~21~

33 5 0
                                    

Do mojego nosa z każdym wdechem wpływało śmierdzące i ciężkie powietrze. Chciałam odsunąć się od źródła smrodu ale nie miałam władzy nad ciałem. Przez chwilę miałam wrażenie że lewituje gdzieś zawieszona w przestrzeni i że umarłam. 

Po upływie kilku minut a może i godzino poczułam swoje ręce a następnie tułów i stopy. Z trudem mi się oddychało i miałam wrażenie że moją kletkę piersiową coś ogranicza. Spróbowałam się poruszyć i tylko poczułam podłoże pod moimi nogami o które się zaparłam czując jak napięcie na płucach ustępuje. Powoli otworzyłam oczy mrugając kilkakrotnie. Poczułam że substancja w powietrzu drażni moje oczy i sprawia że zaczynają mi łzawić. 

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była to jakaś mała hala lub skład ewidentnie chemikaliów bo na około leżały różne pojemniki, kanistry i beczki oznakowane symbolami: łatwo palne, substancja żrąca i szkodliwa dla środowiska. Pomieszczenie było spowite półmrokiem ale gdzie nie gdzie przez dziury wdzierały się promienie słoneczne. 

Starając się jak najmniej oddychać trującymi oparami. Popatrzyłam do góry gdzie to do haka wiszącego na łańcuchu który za to był przymocowany do stalowego rusztowania dachu były przywiązane moje ręce. Spróbowałam je wyciągnąć lub zaciągnąć z haka ale narobiłam tym więcej hałasu niż pożytku.

- O widzę że królewna się obudziła - rozległ się znany mi już głos - Jak się podoba ?

- Czego chcesz ? - zapytałam podchodzącego powolnym krokiem mężczyznę który nadal był w swoim czerwonym stroju

- Oj dowiesz się w swoim czasie - powiedział podchodząc i stajać krok przede mną. Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu.

- Jesteś jakąś podróbką Spidermana czy o co chodzi z tym strojem ? - zapytałam

- A no jasne - powiedział uderzając się teatralnie w czoło - Ty mnie nie znasz nie to co twój kolega. Jestem Deadpool 

- Aha - powiedziałam patrząc na wariata przede mną 

- Myślałam że coś więcej powiesz ale no trudno - odwrócił się na pięcie - Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego tu jesteś. No więc twój przyjaciel, kolega, kochanek czy jak go określisz...

- Ja nie mam..

- Ciii - podskoczył do mnie w sekundę przykładając mi palec do ust - Ja teraz mówię. No więc.. Niejaki spiderman czy inaczej Peter Benjamin Parker przeszkodził mi w kilku zleceniach. Ja bardzo nie lubię jak dzieci kręcą mi się pod nogami. Dlatego musze dać mu nauczkę ale taką żeby zapamiętał że mi się nie wchodzi w drogę. 

Stałam starając się opanować nad drżeniem mięśni ze strachu. Bałam się że mogę już z tego nie wyjść cała. 

- Chcesz pieniędzy ? - zaryzykowałam 

- Czego ty nie rozumiesz ? Chcę zemsty na Spiderku - powiedział podchodząc do mnie - Tylko zemsty - wyszeptał mi to na ucho. 

Poczułam jak coś chłodnego i lepkiego spływa mi po ręce. Po sekundzie poczułam niezwykle mocne pieczenie i spojrzałam na skórę nadgarstka. Znajdował się tam palec mojego porywacza z którego skapywała jakąś substancja prosto na moją skórę. Szarpnęłam rękę i mężczyzna się odsuną. Patrząc na swoje dzieło  

- Zetrzyj to ze mnie - zażądałam ale on nic nie zrobił. Czułam ból i pieczenie.

- Kochana to dopiero początek - powiedział przejeżdżając palcem po moim policzku. Jęknęłam z bólu  - Zabawę czas zacząć...


***


Nie czułam ziemi pod stopami ponownie zwisłam na poranionych i obolałych rękach starając się dać kilka sekund odpocząć nogom. Nie mogłam za długo tak wisieć bo uniemożliwiało mi to wzięcie oddechu. Mój oprawca po długim i to bardzo długim czasie znęcania się nade mną wyszedł. Bałam się otworzyć oczy i zobaczyć wszędzie moje plamy krwi które rozbryzgały się jak Deadpool wpadł na pomysł biczowani. 

Pod powiekami zbierały mi się łzy którym pozwoliłam wypłynąć. Słona łza nieznacznie schłodziła moje poparzenie na policzku które teraz było moim najmniejszym zmartwieniem. Płakałam bezgłośnie nie mając już siły wydawać żadnego dźwięku. Gardło czułam że mam wysuszone i podrażnione od wrzasku bólu.

Zastanawiałam się czy ktoś mnie szuka. A może założyli że nie żyję albo uciekłam. Wróciłam myślami do dobrych chwil i popadłam w melancholię. 

Usłyszałam kroki i wiedziałam co się zbliża. Poczułam to jednak wyraźnie gdy wiadro lodowatej wody wylało się na moje ciało.

- Witaj królewno już poranek dzień drugi - powiedział Pool a ja zastanawiała się kiedy to minęło -  Gotowa na dalszą zabawę ? Przecież wiem że nie - zaśmiał się szyderczo - Tym razem będziemy mieć widownie 

Usłyszałam jak się krząta i przenosi różne pojemniki z miejsca na miejsce. Bałam się na niego patrzeć. Wreszcie zaległa cisza a mężczyzna westchną

- Dobra w więc witaj Stark i zapewne Parker. Jak pewnie zauważyliście jestem w posiadaniu waszej ukochanej dziewczynki - przerwał na chwilę - No dawaj królewno popatrz w kamerę 

Wykonałam polecenie i podniosłam głowę patrząc na porywacza z kamerą w ręce. Zrobił zbieżnie i powiedział.

- Jeśli nie poznajecie to wasza Molly Holly. W ogóle to śmieszne masz imię - zwrócił się do mnie - Ale wracając jest to wiadomość do ciebie Spiderboy. Mi się w drogę nie wchodzi - Mężczyzna postawił kamerę na statywie i podszedł do jednego z kanistrów który służył mu jako stół na narzędzia. Starłam się nie okazywać przerażenia ale było wypisane w moich oczach.

Mężczyzna ruszył w moją stronę przerzucając w dłoniach nożyk. Bez ceregieli przejechał mi ostrzem po skurzę na ramieniu. Wrzasnęłam z bólu bo cięcie było głębokie. Wykonał jeszcze kilka. Dwa na brzuchy z trzy na udach i ostatecznie powrócił do rąk. Gdy to narzędzie mu się znudziło wrócił do swojego stołu chwytając cienki rzemyk. Gdy nastąpiło uderzenie wyłączyłam się. Moje myśli zaczęły formować tekst kołysanki 

Był sobie król...

Uderzenie  w łopatki.

... był sobie paź... 

Uderzenie plecy.

... i była tez królewna. ...

Uderzenie w łydki. 

... Żyli wśród mórz...

Uderzenie ponownie w plecy.

... nie znali burz ...

Uderzenie w ramiona.

... rzecz najzupełniej pewna ...

Po tych słowach straciłam przytomność osuwając się w ciemność bez bólu i cierpienia.

Not Alone {MCU}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz