- ROZDZIAŁ 27 -

45 7 6
                                    

Te trzy słowa wystarczyły, by łzy zaczęły ciurkiem lecieć z moich oczu. Zaledwie trzy słowa, a zmieniły wszystko w moim życiu. W kilka sekund wszystko stało się czarno-białe, a uśmiech i szczęście wydawało się nieosiągalne.

Straciłam ją. Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Może i nie była przykładem najlepszej matki, ale to obok niej zapominałam o innych problemach, by kolejny raz usłyszeć jakieś dogryzki z jej strony. Może zabrzmi to absurdalnie, ale dzięki temu czułam, że jestem w domu i mogłam odetchnąć, że ona jest obok mnie.

A wtedy już jej nie było. Całe moje życie wydawało się legnąć w gruzach. Wszystkie emocje zniknęły, a moje serce pochłonęły smutek i żałoba.

Telefon wypadł z mojej ręki i z hukiem rozbił się na betonie. Stałam jak posąg, a łzy, jak wodospad, płynęły z moich oczu. Widziałam zamglony obraz moich przyjaciół, którzy zebrali się dookoła mnie zmartwieni. Mówili coś do mnie, lecz nie docierało to do mnie. Dopiero po chwili poczułam dłonie na mojej talii. Nie wiedziałam kto to, lecz bez wahania wtuliłam się w silne ramiona. Do moich nozdrzy dotarł zapach wody kolońskiej i już wiedziałam do kogo należy.

- Ona nie żyje, Grayson. - Szlochałam w jego nagą klate.

- Spokojnie, estrella... - Uspokajał mnie.

Kołysaliśmy się, a świat zdawał się nie istnieć. Byłam tylko ja w świecie żałoby, on i moja tymczasowo zapomniana złość.

Nawet nie wiedziałam kiedy straciłam panowanie nad własnym ciałem, a obraz zamazał się, by po chwili zniknąć. Gdyby nie on i jego szczelny uścisk, runęłabym na ziemię.

***

POV. GRAYSON DAVIES

Siedzieliśmy w salonie w letniej rezydencji mojej rodziny. Evan zaniepokojony siedział na fotelu, a obok niego przytulająca go Phoebe. Na małej kanapie siedział przerażony Harry z Ivy. Ja zajmowałem największą kanapę. Nic do mnie nie docierało. Widziałem tylko ją, leżącą na tej samej sofie z głową na moich kolanach. Palcami delikatnie przeczesywałem jej dłonie. Nawet przez sen, jej serce kołotało ze strachu.

Strata tak bliskiej osoby, jak matka to niewyobrażalna strata. W tamtej chwili, ja nigdy jej nie doświadczyłem. Mogłem tylko przypuszczać, jaki to ból. Dlatego postanowiłem być dla niej największym wsparciem. Szczególnie w tym trudnym okresie, ale też w każdej innej chwili.

- Jak do tego w ogóle doszło? - Harry odważył się przerwać ciszę, która trwała od dłuższej chwili.

- Przedawkowała. Abby zadzwoniła do mnie rano, że mama straciła przytomność. Siedziałem z nią cały dzień, ale godzinę temu zaczęła cała dygotać. Nie mogła mówić... ruszyć się... - Przerwał. - Zadzwoniłem po karetkę. Zabrali ją do szpitala... pojechałem z nią. Już miałem dzwonić do Abby, że mama jest w szpitalu, ale wtedy wyszedł lekarz i... - chusteczką wytarł łzy, które mimowolnie spływały po jego policzkach - powiedział, że jest mu przykro, ale... - zawiesił się. - Ale mama nie przetrwała tej walki.

Wszyscy w tym momencie trzęśli się ze strachu i smutku. Chociaż to nie była moja, Harry'ego, czy Ivy matka to była to matka naszych przyjaciół, co sprawiało, że ta strata jest również nasza. Nawet nie wyobrażałem sobie, jak trudno musi być mojej dziewczynie.

***

POV. ABIGAIL BAKER

Stałam przed lustrem. Czarne rajstopy przykrywały moje nogi i znikały za czarną, obcisłą sukienką przed kolana. Tego samego koloru marynarka okrywała moje ramiona. Szpilki i torebka w kolorze żałoby przypominała mi o wydarzeniu, które nastąpiło. Po dwóch dniach nastał czas na oficjalne pożegnanie i pogrzebanie mojej mamy.

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz