TYLER
Siadam naprzeciwko ojca, wyjmuję papierosa z ust i gaszę go w marmurowej popielniczce.
- Oddaj mi fundusz powierniczy – zaczynam spokojnym tonem. – Teraz.
- Dopóki nie skończymy...
- Nie – przerywam mu głośniej niż to konieczne, przez co marszczy nos. – Masz mi oddać go natychmiast.
Tylko ja byłem na tyle głupi, by mu zaufać. Mój przyjebany ojciec owinął sobie mnie wokół swojego palca. Zrobił ze mnie pionek w grze, która już od dawna zaczęła wymykać się spod kontroli. Byłem wkurwiony na Chase'a, że nadal mu ufa, a sam dałem dupy.
Patrzę, jak podnosi się z drewnianego krzesła i podchodzi do okna. Odwraca się ode mnie, oglądając coś za oknem. Milczy tak długo, że już mam wrażenie, że to koniec rozmowy.
Jednak on w końcu obraca twarz w moją stronę.
- Handlarz bronią dał mi trzy miesiące – mówi przez zaciśnięte zęby. – On chce kontenery, które przyjadą tu za pół roku. W środku ma być towar od jego znajomego dla innego kontrahenta. Musimy sprzątnąć teren.
Doskonale wiem co kryje się pod słowem „sprzątnąć".
- I po chuj mi o tym mówisz? – pytam kpiąco.
- Bo on chce posłużyć się nami dla wyjebania starego mafioza.
- Mnie to już nie dotyczy – odpowiadam, po czym wstaję od stołu. Ruszam w stronę drzwi. – Skończyłem z tym.
- Tyler – warczy wkurzony. – Z nimi nie można skończyć.
Podchodzę do drzwi i naciskam klamkę.
- Rób co tylko, kurwa, chcesz. Ja już...
- Oni obserwują dom – wtrąca się, zatrzymując mnie. – Oglądają każdy ruch twojej matki.
Kurwa.
Biorę głęboki wdech i obracam się w jego strony, patrząc w spojrzenie, które nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ten człowiek zeszmacił się lata temu a ja dopiero teraz to widzę. Poświęca wszystkich. Nie patrzy na to kim dla niego jesteśmy. Jest w stanie oddać własną rodzinę, by ratować dupę, która pali mu się od dawna.
- Sukinsyn z ciebie – wypluwam z pogardą.
- Ochronię ją, ale...
- Chuja ochronisz! – przerywam mu z warknięciem. Zaciskam dłonie w pięści, powstrzymując się przed przyjebaniem własnemu ojcu. – Ja to robię za ciebie. To ja zastrzeliłem faceta, którego zobaczyłem pierwszy raz na oczy. To ja wrzuciłem jego ciało do rzeki i to, kurwa, ja wbiłem nóż w plecy jego wspólnika. – Przecieram twarz dłońmi. – Stałem się śmieciem i to twoja jebana wina!
Pamiętam czasy, gdy jarały nas zadania od ojca. Lubiliśmy bawić się w mafię i siać popłoch. Każdy się nas bał, bo wiedzieli, że nic nam nie grozi. Prawo było po naszej stronie a policja od lat opłacona. Skorumpowani gliniarze patrzyli na nas z szacunkiem, bo dzięki nam mieli pełne portfele. Mogliśmy robić co chcieliśmy.
Strach, groźby, szantaże.
To było jak hobby.
Jednak teraz jest inaczej. Strach widzę, gdy wbijam nóż w osobę, której nie znam i już nigdy nie poznam. Groźbę wypowiadam przed strzeleniem prosto w głowę. Szantaż nie istnieje, bo gdy ktoś leży w kałuży krwi, nie ma to już sensu.
- Synu, to...
- Jeśli przez ciebie coś się stanie Liv, to osobiście upierdolę ci łapy – wypowiadam, unosząc na niego poważny wzrok. – Obiecuję ci to, kurwa.

CZYTASZ
SILVER [18+]
RomanceOlivia Ternner marzyła tylko o uciecze z dusznego miasteczka, które znała aż za dobrze. Jednak po czterech miesiącach spędzonych w Nowym Jorku, decyduje się wrócić do Portland. Nie ma innego wyjścia, gdy chodzi o zdrowie jej matki. Pojawia się wśród...