~7~

43 7 0
                                    

~ time skip ~


- TONY! - rozległ się głos Pepper która szybko ubierała kolczyki starając się przy okazji założyć beżowe szpilki - No dalej bo się spóźnimy

Mężczyzna szybko wybiegł z łazienki gdzie kończył swoje przygotowania przed wyjściem. Ja stałam w drzwiach obserwując dwójkę dorosłych ludzi który nigdy nie potrafili wyrobić się na czas. Uśmiechałam się pod nosem co zauważył wujek

- Młoda ty się nie śmiej - powiedział i pogroził mi palcem - Wiesz jakie to stresujące ?

- No nie wątpię, pierwszy raz zostałeś ojcem - mówię   

- Znalazła się mądralińska - powiedział - Jak coś to dzwoń 

- Jasne nie martwcie się o mnie tylko idźcie do tego lekarza - powiedziałam o mało nie wypychając ich za drzwi.  Patrzyłam za nimi jak Tony otwiera jeszcze narzeczonej drzwi do samochodu i odjeżdżają. 

Ruszyłam do siebie by popisać z koleżankami z klasy a właściwie to już chyba przyjaciółkami. Odkąd od pół roku jestem w szkole mój poziom znajomych na Facebooku drastycznie wzrósł. Zatopiłam się w odmętach Internetu  czekając na powrót wujostwa.


~dwa miesiące później~


- Ja Anthony Edward Stark  biorę Ciebie Pepper za żonę i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - powiedział mężczyzna patrząc na swoją miłość życia. Pepper miała na sobie piękną, białą suknię delikatnie rozkloszowaną u dołu. Patrzyła na niego  ocierając pojedyncze łzy szczęścia.

- Ja Pepper Potts  biorę Ciebie Anthony  za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - powiedziała i wsunęła mężowi obrączkę na palec.

- Ogłaszam was małżeństwem - powiedział ksiądz a ja starłam pojedynczą łezkę wzruszenia. Tony pocałował swoją żonę po czym wziął ją na ręce i wyniósł z katedry wśród salwy oklasków.

Oczywiście później odbyło się tradycyjne witanie z gośćmi przybyłymi na uroczystość zaślubin. Nie zabrakło reporterów i kamer bo to w końcu ślub najbardziej popularnej osoby na świecie. Po dość długim czasie udało nam się uciec od błysku fleszy i udawanych życzeń.

Impreza weselna odbywała się u nas w domu a dokładniej u nas na podwórku pod wielki namiotem.  Udekorowany był w niezliczoną liczbę lampek które nadawały klimat a na stołach stały bukiety kwiatów i świece. Całość była elegancką ale i delikatna za razem, czyli taka jak Pepper. 

Z gości to gównie byli Avengersi i przyjaciele Tonego oraz Pepper. Zabawa trwała do samego rana i to dosłownie dopiero promienie słońca uświadomiły wszystkich jaka jest już godzina. Nogi już dawały mi się we znaki dlatego w pewnym momencie tańczyłam na boso.  Gdy goście powoli zaczęli się rozchodzić r uszyłam do siebie dopakować jeszcze trochę rzeczy do walizki bo udaje się na miesięczne wakacje do Natashy a nowożeńcy jadą na miesiąc miodowy. Bardzo się z tego cieszę bo liczę na jakieś lekkie przeszkolenie bojowe przez czarną wdowę chociaż Tony nie jest zbyt zadowolony z wizji walczenie przeze mnie.


~siedem miesięcy później~


Siedziałam w sali szpitalnej trzymając na rękach małą istotkę która uważnie mi się przyglądała. 

- Hej Morgan - powiedziałam gładząc jej policzek - Witaj w rodzinie 

Patrzyłam na małą i nie mogłam się na nią napatrzeć. Była idealna i delikatna. Do sali wszedł Tony przynosząc Pepper herbatę. Kobieta patrzyła na podziękowała a ja wstałam i oddałam jej małą do karmienia. Dając im trochę prywatności wyszliśmy razem z Tonym na korytarz.

- Córka ci się udała Tony - powiedziałam patrząc na dumnego tatę 

- Nie zaprzeczę - powiedział podając mi torbę prezentową - Sto lat ! 

- O jejku dziękuję - powiedziałam przytulając go - Nie trzeba było 

- Oj trzeba tylko raz się kończy trzynaście lat - powiedział a ja odpakowałam prezent. Moim oczom ukazał się złoty łańcuszka z zawieszką serca 

- Jeszcze raz dziękuję 

- Ale widzisz teraz łatwo będzie mi zapamiętać wasze daty urodzin. Pepper, Molly i Morgan trzy najważniejsze osoby w moim życiu - powiedział i przytulił mnie. 


~trzy lata później~

Ukrywałam się  z trzyletnią Morgan w jej namiocie. Mała miała na sobie maskę Iron Mana która zrobiłam jej na na ostatnie święta. Chowałyśmy się przed Tonym który usilnie udawał że nie wie że nie ma nas w namiocie. 

- Ciekawe gdzie się schowały - mówił przechodząc koło namiotu z którego dobiegał śmiech Morgan - Ciekawe gdzie one.... BUUU

Morgan pisnęła z radości kiedy głowa Tonego pojawiła się w otworze namiotu po czym chwycił córkę wyciągając ją z namiotu. Wypełzłam za nią wspólnie z wujkiem łaskocząc dziewczynkę.

- STOP! - śmiała się i prawowała nas powstrzymać - Tato, Molly koniec !

Śmiała się dalej ale my już stopniowo przestawaliśmy ją łaskotać żeby na spokojnie ochłonęła. Leżeliśmy na trawie patrząc na pędzące w górze chmury. Nagle rozległ się dźwięk podjeżdżającego samochodu i trzaśnięcie drzwiami. 

- Witaj Tony - rozległ się głos którego nie znałam. Tony zerwał się i spojrzał na napakowanego blondyna który stał na naszym trawniku.

- Molly zabierz Morgan do domu - powiedział surowym głosem. Złapałam Morgan za rękę i zaciągnęłam do domu słysząc jeszcze jak Tony mówi - Czego tu szukasz Rogers?

Zabrałam małą do domu i obserwowałam zza okna rozmowę dwóch dorosłych. Czułam że moje prawie pięć lat spokoju zostanie zakłócone.


~888~

Szybki przeskok czasowy żeby nie zanudzać 

Gwiazdki i komentarze motywują :)

Not Alone {MCU}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz