*Wtorek szkoła*
Pov Karl
Siedziałem obok Nick'a. Nick był jakiś przymulony, przygnebiony, zmartwiony sam nie wiem po prostu nie byl TYM Nick'em co zawsze. Duzo mysli ale nie wiem totalnie nad czym. Sam ostatnio duzo myslalem nad wieloma rzeczami. Codziennie chodzilem do mamy do szpitala aby dowiedziec sie jak jej stan ale kurwa jej stan z dnia na dzien sie pogarsza i lekarze daja jej mało szans przez co nie spie nocami i ciagle rycze. Jeżeli ona tego nie przeżyje to wypuszczą mojego ojca z aresztu a wtedy to i ja moge już żegnać sie z światem.. Tak samo długo zastanawiałem sie nad moją orientacją sprawdzilem coś dzieki czemu potwierdziły się moje obawy co do tego że jestem gejem lub bi tylko teraz kurwa nikomu ani slowa bo jak ojciec sie dowie to juz bede jedna nogą w grobie.
- Nick wszystko w pożądku? - Zapytałem przerywajac troche niekomfortową ciszę pomiędzy naszą dwójką.
- Ym tak tak chyba tak nie wiem. - Powiedział po czym schował twarz w swoich dłoniach.
- Ej no jak coś to mów co sie dzieje. - Połozylem swoja reke na ramieniu przyjaciela.
- Tak wiem.. - Uśmiechna sie do mnie słabo.Skończylismy lekcje. Nick Wyszedl jak co dzien ze mną ze szkoły. Podszedl do niego George z Clay'em przez co uniemozliwili chlopakowi przejscie.
- Musimy pogadac. - Powiedzial na piwaznie Clay do Nick'a na do chlopak sie speszyl.
- Okej? - odpowiedzial pytająco Nick - Ale o czym? - Zapytał
- To rozmowa w cztery ocza bez Karl'a i George'a. - Powiedział blondyn a mi w trakcie ich konwersacji zadzwonil telefon. Odebralem polaczenie od niezapisanego numeru.- Halo? - Zapytalem oddalajac sie troche od chlopakow co zauwazyl Nick i pozostala dwójka.
- Dzień dobry jestem lekarzem pańskiej mamy chciałbym zgłosić z wielkim żalem że z pańską mamą jest ciraz girzej i to już pewnie że nie przeżyje tej nocy. Jeśli chcesz chłopcze zibaczyc swoją mame to radze orzyjechac do szpitala. Przykro mi. - odezwał się meski glos w sluchawce a mi nalecialy lzy do oczu. od razu bez zastanowienia sie rozlaczylem popatrzylem pustop przed siebie i poczolem jak ktos kladzie reke na moim ramieniu od razu sie odwrocilem i zobaczylem Nick'a.- Karl co sie stało czemu ty płaczesz..? - Zapytał od razu mnie przytulając.
- N-nie ważne. - Powiedzialem odpychając się od chlopaka a ten popatrzyl na mnie zdziwiony. - Musze biec do szpitala. - Zauwazylem zdezorientowanie na twarzach calej trójki chlopakow i bez zadnego slowa od nich odbieglem.Siedziałem przy sali w ktorej lezala moja mama. Czekalem az lekarz z niej wyjdzie i wyrazi mi zgode na wejscie do srodka. Po chwili wyszedl dając mi tym znak że moge już wejść. Wszedlem do srodka i ujrzalem swoja mame, byla okropnie blada jak sciana i miala lekko podkrążone na czerwony kolor oczy. Lekarze nie dają jej już szans a ja nie moge zrozumiec czemu kobieta ktora nic nikomu zlego nigdy nie robila ma teraz stracic zycie.. Minela godzina.. dwie.. trzy.. a ja bez przerwy siedzialem obok swojej mamy, trzymając ją za reke i płacząc.. po prostu płacząc. To byla totalna cisza gdy nagle ktores z użądzen zaczelo piszczec a do sali natychmiast wbiegli lekarze.
- MAMO! - krzyknąłem a dwójka lekarzy siłą wyciągali mnie z sali. Lekarze wyniesli mnie z sali a sami sie w niej zakluczyli. Po długiej reanimacji ktorą widzialem przez szybe do sali lekarze nagle przestali cokolwiek robic a od mojej mamy odczepili różne kabelki takie jak np kroplówka. Z sali wyszedł jeden z lekarzy popqtrzylem na niego z jeszcze jakąkolwiek szansą w oczach lecz on po prostu pomachal glowa na nie.
- Przykro mi.. - Dodał po chwili a ja wpadłem w totalną chisterie. Upadłem na podłoge i zacząłem płakać.Pov Nick
Po tym jak Karl odbiegl od naszej trojki zastanawialem sie po co on chcial biec do szpitala. Odwrocilem sie spowrotem w strone chlopakow a oni stali jacyś zdziwieni. Postanowiłem że ja zaczne rozmowe.
- Clay o czym chciales pogadac? - Zapytalem a chlopak popatrzyl na George'a ktory usmiechna sie do niego i odszedl zegnajac sie ze mna przy tym.
- Chcesz do mnie wpasc i pogadac? - Zapytal a ja sie chwule zastanawialem jednak uznalem ze nie ma sensu mu sie sprzeciwiac bo co ja innego zrobie.Siedzialem juz w pokoju Clay'a a ten robił nam goracą czekolade. Pisalem caly czas do Karl'a jednak do chlopaka nawet nie dochodzily wiadomosci martwilem sie. Clay usiadl obok mnie i pidal mi kubek z czekoladą.
- Dzieki. - Powiedzialem krotko i usmiechnąlem sie do przyjacuela a ten zrobil to samo.
- No dobra Sapnap nie bede owijal w bawelne. - Przerwalem blondynowi.
- Kurwa mac Clay przestan tak mnie nazywac. - Powiedzialem wkurwiony.
- Jezu juz nie przesadzaj. - Obrocił oczami.
- Okej DREAM. - Podkreslilem mocno ksywe mojego przyjaciela.
- Ey. - Powiedzil patrzac na mnie wkurzonym wzrokiem.
- No co? Jeden jeden. - Usmiechnalem sie.
- Dobra wracajac do tematu nnie nede owijal w bawelne tylko powiem cos co zawsze ciezko przechpdzi mnie przez gardlo mianowicie przepraszam. - Popatrzylem sie na blondyna pytajaco.
- Co ale za co? - Spytalem nie rozumiejac przyjaciela.
- Zaniedbalem nasza relacje bo teraz ciagle jest tylko Gogy i Gogy a nie chce zebys czol sie odtrącony. - Powiedzial i spuścił wzrok.
- Ey bro it's okey. - Uśmiechnalem sie do blondyna.
- Mam takie dziwne pytanie. - Powiedzial
- Jakie? - Zapytalem podnoszac jedna brew.
- a w zasadzie kilka pytan. - Machnalem glową na znak aby ten zaczą mówić.
- Wiec jakiej jestes orientacji? Co tak na prawde stalo ci sie w reke? Czemu tak cholernie malo jesz? I co sie u ciebie dzieje ze chodzisz jakis wystraszony jakby cie bili. - Okej nie spidziewalem sie tych pytan ze strony Clay'a nie wiedzialem co mam mu odpowiedziec ale prawda to byloby najlepsze wyjscie jednak boje sie jegi reakcji.
- No dobra jesli chodzi o moja orientacji to nie znam jej, nie zastanawiam sie nad nią i po prsotu nie wiem. - Powiedzialem a chlopak zamachal lekko glową na tak.
- A reszta? Bądź ze mną szczery. - Spojrzal na mnie biorąc łyka czekolady.
- ym jem mało bo ostatnio nie czuje glodu - To wymyslilem i juz myslalem ze mi sie udalo.
- Nie kłam. Nick czemu sie głodzisz?! - Krzykną lekko a ja popatrzylem sie na podloge.
- bo moja matka ciagle mnie obraza nazywając mnie spaslakiem, ulańcem, grubasem i innymi takimi słowami. - Czułem jak nalecialy mi lzy do oczu ktore staralem sie z calych sil powstrzymac. Od zawsze gram w naszej paczce tegi najtwardszdgo a tak na prawde latwo jest mnie pokonac jednak kazdy sie boji.
- Nie sluchaj jej Nick! Jesteś dobrze zbudowanym chlopakiem kazda laska ci to powie a tez nie jedna na ciebie leci - Uśmiechną sie do mnie Clay kładąc mi reke na ramieniu. - A ręka? - Spytał po chwili. Szlak myslalem ze zapomni.
- To juz moja sprawa. - Powiedzialem chyba najglupsza rzecz dzisiaj.
- Nick. - Powiedzial przez co spojrzalem na niego.
- Co? - Zapytałem.
- Podwijaj rekawy. - Znowu serce zaczelo mi bic jak oszalałe..
- C-co..? - Nie wiedzialem co powiedziec balem sie przeciez ja sie stane posmiewiskiem.
- To co slyszales. - Odpowiedzial troche po chamsku.
- J-ja.. - Nagle uslyszalem dzwiek dzwoniacego telefonu. Spojrzalem na wyswietlacz i pokazal sie napis "Karl ^^" Wstalem z miejsta i odebralem telefon.- Hej Karl wszystko w pozadku? - Zapytalem a Clay obrusil oczami.
- N-nie mozesz przyjsc pod szpital na ulicy *********** prosze.. - Karl palakal poczulem jakby to we mnie cis pekalo.
- Z-zaraz bede spokojnie. - Powiedzialem i pozegnalem sie z chlopakiem. Pobieglem do wyjscia zalozyc buty
- Nick gdzie ty idziesz. - zapytał blondyn
- Musze pilnie biec do Karl'a wybacz. - Powiedzialem.
- Nick kurwa! - Krzykną Blondyn.
- Przperaszam dokonczymy rozmowe kiedyindziej pa! - Krzyknalem i wybieglem z domu przyjaciela biegnac w strone szpitalu.___________________________________________
1218 słówJutri kolejny rizdzial kocham was papa
CZYTASZ
I can't love || Karlnap
FanfictionKarl to zwykły, 16 letni, cichy i zazwyczaj niezauważany chlopak ktory przez problemy finansowe musiał wraz z rodzicami przeprowadzic sie do innego miasta wraz z tym zmieniając szkołe. Nick to 16 letnia szkolna gwiazdka ktora znajduje sie w ekipie...