-ROZDZIAŁ 14-

68 8 16
                                    

— Haha śmieszne. — powiedział rozbawiony. Tylko tyle, że to nie był żart. Spojrzał na mnie, a kiedy skrzyżował swój wzrok z moim, całkowicie poważnym, przestał się śmiać. — Nie... nigdzie nie jedziesz. — pokiwał głową niedowierzając.

— Ty nie decydujesz. Jadę i koniec. — oznajmiłam, a on chyba nawet nie miał siły na kłótnie.

— Jutro, piętnasta. Przyjadę po ciebie. — rzekł zakładając koszulkę, która leżała na ramie łóżka. Następnie wyminął mnie i wyszedł z pokoju. Później usłyszałam tylko trzask drzwi wejściowych. Wyszedł.

W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że wpakowałam się w wyjazd na inny kontynent i to następnego dnia.

***
— Jadę do Australii. — rzuciłam prosto z mostu do mojego brata i Harry'ego, którzy siedzieli, grając razem w Xbox'a. Momentalnie zapauzowali grę i spojrzeli na mnie z wytrzeszczem.

— Beze mnie?! — jęknął przyjaciel, zakładając ręce na piersi, jak obrażone dziecko.

— Harry... — mój brat przewrócił oczami na zachowanie chłopaka. — Przede wszystkim kiedy i z kim skoro z żadnym z nas, a wątpię by była to Ivy.

— Yyy... dzisiaj i jadę z... — przerwałam na chwilę. — Grayson'em. — dodałam szybko, czekając na reakcje bruneta.

— Co?! — wybuchnął. — Pominę fakt, że jesteś w ogóle nie przygotowana na wyjazd. Ale, że z nim? — zacisnął wargi w wąską linię. — Abby... — podszedł do mnie z rozłożonymi rękami. — Wiem, że nie zrobiłabyś nic nieodpowiedniego i ufam Ci... ale nie ufam Gray'owi. I chociaż jest moim przyjacielem i miałbym z nim stały kontakt to obawiam się, że nie jest to chłopak dla ciebie. — zamknął mnie w uścisku, opierając brodę o moją głowę.

— Ale ja tam jadę z własnego wyboru... i nie zamierzam nic z nim robić.... po prostu muszę naprawić pare spraw. — uniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy.

— No dalej, Evan. Widziałeś, jak na siebie patrzą. — pospieszył go Harry. Chwila... co?

— Co? Jak... Kiedy? Nie przypominam sobie. — w szoku odsunęłam się od brata.

— Na zawodach?! — rzucił jakby to było oczywiste. — Poza tym za każdym razem jak o nim mówisz, twoje źrenice się powiększają i łapiesz rumieńca.

— Nie prawda. — zaprzeczyłam stanowczo.

— Dzwonisz codziennie. Tylko sprawdzaj najpierw godzinę u nas bo nie wiem co ci zrobię, jak mnie obudzisz. — zaśmiał się, tym samym wyrażając swoją zgodę. Tak, jakby miało to jakiś wpływ na moją decyzje...

***
San Francisco to miasteczko w Stanach Zjednoczonych, w stanie Kalifornia. Niezwykle urokliwe z dostępem do oceanu. Spędziłam w nim całe życie, a najdalej gdzie wyjechałam to do Los Angeles w podstawówce. Nie miałam zbyt wielu możliwości i funduszy na wyjazdy, a jedynymi okazjami były wycieczki szkolne, które również nie zdarzały się często.

Dlatego też dziwnie mi było opuszczać to miasto na dwa tygodnie i wybywać na kompletnie inny kontynent. Dodatkowym utrudnieniem była inna strefa czasowa. Różnica aż dziewiętnastu godzin. Podczas gdy oni obudzą się o dziewiątej, w Sydney będzie już czwarta nad ranem dnia następnego. Nie miałam pojęcia jak będę porozumiewała się z bratem i przyjacielem, ale wiedziałam, że nie będzie to łatwe.

Spakowałam siedem par krótkich spodenek dżinsowych, cztery kombinezony, pięć topów, trzy bluzy na wszelki wypadek, dwie pary spodenek dresowych i kilka koszulek oraz oczywiście bieliznę oraz dwie pary butów. A to wszystko plus rzeczy codziennego użytku zmieściły się w największych wymiarów, czarną, plastikową walizkę. Dodatkowo wszelką elektronikę oraz rzeczy, które nie zmieściły się do walizki lub chciałam je mieć przy sobie, włożyłam do bagażu podręcznego, którym w tym przypadku była moja torebka.

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz