- ROZDZIAŁ 7 -

109 10 48
                                    

Śmierć. Pojęcie względnie szerokie, dosięgające milionów ludzi na całym świecie. Strata bliskich nam osób powoduje, że nigdy nie jesteśmy w stanie spojrzeć na życie tak samo. Tęsknota, żal i ciągły smutek panujący w naszym ciele. Każdy potrafi zinterpretować śmierć na inny sposób. Niektórzy nawet starają się w niej widzieć pozytywy. Ja jednak nauczyłam się, że zamiast zastanawiać się kiedy przyjedzie na nas czas, powinniśmy żyć tylko tym, za co zgodzimy się umrzeć.
W końcu śmierć nie jest przeciwieństwem życia, jak mówił Haruki Murakami, a jego częścią.

***
W głowie miałam już tylko czarne scenariusze. Byłam gotowa przyjąć na klatę kolejną złą wiadomość w tym roku. Coś mnie kuło w klatce piersiowej, przekazując mi, żebym przestała się mazgaić i wzięła się w garść.

Dobiegły do mnie wrzaski, piski i oklaski. Uniosłam głowę i odważyłam się spojrzeć przed siebie. Z wody wynurzył się brunet, zdobywając kolejną falę. To wszystko miał zaplanowane. Była to część jego manewru. Przysporzył całej publiczności strachu i chwili grozy. Ale swoim widokiem rozpromienił całą sytuację. W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia, które natychmiast otarłam, nie pozwalając by ktokolwiek je zobaczył.

Nadszedł ten czas. Zawodnicy opuścili wodę i powrócili do swoich namiotów. Ujrzałam Grayson'a idącego w naszą stronę. Jego mokre włosy, które poprawiał w międzyczasie.

— Jest i on! — mój brat z przyjaciółmi wyprzedzili mnie i pobiegli w jego stronę z ręcznikiem. Wzięli go na ręce i zaczęli dumnie podrzucać do góry. Na mojej twarzy zawitał mały uśmiech, który ukrywałam za torebką, którą trzymałam w ręku.

— Zabiję cię kiedyś, chłopcze. — podszedł do niego trener, zamykając go w męskim uścisku.

— Też Pana uwielbiam. — zaśmiał się, odsuwając się od niego. — Za chwilę wrócę. — odparł do mężczyzny, udając się w moim kierunku. — Jak ci się podobało, estrella? — spytał z swoim cynicznym uśmieszkiem.

Coś we mnie pękło i nie mogłam z siebie wydobyć nawet jednego słowa, czy dźwięku. Byłam skazana na pozostanie w ciszy. Patrząc na niego, stojącego przede mną. Żywego. Nie mogłam się powstrzymać, w moich oczach ponownie pojawiły się łzy i postanowiłam przytulić chłopaka. Zawiesiłam ręce na jego szyi i wtuliłam twarz w jego ramię. Nasze ciała się ze sobą zetknęły. Czułam tylko, jak woda, z jego mokrej klatki piersiowej i brzucha, odbija się na moim topie, pozostawiając mokrą plamę na beżowym materiale.

Zapach jego wody kolońskiej wciąż był wyczuwalny na jego ciele i nie zmył się razem z wejściem do wody. Grayson po chwili położył swoje dłonie na moich biodrach, jedną z nich kilka sekund później przenosząc na nagi odcinek mojej talii. Jego zimna dłoń zetknęła się z moją skórą, wywołując przyjemny dreszcz. Chociaż nie chciałam tego przyznać, opuszczenie jego ramion było ostatnią rzeczą, której pragnęłam. Czułam się w nich tak bezpiecznie.

Odsunęłam się od niego, kiedy usłyszałam głos prowadzącego, który ogłosił, że za pięć minut nastąpi przedstawienie wyników.

— Aż tak cię wystraszyłem, estrella? — zawstydził mnie. — Nie sądziłem, że swoim chwilowym zniknięciem tak cię zaniepokoję. — odparł, kciukiem muskając mój policzek.

— Nawet osobie, której nienawidzę najbardziej na świecie, nie życzę śmierci. — w końcu się odezwałam nie dając mu nadziei na przemilczenie jego komentarza.

— Chodź. — gwałtownie złapał mnie za rękę. Nie mogłam się wymknąć z jego uścisku.

— Puść mnie! — zaczęłam się szarpać. Zmierzaliśmy... a w sumie to on pchał mnie.... w stronę podestu prowadzącego.

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz