Siedziałam na kanapie nerwowo skubiąc skórki. Tak trik nerwowy. Zerkałam co chwilę na Tonego i jego gościa siedzących na werandzie. Wreszcie mężczyźni wstali, podli sobie rękę, po czym blondyn odszedł i po jakimś czasie odjechał. Tony wszedł do domu i nic nie mówiąc udał się do warsztatu. Popatrzyłam na Morgan która oglądała kreskówkę w telewizorze i ruszyłam za wujkiem. Siedział zamyślony przeglądając laptopa.
- Kto to był ? - zapytałam a on zerwał się gdyby zobaczył dopiero teraz że weszłam do warsztatu
- A to był mój dawny kolega po fachu - powiedział i przeczesał włosy - Sam Kapitan Ameryka
- Tak też myślałam ale nie byłam pewna - powiedziałam bardziej do siebie - Co chciał?
- Oj sprawy jakieś Avengers - powiedział niezbyt przekonująco
- Nie oszukuj mnie - powiedziałam - Ja wiem że jestem nastolatką ale proszę bądź ze mną szczery
- Molly naprawdę ważną osobą - powiedział - Ja wiem że byś to zrozumiała ale ja nie chcę dawać ci nadziei
- Nadziei na co ? - drążyłam temat
- On, Steven powiedział że można odzyskać ludzi których wymazał Thanos - powiedział a ja cieszyłam się że siedzę bo zapewne bym upadła.
- Ale jak to w ogóle możliwe - powiedziałam - Pięć lat! Tyle czasu minęła o dopiero teraz ktoś na to wpadł? Hej może by tak odzyskać utraconych ? Nie no lepiej poczekajmy szmat czasu żeby ludzie przyzwyczaili się do straty bliskich - odegrałam mini rozmowę sama nie wiem z kim - A potem łup cofnijmy się w czasie zabijmy tego fioletowego stwora i żyjmy dalej niczego nieświadomi.
- To jest jedna z propozycji Kapitana - powiedział Tony
- Serio ? - zapytałam zaskoczona - Już to widzę nie da się tak o cofnąć w czasie poprzez wymiar kwantowy ale żeby to zadziałało to..- mówiłam już do siebie doskakując do laptopa i prowadząc odpowiednie obliczenia - Jarvis analiza
- Wczytuje. BŁĄD! Ciało ulegnie rozbiciu na mikro cząsteczki niezdolne do ponownego szczepienia - powiedział android
- Nie uwzględniłaś kostiumu
- Uwzględniłam - powiedziałam zła
- Zobacz musi być z materiału zdolnego do rozpadu i ponownego zlania w całość - pokazał na monitorze i wprowadził kilka danych - Jarvis analiza
- Niskie szanse przeżycia - odezwał się głos
- To spróbujmy inaczej - zmieniłam kilka parametrów - Analiza
Próbowaliśmy aż do wieczora ale za każdym razem wyskakiwał jakiś błąd którego nie uwzględniliśmy od zniekształceń do choroby popromiennej aż po najdziwniejsze schorzenia a ostatecznie śmierć. Wieczorem Tony poszedł poczytać Morgan a ja udałam się na przerwę i po kubek ciepłej kawy dla mnie i Tonego. W kuchni spotkałam Pepper
- Co ty znów kombinujesz z Tonym? - zapytała lustrując mnie wzrokiem
- A nic takiego - powiedziałam bo obiecaliśmy nikomu nie mówić na razie o tym co robimy - Zwykły napływ projektów do głowy
- Z wami to tak zawsze - powiedziała upijając swoją herbatę - Błagam połóżcie się dziś wcześnie spać
- Postaramy się - wiedziałam i Pepper też to wiedziała że dzisiaj nie zaśniemy - Dobra ja zmykam na dół
Ruszyłam na dół i usiadłam do laptopa. Tyle lat i naprawdę nie wpadliśmy na pomysł cofania się w czasie a dopiero teraz ktoś dostał olśnienia? Avengers po prostu się poddali po porażce, nie walczyli. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Tony wchodzący do warsztatu.
- Jedziemy jutro do bazy Avengers - ogłosił a ja spojrzałam na niego
- Co ? - zapytałam z niedowierzaniem
- Umówiłem się z resztą że pokarzemy im nasze odkrycia które dzisiaj dokończymy
- Aha a kiedy się z nimi umówiłeś ? - zapytałam zaskoczona pewnością w głosie mężczyzny
- No ze Rogersem się tak dogadałem
- Przecież wtedy jeszcze nawet nie mieliśmy pomysłu! - odparłam oburzona lekkomyślnością słów Tonego
- No tak ale wiedziałem że coś wymyślisz - powiedział i usiadł obok.
Nic nie odpowiedziałam ale zabrała się do pracy. Koło godziny trzeciej nastąpił wielki postę. Głos Jarvisa powiedział:
- Obiekt przeżyje. Powodzenie misji 99,8%, 0.2% stanowi odchylenie warunkowe podanych obliczeń
Zerwaliśmy się ze swoich foteli i odtańczyliśmy taniec zwycięstwa. Zrzuciliśmy wszystkie dane na dysk i udaliśmy się do łóżek na ostatnie godziny snu. Chociaż jestem pewna że Tony nie mógł zasnąć tak samo jak ja.
***
Podjechaliśmy pod duży hangar z wielkim logiem super bohaterów. Weszliśmy do środka i omówiliśmy dokładnym plan działania. Przeprowadziliśmy dużo analiz i symulacji a żeby w końcu grupa najodważniejszych Avengersów ubranych w śmieszne, szare kostiumy ruszyła by odzyskać kamienie. Ja oczywiście stałam się człowiekiem w centrali i moim zdaniem było otworzenie portalu. Podeszłam ostatni raz z wszystkich i sprawdziłam parametry.
- Powodzenia - powiedziałam i przytuliłam każdego - Natasha wisisz mi sparing pamiętasz ?
- Och jasne tym razem nie dam się pokonać - powiedziała czarna wdowa
- Uważajcie na siebie - powiedziałam ponownie i wróciłam do starowi - Gotowi ?
- Bardziej nie będziemy - mrukną Tony
- No to starta za 3...2...1... - wcisnęłam guzik i wszyscy zniknęli - Do zobaczenia za 3...2...1...0
Tak samo jak szybko zniknęli tak szybko się pojawili. Podbiegłam do nich i na pierwszy żót oka było wszystko w jak najlepszym porządku. Byli lekko przykurzeni ale szczęśliwie trzymali we specjalnych opakowaniach kamienie nieskończoności. Jedyne kogo brakowało to Natashy
- Clint? - zapytałam klęczącego mężczyznę - Gdzie Nat ?
Wszyscy zwrócili się do nas szukając dziewczyny.
- Ona poświęciła się dla kamienia - powiedział cicho - Dla kamienia dusz. Ja chciałem ale ona, ona mnie po prostu powstrzymała. To moja wina
Mężczyzna zalał się łzami a ja go przytuliłam również płacząc. Reszta milczała przyswajając smutną rzeczywistość. Nasz żałoba nie trwałą długo bo Bruce nam przerwał
- Zbliża się jakiś obiekt do ziemi - powiedział - Musimy działać
Podniosłam się i zebrałam wszystkie kamienie ocierając łzy. Tony przerobił swoją rękawicę na zdolną by posłużyć jako rękawica nieskończoności. Pozostawał jednak problem kto ją założy
- To jest wielka moc - powiedziałam podłączając po kolei kamienie - człowiek nie przeżyje tego
- Człowiek nie ale Hulk już tak - powiedział Bruce który niedawno pogodził się ze swoim lokatorem i wiedli symbiotyczne życie
- Ja nie wiem czy to dobry pomysł - powiedziałam
- Innego nie mamy - zauważył słusznie Thor
- Kiedy to coś z kosmosu do nas dotrze ? - zapytał Cap
- Za około 10 minut - oznajmił Bruce - Musimy zaczynać. Dawaj to cudeńko
Otworzyłam komorę gdzie znajdowała się rękawica i zaleciłam wszystkim cofnięcie się. Tony przywdział zbroję i zasłonił mnie tarczą. Przyglądałam się jak Hulk ubiera rękawicę a po ranieniu i aż po szyję przechodzą mu prądy elektryczności. Mężczyzna wydał krzyk bólu i podniósł rękę.
Napięcie było ogromne a czas zwolnił. Patrzyłam jak palce Bruce powoli się zbliżają żeby nagle pstryknąć i odmienić bieg historii.
~1083~
Czas na ostateczną bitwę...
Gwiazdki i komentarze motywują :)
CZYTASZ
Not Alone {MCU}
FanfictionKażdy z nas zapewne był w sytuacji w której razu po obudzeniu zamierza iść spać dalej. Jeśli nie to wam nie wierzę. Ja zawszę, odkąd pamiętam mam problem ze wstawianiem, niezależnie co by się działo: wojna, kataklizm, trzęsienie ziemi czy nawet Wiel...