Rozdział 10. Nienaturalne i dziwne

836 98 163
                                    

Kluczem do rozwiązania sprawy Magnusa Bane'a nagle stała się niezwykłość Jace'a. Alec nie rozumiał tej zależności, ale przyzwyczaił się do tego, że ich życia podejrzanie zbiegały się z najważniejszymi wydarzeniami ostatnich stuleci, a jego brata otaczała spora zasłona tajemniczości. Nie mogło być przecież tak, że Alec proponował bratu rytuał parabatai bez sprawdzenia go. Niestety prawo Clave dopuszczało wymazywanie członków rodziny z rejestru, jeżeli ci nie stosowali się do jego przepisów. Z tego punktu widzenia, Jace przyszedł na świat przez niepokalane poczęcie anonimowej Łowczyni o inicjałach I.I., co pewnie zgodnie ze skromnym wykształceniem Aleca miało znaczyć idendidy ignota. Szczególnie w najnowszym pokoleniu Łowców, tych którzy teraz wchodzili w dorosłość, takich wpisów w księgach było wiele. Alec więc opierał się jedynie o to, co zdołał wyciągnąć od samego Jace'a i od rodziców, a tych informacji było żałośnie mało. Jace dołączył do ich rodziny niemal dekadę wcześniej, będąc jeszcze wtedy zbyt małym, by zapamiętać cokolwiek istotnego. Nawet sama adopcja przebiegła na niezrozumiałych dla Aleca zasadach i z podobnie niewyjaśnionych powodów.

Alec bezsensownie przeszukując kolejne akta brata, raczony przez samego zainteresowane nieustającym marudzeniem nad uchem, wiedział doskonale, że marnuje czas. Nie mógł tu znaleźć nic ponad to, co już sam wiedział. Żeby zobaczyć oryginalny akt urodzenia Jace'a, musiałby dostać pozwolenie od przynajmniej Maryse Lightwood i udać się do Alicante. A gdyby matka miała się dowiedzieć, że grzebie w przeszłości, zapewne dostałby szlaban na rok.

– Jest jeszcze tata – zauważyła słusznie Isabelle, która do tej pory siedziała posłusznie w ciszy. Najwidoczniej jej się znudziło.

Alec obrzucił ją rozbawionym spojrzeniem.

– Naprawdę? – zapytał słodkim głosem. – Tatusiu, mam ochotę robić co chcę i znowu nie słucham rozkazów, ale możesz mi pomóc dostać się do ściśle tajnych dokumentów? – zaintonował.

Ależ oczywiście, synu – zagrzmiał Jace. – Jak tylko zapłodnisz ładną Łowczynię i dasz mi wnuki!

Alec wybuchnął śmiechem, prawie zsuwając się z krzesła. Nie, ten pomysł od początku nie wchodził w grę, ale doceniał cięty dowcip siostry. Ona sama najwidoczniej nie, bo założyła obrażona ręce na piersi.

– Na to potrzeba całej wieczności, zanim zdecyduję się dotknąć kobietę – uciął Alec, kręcąc głową. – Nie mamy czasu. Chociaż posiadanie dzieci nie może być takie złe.

– Już jedno masz! – oburzył się Jace, szturchając Alec tak, że ten oblał się kawą. – Nazywa się Jace Herondale i nie chce konkurencji.

– To źle brzmi – westchnęła Isabelle, kręcąc głową. – I weźcie w końcu skończcie z tym bzdurnym dowcipem.

– Racja. – Jace pokiwał głową z nagłą powagą. – Tatuś Alec wściekłby się, jakbym jeszcze ciebie zaczął ciotunią Izzy nazywać – zachichotał.

– Ja mówię poważnie, chłopaki! – warknęła Isabelle i pochyliła się nad stolikiem. – Nie jesteśmy już tu sami – dodała bardzo wymownie.

– Nigdy nie byliśmy – zauważył Alec, nie rozumiejąc do czego zmierza siostra. – Nikomu to nie przeszkadzało. I tak mają nas za popaprańców.

– Ale jej przeszkadza – syknęła Isabelle. – Clary pytała mnie co was łączy z pięć razy. I zawsze wyglądała tak, jakby miała się porzygać.

Alec skrzywił się pokazowo.

– Ojej – powiedział.

– Alec... – Isabelle wyciągnęła rękę, by dotknąć dłoni brata. Chłopak nic nie dał po sobie poznać, ale wystarczyło spojrzeć na szklące się oczy Jace'a, żeby wiedzieć, co siedzi w jego głowie. – Niewiele osób w... naszym środowisku będzie cię akceptowało. Wiedziałeś o tym, kiedy się ujawniłeś.

Kot i jego NocnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz