To nie było do końca tak, że Magnus unikał Aleca. Wcale a wcale, unikanie go byłoby dziecinadą, której Magnus nie lubił. To, że znajdował wymówkę, by rzadko wychodzić z przydzielonego sobie pokoju, to nie miało nic wspólnego z Aleciem i wspomnieniem jego ust.
Minął tydzień od tamtego wyjścia. Magnus nie był z siebie zadowolony. Co prawda udało mu się zdobyć telefon komórkowy, nawet własny, co było nie lada wyczynem, bo wymagało od niego czarowania na terenie Instytutu, ale poza tym we własnej pracy nie posunął się do przodu nawet o krok. Wmawiał sobie każdego dnia, że ma to związek z przytłaczającym poczuciem bycia obserwowanym przez Maryse i jej podwładnych, ale prawda była taka, że nie potrafił się na niczym skupić. Panikował.
Gdyby Magnus lubił chociaż trochę rozwijającą się radośnie kulturę młodzieżową, pewnie nazwałby to "gay panic". Problem polegał na tym, że do niedawna był przekonany, że to go już nie dotyczy. Panikowanie z powodu tego, że podoba mu się chłopak uważał za uwłaczające. Miał kilkaset lat na przetrawienie tego faktu na swój temat. Byle chłopak, nawet tak ładny jak Alec, nie powinien być powodem takich rozterek.
Zbliżał się wieczór, kiedy przemknęło mu przez myśl, że powinien coś w związku z Aleciem w końcu zrobić. Jeżeli Magnus był skonfundowany, to co musiał czuć ten chłopiec?
Stanął przed lustrem i przyjrzał się swojemu odbiciu. Wyglądał na poirytowanego i znudzonego jednocześnie. Chmurne spojrzenie do złudzenia przypominało to, jakim na świat patrzył obiekt jego myśli. Magnus zupełnie nieświadomie zaczynał kopiować jego zachowania i to też mu się nie podobało.
Westchnął i poprawił fryzurę. Chociaż zamknięty w ciasnym pokoju Instytutu, odzyskawszy magię, zaczął na powrót dbać o swój wygląd, wliczając w to bardziej staranny dobór ubrań. Skrycie, tak przed samym sobą, przyznawał, że nieco brakuje mu za dużej, poszarzałej bluzy, ale o image należało dbać, nawet jeżeli oznaczało to rezygnacje z przyjemności noszenia czegoś, co pachniało szamponem do włosów Aleca.
Upewniwszy się, że wszystkie kolczyki w jego uszach są na swoim miejscu, a brokat na koszulce nie stracił blasku przez szorstkość pościeli, odwrócił się tyłem do lustra i spojrzał nienawistnie na klamkę. Nic mu nie zrobiła. Personalnie nic do niej nie miał, była nawet ładna. Rozważał wstawienie takiej we własnej sypialni. Teraz była jednak symbolem uciśnienia jego ego.
Mógł wychodzić z pokoju. Nikt tak naprawdę go tu nie trzymał i Magnus podejrzewał, że być może poza Aleciem, nie było nikogo, kto rzeczywiście dbały o to, gdzie się znajdował, a i tak swoje wędrówki po Instytucie ograniczał do wizyt w bibliotece. Tam był przynajmniej sam. Z jakiegoś powodu mieszkańcy nie pałali miłością do słowa pisanego.
To była jednak zupełnie inna sytuacja. Miał wyjść i intencjonalnie znaleźć jedyną osobę, której bał się spojrzeć w oczy. I to już absolutnie nie było wyolbrzymienie. Kiedy ostatni raz go widział, Alec zaciskał palce we włosach, prawie krzycząc z bólu. Ten obraz nawiedzał myśli Magnusa średnio pięć razy na godzinę, za każdym razem pozostając równie wyraźnym, co w chwili, gdy scena się rozgrywała.
Wtedy zaprowadził go do Instytutu, pomagając sobie magią. Pomógł mu się położyć spać, zadbał o wszystko, co mogłoby się przydać, łącznie ze szklanką wody, zimnym kompresem na czole i dywanikiem pod łóżkiem, coby na pewno Alec nie przeżył szoku termicznego, kiedy wstanie. I to wszystko po to, by potem bać mu się spojrzeć w oczy.
A powinno być prosto. Powinien następnego dnia się z nim umówić, jak normalny człowiek z normalnym człowiekiem. Tylko oni nie byli normalni. Ani Alec, ani tym bardziej Magnus.
Po upływie dwóch minut, złapał za klamkę i wyszedł na korytarz. Cień rozczarowania pojawił się na jego twarzy, kiedy za drzwiami nie zastał nikogo. Miał cichą nadzieję, że może Alec chociaż jeden raz do niego sam przyjdzie, jak to robił będąc jeszcze słodkim, niewinnym dzieckiem, ale srogo się przeliczył.
CZYTASZ
Kot i jego Nocnik
FanfictionProste rozwiązania są zawsze najnudniejsze. Z takiego założenia wyszedł Magnus, kiedy po nieudanym eksperymencie szedł sobie spokojnym krokiem na Manhattan, poskarżyć się swojej najlepszej przyjaciółce. Dlatego kiedy zobaczył smutnego Łowce nie mógł...