Rozdział 18. Chrum, chrum!

690 88 95
                                    

OMG! stupid-kristina Gdybym wiedziała, to byś dostała dedykacje od razu! Było mówić! Lubię uszczęśliwiać swoich ulubionych czytelników! <3

Wszystkiego najlepszego, kochanie! Zdrowia, szczęścia, maleców! Żeby Majku więcej pisała (i żeby przestała myśleć o nowych, kiedy nie skończyła starych) i żeby wszystko było dobrze! <3 Nie wiem czego więcej Ci życzyć, więc życzę jeszcze świętego spokoju i czasu na wypoczynek do słodkiej melodii BTS. Doświadczenie dorosłości mówi mi, że tego zawsze brakuje (nawet jak ktoś nie lubi BTS, a może szczególnie wtedy). <3 Mam nadzieję, że kolejne oczko w twoim życiorysie będzie lepsze od poprzednich! <3 <3 <3 🦝

***

Alec nie lubił pogrzebów z wielu powodów, a wśród nich nie było nic w rodzaju "nieprzyjemnej atmosfery". Głównym powodem jego awersji od zawsze było to, że na te dwie godziny uroczystości zmuszany był do założenia białych ubrań i stania w szpalerze Nocnych Łowców. Tym razem było o tyle gorzej, że za śmierć tego Nocnego Łowcy obwiniano z niewiadomych powodów właśnie jego.

Nie rozumiał skąd się to brało. On sam za głównego winowajcę miał Baybrooka, ale był w mniejszości w tym poglądzie. Zdaniem większości, to Alec powinien przewodzić tamtej drużynie.

Jeszcze przed pogrzebem słyszał, że Jace sprzeczał się z kilkorgiem starszych Łowców na ten temat. Próbował im wyjaśnić, że gdyby Alec tam był, do żadnego ataku by nie doszło i to tylko cud, że była z nimi większa ilość Łowców. Alec nie słuchał. Zamiast tego obserwował reakcje Clary, która stała niedaleko. O jej udziale w tym wszystkim nie wspomniał nikomu.

Dziewczyna nie odzywała się, ciągle patrząc pod swoje nogi. Nie zareagowała nawet wtedy, kiedy Jace objął ją ramieniem i próbował ją zagadać. Unikałą też Aleca, co Lightwood brał za dobrą monetę. Powinna być mu wdzięczna. Gdyby Alec rzeczywiście nie czuł do niej najmniejszej sympatii, dawno by ją wydał. Tymczasem miał wrażenie, że Clary po prostu wychowywana była przez nieodpowiednich ludzi.

Skupił się ponownie na uroczystości. Koszula cisnęła nieprzyjemnie przy szyi, drażniąc go bezgranicznie, mimo to stał i czekał, aż pogrzeb się zakończy. Popatrzył w stronę Carli, spodziewając się, że silna na co dzień kobieta zaraz wybuchnie płaczem. To nie nastąpiło, ale i tak wyglądała, jakby ostatnią dobę nie robiła nic innego. Współczuł jej. Najbliższy przyjaciel, jedna z niewielu osób, które pamiętały jeszcze jej zmarłego męża, leżała pod całunem czekając na pochówek. Z tej starej, jak sama ją nazywała, gwardii pozostał jedynie milczący Bobby. On sam teraz wyglądał tak, jakby miał się do szczętu osunąć w szaleństwo. Im zmarł członek rodziny.

Po ceremonii Alec odważył się podejść bliżej Carli. Po chwili wahania położył rękę na jej ramieniu, a kobieta spojrzała na niego z dołu umęczonym wzrokiem.

– Dzięki – powiedziała zwyczajnie i zmusiła usta do słabego uśmiechu. – Przejdzie mi. Za dzień, może dwa.

– Daj sobie czas – odezwał się łagodnym głosem. Nie chciał prawić frazesów, ale nic innego nie przyszło mu do głowy.

Pokręciła głową i wskazała na wózek w którym smacznie spał ubrany w białe ubranka Gabriel. Nie musiała nic dodawać. Alec zrozumiał od razu i wzdrygnął się.

– Jakbyś potrzebowała... – zaczął i zawahał się. – Jakbyś chciała odpoczynku, czy coś... Mogę zawiesić śledztwo. Na kilka dni. Zajmę się nim. Pojedziesz do rodziny, czy coś...

– Byłoby cudownie – zadrwiła sztucznie słodkim tonem. – Ale ty nie możesz, ja w tej sytuacji też. Wypuścili ich, a ja nie chcę stracić też moich dzieciaków.

Kot i jego NocnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz