~Prolog~

317 11 1
                                    

Każdy z nas zapewne był w sytuacji w której razu po obudzeniu zamierzacie iść spać dalej. Jeśli nie to wam nie wierzę. Ja zawszę od kąt pamiętam mam problem ze wstawianiem, niezależnie co by się działo: wojna, kataklizm, trzęsienie ziemi czy nawet Wielkanoc ja mogę ten czas spędzić w ciepły i miękkim łóżeczku. Tak też było i dzisiaj. Tylko że jeszcze wtedy nie wiedziałam jaki przełom w moim życiu przyniesie dzisiejszy dzień... 

Leniwie wstałam z łóżka i powitałam z niezwykłym zadowoleniem (wyczujcie ten sarkazm) chłód panujący w domu. Rozciągnęłam zdrętwiałe od snu ręce i wyjrzałam za okno. 

No cóż. Tradycyjny widok. Nic nowego nie wybudowano i nikt nowy się nie sprowadził. Dziwne co nie? Z założenia ciężko jest znaleźć w obecnych czasach miejsce na odludziu, musi to być albo gęsty las gdzie nikt nie jest w stanie nic zbudować albo pustynie gdzie za to nikt nie jest w stanie przeżyć za długo. Jednak dwadzieścia lat temu moim rodzicom udało się znaleźć takie miejsce gdzie nie ma nikogo oprócz nas. Dosłownie jest to wyspa którą od stałego lądu dzieli sporo kilometrów. 

Na szczęście mamy siebie jak to mawia tato " Cieszmy się z tego co mamy bo za dużo to niezdrowo" czyli przekładając na nasze duże miasto jest złe życie na wyspie w pięć osób jest okej. Gdyby nie fakt posiadania dwójki młodszego rodzeństwa to bym się zanudziła na śmierć. Nigdy nie byłam w mieście ani gdzie indziej niż nasza wyspa ale widziałam co nie co ze starych filmów które puszczał tato.

Uchylając okno i wpuszczając do pokoju trochę świeżego, wilgotnego powietrza ruszyła do szafy by wybrać jakieś ubrania. Padło na zwykłe spodnie i sweter który zrobiła mi mama na drutach w ubiegłym roku. Gdy już się przebrałam i pościeliłam jako tako łóżko udałam się do łazienki gdzie dokończyłam poranną toaletę. Uprzedzając nie nie zrobiłam makijażu bo po co? Zachodząc na dół przywołana zapachem jajecznicy i wesołymi rozumowani mamy z tatą. Wpadłam na zaspanego Rona który wlókł się do łazienki. Potarmosiłam go po jego jasnych loczkach i chyba nie za bardzo to zrejestrował.

- Hejka - powiedziałam do rodziców wchodząc do kuchni. Popatrzyli na mnie z uśmiechem znad parującej kawy - Mogę ? - zapytałam, a chodziło jak zawszę o kawę

- Skarbie wiesz że do 11 latki to nie najlepszy napój ? - powiedział tato podając mi za to kubek z herbatą

- No cóż będę próbować codziennie aż dostanę - powiedziałam odbierając kubek z parującym napojem - Na razie herbata musi wystarczyć

Mama zaśmiała się pod nosem a już po chwili do kuchni zbiegła Scarlet a za nią wciąż w piżamie Ron.

- Słońce dlaczego jesteś dalej w piżamie ? - zapytała rodzicielka patrząc na syna który starał się wgramolić na swoje krzesło.

- Co? - powiedział gdy już usiadł i złapał widelec

- Nie mówi się co tylko proszę - poprawił go tato - Jak zjesz to pójdź się przebrać z piżamy okej ? - młodszy pokiwał głową i wszyscy zabraliśmy się za jedzenia.

Posiłek miną w przyjemnej atmosferze a po nie musiałam odbębnić swój dyżur kuchenny. Następnie jak to w tygodniu bywało miałam lekcje oczywiście prowadziła je mama na zmianę z tatą. Mama bardzo często wymagała odemnie i od Scarli trochę więcej materiału niż jak to ona określała " ona w naszym wieku" na szczęście bez problemu chłonęłam wiedzę. Ron jest za mały jeszcze na szkołę dlatego był z tatą i doglądali naszej małej hodowli zwierząt.

Dochodziło południe kiedy wreszcie skończyłyśmy robić zadania z matematyki a mama ruszyła robić obiad a ja udałam się do swojego pokoju zagłębić w ostatnio zaczętą książkę. Jedne rozdział, drugi, trzeci, połowa książki i nim się spostrzegłam za oknem zapanował lekki półmrok. Zdziwiona i zaskoczona tym że pominęłam obiad lub mnie na nim pominięto zbiegłam na dół.

- Mamo co z obiadem ? - powiedziałam wchodząc do pustej kuchni. Zaskoczona przeszłam do salonu licząc że spotkam kogoś z domowników - Mamo!? - zawołałam ale odpowiedziała mi cisza. Ruszyłam więc biegiem pokonując kilka stopni na raz i wpadłam bez pukania do pokoju Scarlet

- Młoda gdzie się podziała ma..- pytanie zawisło w powietrzu wypowiedziane w pusty pokój mojej siostry.

Lekko zirytowana ruszyłam ponownie na dół, zaglądając wcześniej do pokoju brata gdzie o dziwo nikogo nie było, po drodze złapałam jabłko i kurtkę ubierając buty. Wyszła ma dwór i rozejrzałam się na kawałek podwórka które mama zagospodarowała na kwietnik. Tam też jej nie było.

Ruszyłam w kierunku małych domków dla zwierząt wgryzając się w jabłko. Po kolei weszła do każdego i nie było tam nikogo po za zwierzętami które ze znudzeniem mi się przyglądały.

- Mamo ! Tato ! To nie jest śmieszne! - krzyknęłam - Serio nooo. Dawajcie!

Czułam się zdenerwowana z powodu jakiegoś głupiego żartu rodzeństwa i rodziców. Gdybym wtedy wiedziała co było powodem to .. 

A tak właściwie co by to zmieniło? Dalej bym była na wyspie sama daleko od jakichkolwiek ludzi...



~805 słów~

Hej jest to moja nowa książka i liczę że opublikuję ją cała i nagle w połowie nie zwątpię w sens pisania.

Gwiazdki bardzo mnie motywują <3

Akcja rozkręca się powoli zależy mi żeby  pierwszych rozdziałach poznać główną bohaterkę 

Pozdrawiam słońca

Not Alone {MCU}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz