- ROZDZIAŁ 8 -

88 9 26
                                    

Czasem kochamy ludzi tak, jak kochamy gwiazdy. Czyli kochamy ich, wiedząc, że nie możemy ich mieć. Jednego dnia ktoś pojawi się w naszym życiu i pokocha za wszystko. Za nasz uśmiech, sposób w jaki mówimy, czy to w jaki sposób nasz brzuch burczy gdy jesteśmy głodni. Za dosłownie wszystko. To kiedyś się stanie, bo każdy człowiek ma swoją bratnią duszę. Jedyne co musimy robić to oddychać... Koniec końców wszystko będzie dobrze, a jeśli nie jest dobrze, to jeszcze nie koniec.

***
Wciąż stałam w jego objęciach. Gdyby nie mój telefon, który właśnie zadzwonił, Bóg wie ile byśmy tam stali. Z żalem odsunęliśmy się od siebie, jeszcze przez moment ciesząc się chwilą, która powoli mijała. Wyjęłam z mojej tylnej kieszeni wciąż dzwoniący i wibrujący telefon. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę i nim dobrze zobaczyłam, kto dzwoni, przyłożyłam komórkę do ucha.

— Halo? — odezwałam się, a mój oddech wciąż był zadyszany.

— Coś ty taka zmęczona? — słusznie zauważył mój brat.

— Yy... — zająkałam się przez moment, próbując wymyślić dobrą wymówkę. — Pomagałam Grayson'owi i uderzyłam się w szyję... to pewnie dlatego tak brzmię. — odparłam, wpatrując się w chłopaka, który nie mógł powstrzymać rechotu.

— Wszystko dobrze? — upewnił się. — Wracając... dzwoniłem do Gray'a, ale nie odbierał — rzekł, gdy przytaknęłam. — Więc dzwonię do ciebie. Nie będę mógł przyjechać, muszę zostać z Phoebe, jej babcia jest w szpitalu. Podasz go do słuchawki? — spytał, a ja włączyłam głośnomówiący w telefonie. Bez przesady... nie ufam mu na tyle, by podać mu do ręki mój odblokowany telefon.

— Evan. — odezwał się donośnym głosem.

— Stary, głupio mi pytać ale mógłbyś podwieźć moją siostrę do domu? Nie chcę, żeby wracała sama po ciemku. — poprosił, a w jego głosie była słyszalna troska.

On zawsze o mnie dbał. Kiwałam głową w stronę bruneta, lecz ten ignorując moją reakcje, zgodził się.

— Jasne, żaden problem.

— Dzięki wielkie. Matka nawet nie ruszy dupy z łóżka, nie mówiąc o pojechaniu po własną córkę. — warknął na myśl o rodzicielce. — Zrekompensuję ci to. — dodał, po chwili rozłączając się.

Przewróciwszy oczami, zaczęłam iść w stronę parkingu. Nawet nie odezwałam się słowem do bruneta. Nie ważne co bym powiedziała, nie odwróciłoby to tego, co się stało. Wolałam zostać cicho, niż powiedzieć coś, czego bym żałowała. Wsiadłam do samochodu, którego właściciel szybko zawiózł mnie do domu. Mimo, że żadne z nas nie odezwało się ani słowem, podczas tej dziesięciominutowej jazdy, czułam na sobie jego wzrok, który co chwilę wędrował ze mnie na drogę. Sportowe BMW zatrzymało się pod moim domem, przez którego okna nie było widać nic, oprócz ciemności i blasku lamp ulicznych, które odbijały się w szybach. Ostatni raz spojrzałam na Grayson'a i odwróciłam się w stronę drzwi, z zamiarem ich otworzenia. Zamknięte. Bo jakby inaczej. Mój wzrok przeszukiwał deskę rozdzielczą w poszukiwaniu przycisku blokady drzwi. Nim zdążyłam przycisnąć guzik znajdujący się bliżej siedzenia kierowcy, ten zasłonił go swoją dłonią.

— Nie tak szybko, estrella. Gdzie się tak śpieszysz? — uniósł lewy kącik ust, wpatrując się w moje czekoladowe oczy.

— Hmm... niech pomyślę. Do domu? — odparłam sarkastycznie, ponownie ciągnąc za klamkę.

— Bez pożegnania? — zbliżył się do mnie, ujmując moją twarz w swoich dłoniach.

— Dokładnie tak. — wyszeptałam, kiedy nasze twarze dzieliły tylko milimetry, a następnie wykorzystując nieuwagę chłopaka, przycisnęłam guzik i wysiadłam z samochodu.

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz