecha tak bardzo zarozumiale, że w mam wrażenie jakbym patrzyła w oczy jemu młodszemu bratu. – Chcę zabrać swoją dziewczynę na randkę.

Czuję jak zaczyna brakować mi tchu. Wciągam ze świstem powietrze i staram się z całych sił nie brzmieć żałośnie.

- Jestem twoją dziewczyną?

- Jesteś kimś znacznie więcej – szepcze zachrypniętym głosem. – Już nigdy Cię, kurwa, nie wypuszczę.

SILVER [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz