- ROZDZIAŁ 2 -

215 10 34
                                    

Obudziłam się. Widok przed moimi oczami wciąż był lekko zamglony, a w uszach trwał pisk. Czułam jakbym porządnie dostała w głowę. Film urwał mi się po tym, jak niebieskooki barman rzucił się na mężczyznę, który próbował mnie obmacać.

Rozejrzałam się po otoczeniu. Na szczęście znajdowałam się w dobrze znajomym mi miejscu, w którym czułam się bezpiecznie. Leżałam na własnym łóżku. Przynajmniej tyle. Odetchnęłam z małą ulgą, mimo że ból głowy praktycznie rozrywał moje ciało.

Dopiero po kilku minutach byłam skłonna podnieść jakąś kończynę i sięgnąć po telefon znajdujący się na stoliku nocnym. Zegar wskazywał godzinę trzynastą, co oznaczało, że dokładnie za godzinę moja klasa miała skończyć lekcje. Nawet nie miałam wyrzutów sumienia, że nie było mnie na ważnych lekcjach, bo wiedziałam, że w takim stanie i tak bym z nich nic nie wyniosła.

Powróciłam pamięcią do poprzedniej nocy, lecz niepotrzebnie, ponieważ jak tylko o niej pomyślałam, szum w moich uszach tylko się pogorszył. Odblokowałam telefon i zaczęłam czytać nieodczytane wiadomości, które czekały w mojej skrzynce od przybycia na imprezę.

Evan: Harry powiedział mi, że poszliście na imprezę. Cieszę się, że poszłaś się wyszaleć. Zadzwoń jak będziesz miała chwilę.

Natychmiast wybrałam ikonę klawiatury i wystukałam odpowiedź.

Ja: Żyję!!! Pozwól, że nie będę dzwonić bo inaczej moja czaszka pęknie na małe kawałeczki.

Harry: Gdybyś miała wątpliwości: zemdlałaś i odwiozłem cię do domu. Weź rano jakieś tabletki i zjedz porządne śniadanie. Wpadnę o 14.

Ja: Dziękuję!!!!

Odważyłam się wstać z łóżka. Przystanęłam na chwilę aby przyswoić się z tym uczuciem, a następnie ruszyłam do szafy, skąd sięgnęłam świeże ubrania, ponieważ na sobie wciąż miałam sukienkę z poprzedniego wieczoru.

Spojrzałam na siebie w lustrze i od razu pobiegłam do łazienki, by zmyć z siebie pozostałości wieczorowego makijażu. Brzydzę się na samą myśl, że to wszystko było na mojej twarzy przez całą noc.
Przebrałam się w szare dresy i białą koszulkę, a twarz umyłam i pozwoliłam jej odpocząć po nocy katorgi. Włosy zebrałam w luźnego kucyka i wróciłam do pokoju. Zgarnęłam z krzesła torebkę, którą rozpakowałam.

Chusteczki, pomadka, karteczka, mały tusz do rzęs, szczotka, gumka do włosów. Ze zmarszczonymi brwiami wróciłam do karteczki, która przewinęła się przez moją torebkę. Rozwinęłam ją i zobaczyłam ciąg zapisanych cyfr.

456 742 7026
    
Przejrzałam papierek z dwóch stron, lecz oprócz tego nic na niej nie było. Rzuciłam ją w głąb szuflady i wróciłam do porządkowania, a następnie zeszłam na dół, aby zgodnie z zaleceniami Harry'ego coś zjeść.
***
Ciche westchnienie wydostało się z moich ust po tym, jak po raz kolejny słuchałam o planach McKinney’go na wycieczkę rozpoczynającą się jutro. Jadą wszystkie maturalne klasy, co dla niego jest idealną okazją aby wystartować do dziewczyn z innych klas.
- Może zamiast leżeć na moim łóżku i marudzić, pomógłbyś mi ściągnąć walizkę z tej pieprzonej szafy? - zwróciłam się do blondyna.
- Mówię poważnie, Abbey. Tobie też przydałoby się trochę zabawy, a ta wycieczka jest idealną okazją - podniósł się z materaca i wyminął mnie, aby wyciągnąć ręce po wielką walizkę, znajdującą się na górze szafy.
- Harry... proszę cię. Nie mam na to głowy. Sam wiesz, jaka jest moja matka. Nie mam czasu latać za chłopakami, podczas gdy ona zostanie sama i wyląduje w szpitalu. - usiadłam na podłodze, układając kategoriami ubrania, które chciałam zabrać ze sobą.
- Oboje dobrze wiemy, że to nie dlatego. Twoja mama i tak rządzi się własnymi prawami i czy spotykasz się z kimś, czy nie to ląduje w szpitalu średnio raz na miesiąc. - przykucnął naprzeciwko mnie. - I wtedy to ja i Evan jesteśmy przy tobie. Twoja matka nie interesuje się twoim życiem romantycznym i jestem pewien, że byłaby nawet szczęśliwsza gdybyś raz na jakiś czas wyszła z domu na jakąś randkę.
- Harry... ja nie chcę. Mam ciebie i Evana. Nie muszę mieć chłopaka. - burknęłam niezadowolona.
- Nie, Abby. Ty się po prostu boisz. Ale nie każdy facet jest Ryan’em. Są faceci, którzy zrobiliby wszystko, żeby uszczęśliwić cię - powiedział, po czym wybuchnął śmiechem. - Jezuniu... na kacu mam naprawdę dobrą gadkę... może powinienem pić częściej i więcej? - wyrechotał.
- Pij ile chcesz ale znajdź sobie inną ofiarę twoich psychologicznych gadek - poklepałam go po plecach i sięgnęłam po szklankę wody, którą popiłam tabletkę przeciwbólową, mając nadzieję, że zniweluje ból miażdżący moją czaszkę.
- Ale powiedz tylko.... ten barman z wczoraj - posłał mi zadziorny uśmieszek - był przystojny, co? - Próbował wywołać u mnie jakąkolwiek reakcję. - Gdybym nie był hetero to bym brał od razu. Jeszcze jest surferem... - powiedział, jakby miałoby to sprawić, że w tej samej chwili wybiegnę przez okno i zniknę w poszukiwaniach tego barmana.
- Wow... Harry. To niesamowite. - odparłam ironicznie, wkładając stroje kąpielowe do jednej z przegródek walizki.
Choć nie powiem... te niebieskie oczy zostały w mojej pamięci. Może dlatego, że byłam pijana...
- Szkoda, że nie widziałaś, jak wczoraj rzucił się na tego frajera. Sam nie widziałem, ale cały klub tym żył. A później wysłał ludzi, żeby mnie znaleźli i zawołali bo sam próbował cię przebudzić...- wrócił pamięcią do wydarzeń z poprzedniej nocy.
Wtedy przez moją głowę przeszła mi myśl, że może powinnam mu podziękować. Jednak zaraz przegoniłam ten głos, bo wtedy podbudowałabym jego chłopięce ego. Ale nie moim kosztem...
- Wiesz co, Abbey? - Wstał oburzony. - Powinnaś korzystać z okazji. Każda dziewczyna w mieście chciałaby znaleźć się w centrum zainteresowania tego chłopaka.
- Naprawdę? To proszę bardzo... ja im odstąpię to miejsce. A nie, sorry... nawet nie muszę go odstępować, bo TEN CHŁOPAK SIĘ MNĄ NIE INTERESUJE. I vice versa - złapałam po pustą kosmetyczkę i poszłam do łazienki, aby uzupełnić ją potrzebnymi kosmetykami.
***
Wykąpana, położyłam się na łóżku i jak zawsze przed snem, sięgnęłam po telefon, by przejrzeć media społecznościowe. Na głównej stronie instagrama wyświetliło mi się zdjęcie Phoebe, na którym jest razem z Evanem. Tego dnia wypadała ich druga rocznica. Napisałam komentarz, składający się z dwóch serduszek, a następnie weszłam zobaczyć, jak inni skomentowali to zdjęcie.
Zaśmiałam się, widząc komentarze grupki znajomych mojego brata. Jak zawsze humor im dopisywał. Wśród wielu notek, znalazłam jeden, którego nazwę skądś kojarzyłam.
@graydavies1
Od razu kliknęłam w zdjęcie profilowe i moim oczom ukazał się profil z weryfikacją oraz prawie dwustoma tysiącami obserwujących. Zaczęłam przeglądać zdjęcia i od razu wszystko sobie przypomniałam. Te niebieskie oczy, brązowe włosy i szeroki uśmiech. To ten barman.
Skrolowałam wszystkie posty, próbując zrozumieć skąd zna się z Phoebe i Evan’em, jednak odpowiedź przyszła szybciej niż myślałam. Od dwa tysiące osiemnastego roku mają pełno wspólnych zdjęć z koncertów, festiwali, a nawet wakacji. Znalazłam nawet post z okazji dnia matki, na którym jest on, Phoebe oraz dwie kobiety. Jedną z nich bardzo dobrze znałam, ponieważ była to mama blondynki. Druga musiała być rodzicielką bruneta. Musiały być przyjaciółkami, co by wyjaśniało relację młodej dwójki.
Zaśmiałam się widząc zdjęcie sprzed roku, na którym jest mój brat, jego dziewczyna oraz właśnie niebieskooki. Evan ma twarz w torcie, z okazji jego zeszłorocznych urodzin. Ledwo oddychałam, bo to zdjęcie naprawdę mnie rozbawiło. Dopiero, po kilku minutach, gdy się opamiętałam, zobaczyłam czerwone serduszko pod postem.
Momentalnie podniosłam się do siadu, a moje oczy niemal wypadły z orbit. Polubiłam jego zdjęcie. Przez chwilę myślałam, że może zrobiłam to rok temu, kiedy post został dodany, jednak nigdy go nie widziałam, więc natychmiast ta opcja odpadła. Palec musiał mi zadrżeć podczas mojego chwilowego napadu śmiechu.
Serce biło mi, conajmniej, jak podczas zawału, a w pokoju zrobiło się nagle bardzo duszno. Nawet nie chciałam myśleć, co chłopak mógł sobie pomyśleć, gdy zobaczył, że jakaś wariatka, którą ratował w klubie, polubiła mu post sprzed roku.
Z trzesącymi się rękami odłożyłam telefon I zakryłam się po głowę kołdrą, mając nadzieję, że w ten sposób uchronię się przed światem. Zażenowanie nie opuściło mnie do ostatniej sekundy przed zaśnięciem.
***
Obudził mnie dźwięk mojego budzika, który tego poranka wydawał się dzwonić dwa razy głośniej i o wiele za wcześnie.
Ocknęłam się i wzięłam telefon w rękę. Zegarek wskazywał godzinę piątą piętnaście, co oznaczało, że czas wstać. Według planu wycieczki, zbiórka odbywała się o szóstej dwadzieścia, więc na spokojnie pozwoliłam sobie na chwilę wpatrywania w sufit i rozżalania nad sobą i moją głupotą z poprzedniego wieczora.
W końcu musiałam wstać, więc na szybko wykonałam swoją poranną rutynę, pomalowałam delikatnie rzęsy, zabrałam walizkę, w pośpiechu zabrałam małego rogalika, którego zjadłam w oczekiwaniu na przyjaciela.
Wkrótce mercedes podjechał, a miejsce kierowcy zajmował bardzo dobrze mi znany brat Harry’ego — Fred. Otworzyłam bagażnik, z trudem udało mi się włożyć swój bagaż i wsiadłam do samochodu. Ponieważ wszyscy byliśmy zaspani, droga do szkoły minęła nam w ciszy, nie licząc kilku słów pomiędzy mną, a blondynem.
Pod budynkiem był już podstawiony autokar, pod którym zaczęła zbierać się młodzież z mnóstwem bagaży. Harry spojrzał na mnie z zawadiackim uśmiechem, ponieważ już tego dnia mógł wdrożyć swój plan w życie. Właściwie dwa plany: zeswatać mnie z kimś i podbić do ładnych dziewczyn z innych klas.
— Dzięki Fred! Do zobaczenia! — Pożegnałam się z brunetem, otwierając drzwi auta.
Zabraliśmy swoje walizki z bagażnika i podeszliśmy do reszty grupy. Wszyscy powitali nas z zaspanym uśmiechem. Czułam się ledwo żywa. Nie często o godzinie szóstej dwadzieścia byłam już na nogach od ponad godziny. Usiadłam na walizce, czekając aż nauczyciele sprawdzą listę obecnych.
— Abigail Baker. — Wyczytał wychowawca, jako kolejne nazwisko z listy naszej klasy.
— Tutaj! — Krzyknęłam i podniosłam się, by mężczyzna mógł mnie dostrzec.
Kiedy ten pokiwał głową, ja włożyłam swój bagaż do schowka w autobusie i weszłam do środka, rozglądając się za Harry’m, który został wyczytany chwilę wcześniej.
Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam obok niego Ivy. Posłałam mu wściekłe spojrzenie, bo wiedziałam, że coś kombinuje. Skierowałam się w ich stronę i usiadłam za nimi.
— Cześć kochana. — Przywitała się zaspanym głosem Mitchell.
— Hej, hej. — Ziewnęłam, rozsiadając się wygodnie na dwóch miejscach.
— Nie rozsiadaj się tak kochaniutka, bo idzie twój towarzysz na następne dwie godziny. — Harry puścił mi oczko i natychmiast się odwrócił, jakby myślał, że ominie go potężny łomot.
Spojrzałam na przód autokaru, gdzie właśnie w wejściu pojawił się zielonooki brunet. Dokładnie ten sam, który pojawił się na imprezie i dokładnie ten sam, z którym na tej imprezie tańczyłam. Przewróciłam oczami, kiedy dostrzegł mnie w tłumie i zaczął iść w moją stronę.
— Cześć, Baker. — Rzucił i bez pytania przesunął moje nogi i zajął miejsce obok mnie.
— Yy... Derek... jakby to powiedzieć... siedziałam sama... — Nie chciałam rozpoczynać wycieczki od zbędnych zgrzytów.
— A teraz ja siedzę z tobą. — Powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
— Ale ja wolałabym siedzieć sama. — Uśmiechnęłam się sztucznie, mając nadzieję, że zrozumie.
— Przykro mi, ale liczba miejsc w autokarze jest idealna i nikt nie może siedzieć sam, żeby wszyscy mogli pojechać. — Patrzył na mnie z dziwną iskrą w oczach.
— W takim razie albo ty nie jedziesz, albo siadasz z Harry’m. — Szturchnęłam blondyna w ramię, by usłyszał.
— Zabawne. — Oboje wybuchnęli śmiechem, jak na zawołanie.
Spojrzałam na Dereka, który siedział jakby nigdy nic i wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Jak można być takim idiotą. Przewróciłam oczami i przysunęłam się maksymalnie do okna, aby zachować między nami jak największy dystans. Dodatkowo do uszu włożyłam słuchawki i głośno puściłam muzykę, żeby nie słyszeć, w razie gdyby on do mnie mówił.
***
Dojechaliśmy na miejsce po trzech godzinach, ponieważ przez korki, trasa była utrudniona. Jak najszybciej mogłam, opuściłam autobus i wyjęłam z bagażnika swoją walizkę. Nie wytrzymałabym ani chwili dłużej obok tych matołów.
Hotel, w którym byliśmy zakwaterowani znajdował się w urokliwej okolicy w Lake Hennessey. Dookoła otaczały go lasy, a tuż obok było jezioro, które tworzyło piękny, kalifornijski krajobraz. Zrobiłam szybkie zdjęcie i wysłałam je do Evana, który chwilę później wysłał kilka zachwyconych emotek.
— Będę wywoływał nazwiska, które odbiorą karty do swoich pokoi. Oczywiście sami decydowaliście z kim chcecie być w pokojach, my nic nie zmienialiśmy. — Przemówił nasz wychowawca, w towarzystwie pozostałych nauczycieli. — No chyba, że były to grupy mieszane, lecz na szczęście takich pomysłów było niewiele. — Dodał po chwili. — Każda klasa niech podejdzie do swojego wychowawcy, od którego zdobędziecie klucze. Tym sposobem usprawnimy sytuację.
Jako, że byłam pierwsza na liście, moje nazwisko wraz z nazwiskiem Ivy padło pierwsze. Zgłosiłyśmy się jako pierwsze miesiąc temu, aby zaklepać jeden z czterech pokoi dwuosobowych, które, jak się spodziewałyśmy, były tymi najbardziej podążanymi. Odebrałyśmy kartę do pokoju numer sto osiemdziesiąt dwa i wraz z walizkami, ruszyłyśmy windą na trzecie piętro.
***
Po niemal całym dniu, oglądania okolicy oraz spotkań Integracyjnych, każdy udał się do swoich pokoi, aby ogarnąć się do „spania”. Tak naprawdę była to tylko wersja dla nauczycieli, ponieważ my zmówiliśmy się, że o dwudziestej drugiej, kiedy nauczyciele będą w swoich pokojach grając razem w karty, my idziemy do jacuzzi naprawdę się zintegrować.
Przebrałyśmy się z Ivy w stroje kąpielowe, na to narzuciłyśmy hotelowe szlafroki, wzięłyśmy telefony oraz trunki, które zabrała ze sobą Mitchell i wyszłyśmy z pokoju, kierując się windą na sam dół.
Zdjęłam biały materiał spoczywający na moim ciele, a dreszcz przeszedł przez moje ciało, kiedy owiał mnie chłodny wiatr. Jak najszybciej weszłam do jacuzzi. Na środku Harry położył kawałek drewna, który miał służyć za podstawkę do butelki, w którą za chwilę mieliśmy zacząć grać. Było mnóstwo ludzi, lecz nie wszyscy siedzieli przy jacuzzi. Część ludzi poszła grać w bilarda lub pijanego ping ponga.

- Każdy, kto zostanie wykręcony musi szczerze odpowiedzieć na pytanie, lub zrobić wyzwanie, które będzie polegało na.... - Ivy zamyśliła się na chwilę. - Przeleceniu osoby wylosowanej przez butelkę – Odezwała się po chwili ciszy ze swoim cynicznym uśmiechem na twarzy.

- Popierdoliło cię? - zapytałam załamana wyzwaniem wymyślonym przez przyjaciółkę.

Cała Ivy - napalona nastolatka, która zwiedziła łóżka połowy chłopaków z naszego miasta.

- Nie, ale zaraz ktoś będzie mógł. - Odparła podśmiewając się pod nosem. - Harry, ty zacznij. - Zarządziła, wręczając w jego ręce szklaną butelkę po wódce.

Chłopak zakręcił szkłem, a moje serce biło coraz szybciej. Rozglądałam się wszędzie byleby nie zobaczyć na kogo wykręciła się butelka.

- Abigail! - Zawołał próbując zachować poważny ton.

Ja pierdole.

- A więc... - Zamilkł na chwilę aby wymyślić pytanie. - Czy kiedykolwiek miałaś erotyczny sen, z jakimś chłopakiem w roli głównej? - Zapytał, a na jego twarzy zaczął malować się uśmiech.

Kątem oka widziałam wzroki wszystkich uczestniczków, spoczywające na mnie. Wszyscy byli ciekawi mojej odpowiedzi oprócz mojego brata. Zastanowiłam się chwilę, ale każda odpowiedź była lepsza od pieprzenia się z przypadkowym uczestnikiem gry. A co jeśli wypadłby Derek?

- Tak. - Odpowiedziałam szczerze, bijąc się z myślami.

- Z kim?? - Harry wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi tęczówkami.

- To nie była część pytania, więc nie muszę odpowiadać. - Założyłam ręce na piersi i poczułam jak przyjaciel w odwecie oblał moją twarz wodą.

- Niech Ci będzie. - Powiedział zawiedziony. -
Twoja kolej. - Przekazał mi butelkę.

Nikt nie musiał wiedzieć o moich fantazjach z celebrytą, na którego punkcie miałam obsesję.

- Ivy - powiedziałam dumnie. - Twoja ulubiona pozycja seksualna?

- Oooj każda byleby z ciachem. - Powiedziała. - Ale gdybym miała wybrać to na pieska. - Dopowiedziała podgryzając dolną wargę.

- Nie chciałem tego wiedzieć. - Odezwał się jeden z chłopaków.

- Harry! - Odparła radośnie spoglądając na wynik butelki. - Kogo z obecnych chciałbyś zobaczyć nago? - Wymyśliła pytanie, a każdy z grupy zaczął czuć się niezręcznie.

- Abb - odparł bez zastanowienia, co mnie zaskoczyło i nie wiedziałam, czy powinnam się cieszyć, czy raczej zawstydzić. - Słyszałem jak dziewczyny rozmawiały, że Abb ma zajebiste cycki, więc chciałbym je zobaczyć. - Rzucił popijając kolejnego łyka wódki.
Chciałam zapaść się pod ziemię.

— Twoje marzenie raczej się nie spełni. — Odparłam z udawaną przykrością.

Jeśli miał to być komplement, to zdecydowanie nie poczułam się miło. Wszystkie zboczone komentarze o kobiecym ciele zawsze mnie obrzydzały i nawet jeśli wiem, że Harry nie miał nic złego na myśli, to przywołało to u mnie przykre wspomnienia z przeszłości.

Kilka kieliszków później, leżałam na swoim tymczasowym łóżku, totalnie wstawiona i marząca jedynie o głębokim śnie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak dobrze się bawiłam. Pierwszy raz od kilku miesięcy presja ze mnie zeszła i jedyne, co miałam w głowie to spędzenie miłego czasu z przyjaciółmi.

CZEŚĆ I CZOŁEM!
MAM NADZIEJĘ, ŻE MIMO, JAK NARAZIE, BRAKU AKCJI ROZDZIAŁ WAM SIĘ SPODOBAŁ. Z KAŻDYM KOLEJNYM ROZDZIAŁEM BĘDZIE SIĘ DZIAŁO CORAZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RZECZY WIĘC ZACHĘCAM DO ZOSTANIA <3

Tik tok @/reason_wattpad

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz