- ROZDZIAŁ 17 -

64 8 9
                                    

Nadszedł ten dzień. Od ponad godziny trwał jeden z najważniejszych dni w życiu Grayson'a, a on jakby gdyby nigdy nic leżał na łóżku. Ze mną. Już prawie spałam. Moja głowa spoczywała na jego torsie, a moje ręce obejmowały jego ciało. Natomiast on bawił się moimi włosami, drugą dłoń trzymając na moich plecach.

To ciepło, jakie od niego biło, było w stanie odpędzić wszystkie obawy. Jego ramiona były dla mnie najbezpieczniejszym miejscem. Nawet jeśli nie zdawałam sobie z tego sprawy. A może bałam się przyznać.

Odgłosy filmu, który włączyliśmy godzinę temu, wciąż leciały w tle. On skupiony, przyglądał się całej akcji. Żywe kolory z telewizora odbijały się w jego oczach. Tych cholernych oczach, od których wszystko się zaczęło.

— Czy przynieść wam coś do jedzenia? — usłyszałam dość donośny głos Hildy, lecz mimo to nawet nie drgnęłam. Nie chciałam ruszać się z tego miejsca.

— Shhh!!! — uciszył ją. Jego głos był cichy i troskliwy. — Abigail zasnęła. — wyjaśnił panującą ciszę. — Narazie nic nie potrzebujemy. Możesz wyjść. — niemalże szeptał, jeszcze mocniej obejmując mnie w talii.

Czuję, jak delikatnie się porusza. Jego ruchy były płynne i gdybym naprawdę spała, zapewne by mnie nawet nie obudziły. Chwilę później czuję, jak miękki kawałek koca otula moje ciało. Całkowicie się położył, przytulając nasze ciała. Telewizor zgasł, a on zasnął obok mnie.

***
Otworzyłam oczy z uśmiechem na twarzy. Tego dnia naprawdę się wyspałam, a takie dni nie zdarzały się często. Przeciągnęłam się, wydając z siebie zabawny dźwięk podczas ziewania. Niekontrolowanie spojrzałam na to cholerne lustro nad łóżkiem. Odbijałam się w nim tylko ja na tle całego pokoju. Sama. Odwróciłam głowę w stronę drugiej połowy łóżka, lecz nikogo tam nie było. Poklepałam pustą poduszkę, niwelując zagniecenia jakie na niej były. Sięgnęłam po telefon, na którego wyświetlaczu widniała godzina dziesiąta czterdzieści siedem. Odłożyłam telefon i gwałtownym ruchem wstałam z łóżka. Przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało, kiedy poczułam chłodne powietrze wpadające do pokoju przez otwarte okno. Podeszłam do niego i odsłoniłam roletę, wpuszczając promienie porannego słońca. Widok na ocean sprawił, że ponownie się uśmiechnęłam, a następnie powróciłam do łóżka. Uniosłam białą pościel, dokładnie ją strzepując. Pod nią znalazłam bawełniany, butelkowo-zielony kocyk, który również podniosłam i zwinęłam. Strzepałam poduszki, a następnie przykryłam całe łóżko kołdrą. Wygładziłam całość, sięgając po koszyk, w którym znajdowały się wszystkie poduszki oraz ozdobna narzuta w kolorach pokoju. Zaczęłam układać poduszki według mojej wizji. W życiu naoglądałam się za dużo pinteresta, aby wtedy zrobić to niechlujnie i szybko.

— Panienko! — usłyszałam kobiecy głos. — Mogła Panienka zawołać mnie, pościeliłabym łóżko. — podeszła bliżej, pomagając mi ułożyć ostatnie trzy poduszki oraz narzutę.

— Ależ to żaden problem. To dla mnie czysta przyjemność. — uśmiechnęłam się do kobiety, która odwzajemniła mi go tym samym.

— Bardzo mnie to cieszy, jednak Grayson nalegał abyś nie wykonywała tego typu czynności. — odparła i w tym samym momencie, jak na zawołanie, w progu pomieszczenia pojawił się brunet.

Miał na sobie dżinsowe spodenki z dziurami, które sięgały mu do kolan. Na stopach miał białe, klasyczne, adidasy, a jego włosy były już idealnie ułożone. W dłoni trzymał beżową koszulkę, którą następnie na siebie założył.

— Coś się stało, estrella? — zapytał, podchodząc bliżej nas.

— Nie, nic. Tylko ścieliłam łóżko i wtedy przyszła Diana z chęcią pomocy. — wspomniałam, spoglądając na kobietę. W chwili, kiedy wypowiedziałam jej imię, ta posłusznie się ukłoniła.

You Are The ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz