– I właśnie dlatego nie cierpię pracować w grupie – mruknął Alec i doskoczył do drzwi. – Tessa, portal. Do Instytutu, tylko szybko.
Tessa zawahała się, patrząc na Magnusa. Czarownik zdobył się jedynie na wzruszenie ramionami, nagle dziwnie milczący. Jego wzrok znowu płonął, wpatrzony w plecy Aleca.
– Musicie uciekać – oznajmił niskim, gardłowym głosem.
Tessa aż się wzdrygnęła. Pierwszy raz słyszała, żeby Magnus odzywał się w ten sposób do kogokolwiek. Jego ton wydawał się... intymny. Zupełnie nie był przeznaczony dla jej uszu, dla uszu kogokolwiek, poza tym chłopcem.
Spojrzała na Aleca. Chłopak, nie spuszczając wzroku z drzwi, przesuwał stelą wzdłuż swojego ciała. Z każdym pociągnięciem metalu ponad ubraniem krzywił się, jakby ta czynność sprawiała mu ból, ale nie przerywał nawet na chwilę.
– Musicie uciekać – powtórzył Magnus, znów tym dziwnym tonem, jakby zwracał się do kochanka, nie gościa w swoim domu. – Nie masz łuku. Jace nie ma miecza.
Przez plecy Aleca przebiegł dreszcz.
– Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty? – odpyskował, nawet się nie odwracając. – Walkę z demonami zostaw specjalistom i zastanów się, co chcesz ze sobą zabrać do Instytutu.
– Kto powiedział, że idę z wami?
Alec posłał czarownikowi rozeźlone spojrzenie. Tessa z zaskoczeniem dostrzegła, że Magnus momentalnie się wycofał. Z jego pociemniałych, złotych oczu biła... skrucha?
Teraz już zupełnie nic nie rozumiała, ale nie było czasu na zastanawianie się, jak to się działo, że akurat ten chłopiec potrafił jednym spojrzeniem przywołać Magnusa do porządku. Alec miał racje, potrzebowali się stąd wydostać, czas na zadawanie pytań miał nadejść później.
Wyciągnęła przed siebie ręce, zmuszając swoją magię do pracy. Niewiele energii jej zostało. Magnus był potężnym czarownikiem, ustępowała mu pola zarówno w samym potencjale, jak i w wiedzy. Zapanowanie nad jego magią, szczególnie kiedy używał jej całej, było dla niej ogromnym wysiłkiem. Magnus pozostawił jej jedynie niewielkie rezerwy, które teraz musiała zużyć na przetransportowanie ich wszystkich w bezpieczne miejsce.
Kolejny huk sprawił, że omal nie upadła. Budynek zatrząsł się w posadach, w proteście zatrzeszczały belki stropu. Drzwi loftu rozpadły się w drzazgi, rozbryzgując odłamki na wszystkie strony. Zasłoniła twarz, wzrokiem szukając teraz Jace'a.
Chłopak podobnie jak jego parabatai stanął w rozkroku, przymując postawę obronną. Sztylet, w jego przypadku pojedynczy, trzymał pewnie w dłoni, ale widać było, że sama postawa obronna sprawia mu ból. Tessa już wcześniej dostrzegła, że chłopak jest ranny. Nie była pewna, co mu było, ale wyraźnie oszczędzał ramię. Stał jednak zupełnie pewnie, osłaniając sobą to, co wydawało się najważniejsze w tej chwili, a tym czymś był Magnus Bane.
Alec zaatakował, jeszcze zanim pierwszy z hordy demonów zdążył wedrzeć się do loftu. Skoczył w jego stronę, wymierzając cięcie w szyję demona, ale zamiast na skórę, trafił na kruche, szczeciniaste kolce stwora. Te posypały się z niemalże melodycznym trzaskiem na podłogę.
Spróbowała jeszcze raz wyczarować portal. Tym razem poszło bez problemu. Pomieszczenie rozświetlił chłodny blask magicznego portalu.
– Najpierw wy – polecił jej Alec.
Pierwszy przez przejście przeszedł Zachariasz. Tessa wtedy odetchnęła z ulgą i spojrzała na szykującego się do walki Jace'a.
– Jonathan – zaczęła.
CZYTASZ
Kot i jego Nocnik
FanfictionProste rozwiązania są zawsze najnudniejsze. Z takiego założenia wyszedł Magnus, kiedy po nieudanym eksperymencie szedł sobie spokojnym krokiem na Manhattan, poskarżyć się swojej najlepszej przyjaciółce. Dlatego kiedy zobaczył smutnego Łowce nie mógł...