OLIVIA
- A gdzie Chase? – pytam zdziwiona, gdy w końcu mogę podejść do przyjaciół. – Chyba, że już zniknął w...
- Nie – przerywa mi Chloe, parskając głośno śmiechem. – Został z moimi dziadkami, bo obiecał im partyjkę pokera.
Co?
Patrzę na dziewczynę, czekając aż wybuchnie śmiechem i powie, że to żart. Jednak ona nadal obserwuje mnie z powagą w oczach. Siadam na krześle obok Tylera i szturcham go lekko w bok.
- Wasz brat chyba dorósł – mówię z przekąsem. – Woli pokera z dziadkami od uganiania się za nowymi zdobyczami.
- Raczej ma zbyt wielkie ego, by przyznać dziadkowi, że może z nim przegrać – odpowiada Tyler.
Jestem uratowana.
Została zaledwie godzina do końca zmiany i już wiem, że naprawdę wrócę dziś ze spokojną głową. Nie będę musiała denerwować się kłótniami lub pytania o to, czy moje koleżanki z pracy są wolne. Tym razem, mogę na spokojnie dokończyć swoją pracę i nie martwić się problemami.
Odchodzę od stolika, kierując się szybko w stronę baru. Podchodzę do Paula, który nie zwraca na mnie uwagi, tylko w skupieniu rozlewa alkohol do niewielkich szklanek. Zabieram z blatu puste butelki i wyrzucam je do kosza pod ścianą. Przecieram ubrudzony blat, bo wiem, że nieporządek go wkurza, po czym podsuwam bliżej kolejne szklanki.
- Szybko łapiesz – komentuje, nadal na mnie nie patrząc. – Brenna nadal nie rozumie dlaczego przeszkadzają mi zużyte butelki.
Mam mu pomoc, więc to robię. Nie będę stała z boku i przyglądała się jedynie pracy. Dziś jest tu sam i naprawdę potrzebuje, by ktoś wyręczał go w tych najprostszych rzeczach. Ja mogę jedynie nalewać piwo, ale dziś więcej osób stawia na Tequilę. Nie chcę wtrącać się w to co robi Paul, bo jemu to idzie zdecydowanie szybciej ode mnie. Ja za bardzo skupiam się na tym, by nie rozlać alkoholu. A on po prostu leje, napełniając kilka kieliszków na raz.
- Przynieś limonki z kuchni – dodaje Paul, zakładając metalową końcówkę na nową butelkę. – Wiesz gdzie są?
Kiwam posłusznie głową jak idiotka i prawie wbiegam na zaplecze. Przechodzę przez pusty korytarz i uchylam drzwi kuchni. Nie ma tu zupełnie nikogo, bo nie serwujemy żadnych dań. To miejsce jest bardziej spiżarnią niż kuchnią. Niby posiada potrzebny sprzęt, ale nie wiem czy kiedykolwiek został użyty. Alkohol sprzedaje się o wiele częściej.
Podchodzę do ogromnej lodówki i otwieram ją, szukając wzrokiem limonek. Chwytam szybko za metalową miskę z owocami i odwracam się w stronę wyjścia.
- O Boże! – krzyczę na widok Kayli, siedzącej na podłodze pod ścianą.
Nie zauważyłam jej wcześniej a teraz prawie przyprawiła mnie o zawał serca. Odkładam miskę na pusty blat i zbliżam się do niej, ale moje kroki się zatrzymują, gdy dziewczyna podciąga lekko nosem.
- Kayla? – szepczę przejęta jej czerwonymi oczami. – Co się stało?
Dlaczego siedzi tu na podłodze i płacze? Jeszcze kwadrans temu biegała po sali z tacą w dłoniach. Nie pokazała ani razu, że coś jej nie pasuje. Uśmiechała się może nieznacznie, ale nie każdy musi szczerzyć się tak jak Chase.
- Zaraz wrócę – mówi ledwie słyszalnie. – Wszystko dobrze.
Nie wygląda jakby było dobrze. Patrzę chwilę jak jej klatka piersiowa unosi się do góry przez przyspieszony oddech, który nie pozwala jej się uspokoić. Widać, że próbuje, ale nie radzi sobie tak jakby chciała.

CZYTASZ
SILVER [18+]
RomansaOlivia Ternner marzyła tylko o uciecze z dusznego miasteczka, które znała aż za dobrze. Jednak po czterech miesiącach spędzonych w Nowym Jorku, decyduje się wrócić do Portland. Nie ma innego wyjścia, gdy chodzi o zdrowie jej matki. Pojawia się wśród...