-ROZDZIAŁ 12-

84 9 34
                                    

Nastał jeden z najważniejszych dni w moim życiu. Ceremonia zakończenia szkoły.

Z samego rana do domu wrócił Evan. Już wtedy wyściskałam go za cały tydzień i opowiedziałam o wszystkim co się stało. Nie byłam w stanie trzymać tego dłużej w sobie. Długo się zastanawiałam czy powinnam mu mówić, z drugiej strony nie chciałam go obciążać. Miał wystarczająco dużo swoich problemów. Jednak nie umiałam tego ukrywać, a od małego mówiliśmy sobie wszystko i nie chciałam tego przerywać.

Od niedzieli, w której to wszystko miało miejsce, nie widziałam się z Grayson'em. Ostatni raz widziałam go, gdy odbierał puchar za swoją wygraną, sama następnie udałam się do samochodu, ktory zostawiłam na parkingu i wróciłam do domu. Nic nie wskazywało, żebym tego dnia go zobaczyła. Do Harry'ego pojechałam już następnego dnia. Nie mogłam i nie chciałam aby to wydarzenie zniszczyło lub nawet pogorszyło naszą przyjaźń.

W ten piątek starałam się jednak skupić tylko na jednym: odebraniu świadectwa, przyjaciołach i jak najlepszym zaczęciu oficjalnych wakacji. Chciałam również wstępnie przejrzeć ofertę pobliskich uczelni, by w wakacje już tylko złożyć potrzebne dokumenty i się nie przejmować.

Stałam przed lustrem w bordowej todze, w ręku trzymając czapkę graduacyjną. Włosy miałam rozpuszczone i delikatnie pofalowane, aby wyglądały elegancko.

Jeszcze niedawno biegałam po podwórku i moim największym problemem było to, że piłka wpadła mi do ogrodu sąsiada, a wtedy stałam w todze i za godzinę miałam oficjalnie skończyć szkołę. Za miesiąc skończysz osiemnaście lat i wkroczyć w dorosłość.

— Te, lala. — usłyszałam głos mojego przyjaciela. — Chodź, bo się spóźnimy. — wszedł do pokoju w pełnym przebraniu.

Jego lekko kręcone włosy wystawały spod czapki, którą już założył. Rękawy togi podwinął do łokcia, nie przejmując się, że później będzie pognieciona. Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że nadszedł ten czas. Nic nie mówiąc, razem z chłopakiem wyszłam z pokoju i skierowałam się ku wyjściu.

— Aaaa!!! — wykrzyczał podekscytowany Evan. — Nie mogę uwierzyć, że to już ten dzień. Moja młodsza siostrzyczka kończy szkołę. — modulował głosem, aby brzmieć jakby płakał. Podszedł bliżej mnie i zamknął e szczelnym uścisku, lekko mnie podnosząc.

— Jeśli jeszcze dłużej będziesz mnie przytulał to nie dość, że mnie udusisz to spóźnię się ja i Harry. — uświadomiłam mu, próbując wyrwać się z uścisku.

— Przepraszam. — momentalnie mnie puścił. — Jedźcie już, ja pojadę po Phoebe i razem przyjedziemy. — rzekł, lecz ja wcale nie patrzyłam na niego. Skupiłam wzrok na mojej matce, która nawet nic nie powiedziała, a już na pewno nigdzie się nie wybierała. — Nie przejmuj się. Na moim zakończeniu też nie była. — pocieszał mnie, ściszonym głosem.

— Może nawet lepiej, że jej nie będzie. — wyruszyłam ramionami i za Harry'm skierowałam się w stronę mercedesa, którego ponownie zabrał bratu.

— Zapraszam do MOJEGO samochodu. — podkreślił głośno jeden wyraz.

— Już wsiadam do TWOJEGO samochodu. — zrobiłam to samo, dopiero później zdając sobie sprawę z tego, co powiedział. — Jak to TWOJEGO?

— Dzięki całemu incydentowi z moim braciszkiem, szantażowałem go, że jeśli mi nie odda swojego samochodu to nigdy się do niego nie odezwę i nawet zgłoszę na policję. Pomijając to, że i tak nigdy bym tego nie zrobił... aleee... MAM SAMOCHÓD! — ucieszony odpalił silnik.

Dojechaliśmy pod San Francisco High School. Biały budynek był dookoła przyozdobiony girlandami w kolorach żółtym i bordowym, a na gałęzie drzew założone były wstążki w tych samych kolorach. Udaliśmy się za budynek, gdzie przy boisku rozłożona była dość dużych rozmiarów scena z napisem UROCZYSTOŚĆ ZAKOŃCZENIA SZKOŁY SFHS. Na dekoracji z tyłu były wypisane imiona i nazwiska wszystkich uczniów, którzy tego dnia przyjechali odebrać swoje świadectwa. Na trawie rozstawione były krzesła, zajęte przez przybyłych już nastolatków. Razem z Harry'm udaliśmy się do pierwszego rzędu, gdzie dostrzegliśmy naszą przyjaciółkę.

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz