- ROZDZIAŁ 22 -

55 8 20
                                    

- Kopę lat... - odezwał się pierwszy.

Kiedy tylko usłyszałam jego głos, moje dłonie zaczęły drżeć, a przez ciało poczęły przechodzić zimne dreszcze przeszłości. Patrzyłam w jego puste, ciemne oczy i powstrzymywałam taflę łez, która mimowolnie pojawiła się w moich oczach. Wszystkie wspomnienia. Wszystkie emocje i uczucia powróciły, a razem z nimi żal.

Raz jeszcze zmierzyłam go wzrokiem i zrozumiałam, że jest tylko jedno wyjście. Ruszyłam w stronę windy, aby jak najszybciej wydostać się z pułapki, w jaką zostałam złapana. Lecz powstrzymywał mnie uścisk nadgarstka, który coraz bardziej się sciaśniał. Próbowałam się wydostać z rąk Ryan'a, lecz jedno się nie zmieniło: siła, jaką wkładał, by sprawić, żebym cierpiała.

Jednym ruchem nadgarstka szarpnął mnie w swoją stronę. Stanęłam w progu pokoju. Szarpałam się i siłowałam ale tylko bardziej siebie krzywdziłam.

- Już uciekasz? Jeszcze nie zaparzyłem Ci herbatki. - rzekł drwiącym i fałszywym głosem.

Nie odezwałam się. Tylko prychnęłam prosto w jego twarz, wciąż usiłując wydostać się z jego uścisku.

- Puść mnie!! - krzyknęłam ile sił w głosie.

- Shhh.... - przyłożył wskazujący palec do moich warg. - Nie rób scen. - wciągnął mnie do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Dopiero, gdy upewnił się, że karta hotelowa jest poza moim zasięgiem, puścił mnie.

Odruchowo przyłożyłam drugą rękę do swojego nadgarstka, na którym widniał czerwony ślad. Spojrzałam wrogo na bruneta, który uśmiechał się na mój widok. Przypomniałam sobie o ostatniej desce ratunku. Sięgnęłam do kieszeni sukienki, lecz była pusta. Spanikowana, raz jeszcze włożyłam rękę do materiału ale nic tam nie znalazłam.

- Tego szukasz? - wskazał wzrokiem na mój telefon w jego rękach. - Przykro mi, że aż tak nie chcesz spędzić ze mną choć chwili w tak ważnym dla siebie dniu.

- Oddaj mi mój telefon! - upomniałam się. Toczyliśmy walkę na wzrok. Jego puste, pogrążone w ciemności oczy, pochłaniały moje.

- Uspokój się, Abigail. - zadrżałam na dźwięk mojego imienia padającego z jego ust. - Nic ci nie zrobię. - zapewnił. - Mam nadzieję, że spodobał ci się prezent ode mnie. - podbródkiem pokazał pakunek, który wciąż spoczywał pod moją pachą. - Wszystkiego najlepszego, Abigail Baker. Cieszę się, że znów mogliśmy się spotkać. Czekałem na ten dzień od roku i trzech miesięcy, kiedy to postanowiłaś mnie zostawić. - pokiwał przecząco głową. - Obiecałem ci, że poniesiesz tego konsekwencje. I dotrzymam słowa.

- Nic mi nie zrobisz. Nie jestem już taka naiwna. - odezwałam się ku zaciśniętego gardła.

- Też tak myślałem na początku. Lecz okazało się, że jest jeszcze jedna osoba, która nienawidzi cię tak samo bardzo, jak ja. Może nawet bardziej. - parsknął dumnie, zbliżając się do mnie małymi kroczkami.

- O kim mówisz? - zadałam pytanie, lecz dobrze wiedziałam, że nie otrzymam odpowiedzi za darmo.

- Nie ma tak łatwo. - zbliżył się do mnie o kolejne kilka kroków. - Mogę Ci tylko powiedzieć, że już miałaś z nim do czynienia. - wkrótce znalazł się bardzo blisko mnie. Nie miałam możliwości odsunięcia się. Za mną była ściana, a przede mną on. - Zdradzę ci więcej... oczywiście za odpowiednią zapłatą. - błądził wzrokiem po moich ustach, dekolcie i reszcie ciała.

- Chyba śnisz. Prędzej umrę niż się z tobą prześpię. - wyszeptałam drugie zdanie.

- No tak... - westchnął. - Zapomniałem o tym gnojku, z którym ostatnio się zadajesz. - ponownie spojrzał mi w oczy. - Chyba nie powiesz mi, że robi to lepiej ode mnie.... - szepnął, kładąc swoją dłoń na moim udzie.

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz