Rozdział 13. Stop&Shop

764 90 45
                                    


– Co tu robisz? – zapytała Maryse.

Alec pokręcił głową. Wymyślona wymówka nie miała sensu. Nie, kiedy nie potrafił zmusić własnych ust do kłamstwa. Zacisnął z całej siły pięści, czując, jak paznokcie nacinają mu skórę.

– Co tu robisz? – powtórzyła Maryse naglącym tonem.

Alec zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem. Pierwszy raz był w stanie patrzeć na nią w ten sposób. Bez wyrzutów sumienia złamanym prawem, bez skruchy, że znów ją zawiódł. Patrzył tylko i nie odpowiadał. Miał tyle pytań, że czuł, że gdyby zaczął je wypowiadać na głos, spędziłby tu całą resztę nocy. Milczał więc. I tak przeczytał wystarczająco wiele.

– Alec... – zaczęła.

Przerwał jej uniesieniem ręki. Ku jego zdziwieniu Maryse zamilkła.

A może nie powinien się temu dziwić...? Tak w końcu powinno być. Powinna czuć jakiś rodzaj skruchy może żalu. Od roku karmiła go kłamstwami, nie chcąc mu nawet powiedzieć ile czasu spędził jako królik doświadczalny. Porwany dla politycznych celów, czy tak? Nie uwierzyłby już w ani jedno takie kłamstwo. Raport mówił wyraźnie, że nie tylko powody znali, a były one zupełnie inne. I gdyby nie Magnus, Magnus Bane, którego Alec szukał od tylu dni bez powodzenia, byliby obaj – i on, i Jace – martwi już dawno.

– Szukałem informacji – odezwał się cicho. Głos mu drżał, ale nie ze strachu przed konsekwencjami włamania. To najmniej go obchodziło. – O Magnusie i powodach, przez które interesował się mną i Jace'm. Bo interesował się, prawda?

– Nie, to nie tak, Alec... On...

– Nie kłam – syknął przez zęby. – Mam dosyć tego, że to wszystko ukrywasz! Czy ty nie widzisz, co się porobiło?! Jak mam być gotowy go chronić, jeżeli nic nie wiem, mamo?!

Mówił o Jace'ie i oboje dobrze to wiedzieli. Nic nie było w stanie w tak krótkim czasie wyprowadzić Aleca z równowagi jak myśl o bracie. Z nim jednym łączyła go tak głęboka relacja. Zawsze nieco wycofany, zawsze patrzący na wszystko z oddali, jakby nic blisko niego nie istniało. Alec tylko Jace'a dostrzegł wtedy i to on nauczył go dostrzegać Isabelle, Carlę i później jej syna...

Maryse spuściła wzrok na swoje kapcie. W koszuli nocnej, z rozpuszczonymi włosami i bez makijażu wyglądała młodo, młodziej, niż można było się spodziewać po kobiecie o jej statusie. Alec pierwszy raz pomyślał, że jego mamę da się pokonać, zniszczyć i stłamsić. Przerażało go tylko to, jak wiele radości sprawiło mu bycie po stronie oprawcy. Satysfakcji, że tym razem nie mogła go zbyć i okłamać. Za wiele już wiedział, miał dowody.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – zapytał. – Przecież mogłaś. Zrozumiałbym, jak nie wtedy, to teraz. Wolałaś przemilczeć, pozwolić, żebym nic nie pamiętał.

– Pamiętałeś – odezwała się kobieta, podrywając głowę. W jej oczach lśnił nieznany mu blask determinacji. – I ty i Jace, doskonale pamiętaliście. I to był powód.

Alec przełknął ślinę. Zrozumiał od razu.

– Nie wezwałaś go tylko po to, by nas uzdrowił – powiedział na głos, pozwalając, by prawda układała się w jego ustach w logiczną całość. Wypluwał ją z siebie z odrazą. – Nie chciałaś, żebyśmy pamiętali. On miał zmienić nam pamięć.

To wydawało się tak nierealne, że nigdy wcześniej o tym nawet nie pomyślał. Nie wyobrażał sobie zaklęć tak dotkliwych i inwazyjnych, by mogły zmieniać pamięć. To było obrzydliwe i gorszące tak bardzo, że z trudem przeszło mu zaakceptowanie tego, ale kiedy już prawda do niego dotarła, wszystko się ułożyło. Bóle głowy, poczucie pustki, brak spójności i zmęczenie, które pojawiało się, ilekroć zapuszczał się myślami do tamtych dni. Wszystko pasowało.

Kot i jego NocnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz