- ROZDZIAŁ 10 -

86 8 30
                                    

Obudziłam się w nieznajomym mi miejscu. Czułam, jakby moja głowa miała wybuchnąć, lecz ku mojemu zdziwieniu - alkohol opuścił moje ciało podczas snu. Znajdowałam się na niezwykle wygodnym i dość wysokim łóżku. Jego zagłówek był szary i wpasowywał się do ciemno granatowych ścian pokoju. Wszystkie meble były w kolorze ciemnego drewna, tak samo jak podłoga, którą pokrywał duży, lekko postrzępiony na końcówkach, dywan. Pomieszczenie było schludne i utrzymane w męskim, lecz wciąż młodzieżowym stylu. Przez ciemne rolety wpadały pojedyncze promienie słońca, które wskazywały, że jest już poranek. Wystarczyło, że spojrzałam na ściany, a już wiedziałam w czyim pokoju się znajdowałam. Półki zapełnione medalami, dyplomami i pucharami dopełniały wnętrze. Druga poduszka była nienaruszona, co wskazywało, że nikt nie spał obok mnie. Ulżyło mi, ale tylko na chwilę, bo potem zorientowałam się, że równie dobrze ta osoba mogła ją poprawić, kiedy wstała.

Wkrótce drzwi zaczęły się powoli uchylać, a zza nich wyłonił się wysoki brunet. Miał na sobie tylko szare dresy, które zsunęły mu się na biodra i odsłaniały czarne bokserki z napisami Calvin Klein na gumce.

— Dzień dobry, któż to się obudził. — odezwał się, przymykając drzwi za sobą. — Jak się czujesz? — zapytał podając mi szklankę wody.

— Lepiej niż zasługuję... — odparłam zaspanym głosem. — Czy ja spędziłam tu całą noc? — zanurzyłam usta w lekko gazowanej wodzie.

— Może do najmilszych nie należę ale nie miałem serca zostawić cię pijanej w tym klubie. Poza tym zemdlałaś na moich rękach... co miałem innego zrobić? — zadał pytanie, na które miałam odpowiedź ale nie chciałam być wredna po tym, jak zadbał o mnie i okazał się życzliwością.

— Ty... spałeś obok mnie? — spojrzałam na nienaruszoną poduszkę obok mnie.

— Mógłbym ale mamy tyle sypialni gościnnych w domu, że wykorzystałem jedną z nich. — rzekł, siadając na brzegu łóżka.

— Dlaczego nie zaniosłeś mnie do gościnnego, a sam nie spałeś tutaj? — zadawałam mnóstwo pytań, ale wolałam rozwiać moje wątpliwości i nie zamartwiać się nimi przez resztę dnia.

— Tutaj jest bliżej do łazienki, a nie wiem czy pamiętasz aaaaleee... — specjalnie przedłużał. — Poprzedniej nocy dość jej potrzebowałaś... — świetnie Abigail. Na pewno zapunktowałaś w jego oczach. — Prawie całą noc spędziła... spędziliśmy przy toalecie. Gdyby nie ja... musiałabyś iść do fryzjera. — wskazał na moje związane w koka włosy.

— Dziękuję... — zawstydzona spuściłam wzrok w dół.

Chwila.... nie mam na sobie mojej żółtej koszulki i na pewno nie jestem ubrana w ubrania z poprzedniej nocy. Odziana byłam w białą, dużą koszulkę na krótki rękaw, która sięgała mi do połowy ud.

— Czy ty mnie rozebrałeś? — ponownie spojrzałam w jego onieśmielające, niebieskie oczy.

— Musiałem... wszystkie twoje ubrania nie były w najlepszym stanie. — zaśmiał się cicho, ukazując swoje proste i idealnie białe zęby.

Chłopak zbliżył się do mnie, nie odwracając wzroku z moich brązowych oczu. Czułam, jak zapach jego wody kolońskiej i cytrusowego żelu pod prysznic, dostaje się do moich nozdrzy. Byłam w jego domu, na jego łóżku. Mógł ze mną zrobić co tylko chciał. Delikatnie rozchyliłam usta, próbując łapać głębsze oddechy. Jego twarz była coraz bliżej mojej.

Nasze twarze znajdowały się tylko kilka centymetrów od siebie. Czułam jego oddech na swojej skórze, jego perfumy uzupełniające moje nozdrza. Zapach, przy którym nie potrafiłam się skupić i myśleć. Zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet milimetry. Z jego reakcji wyczytałam to samo, ponieważ w tej samej sekundzie jego usta znalazły się na moich. Całowaliśmy się delikatnie, lekko muskając się ustami. Jego dłonie spoczywały na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Kołdra zsunęła się z moich bioder. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować, pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz